Styl życia

Zatrudnijcie sprzątaczkę!

Piłka nożna, w kontekście oczywiście dziedziny sportu, a nie przedmiotu, niesie ze sobą wiele skojarzeń. Kiedyś wiodącym było „sport”, dziś na czoło wyforowało się określenie „kasa” i pewnie na długo przywłaszczyło sobie żółtą koszulkę lidera.

„Wyścigi” finansowych krezusów >>

Piarowcy uczcie się! >>

Trudno się zatem dziwić, że nasza krajowa piłkarska centrala znana pod szyldem Polskiego Związku Piłki Nożnej uchodzi za Rolls-Royce’a wśród sportowych związków. Pyszni się swoją ekskluzywną siedzibą przy ulicy Bitwy Warszawskiej 1920 roku w nadwiślańskiej stolicy. Jak to często bywa pozory są złudne. Mam w pełni uzasadnione powody przypuszczać, że piłkarska centrala cienko przędzie skoro nie stać jej na sprzątaczkę!
Niestety, włodarze polskiej „kopanej” z Grzegorzem Lato na czele będą musieli poczynić jakieś oszczędności i ze związkowej kasy wysupłać parę groszy na sprzątaczkę, która w porę wymiecie wszelkie brudy spod dywanów. Panowie zarządzający wszystkimi „trawnikami” o maksymalnych wymiarach 90 na 120 metrów zlokalizowanymi między Bałtykiem i Tatrami wzdłuż oraz między Odrą a Bugiem wszerz, mają nieciekawą przypadłość, by wszelkie brudy zmiatać pod dywany. Problem w tym, że pod tymi „persami” już się nie mieści i to, co miało być ukryte bezwstydnie wyłazi na powierzchnię kompromitując „czyścioszków”. Fe, a wstyd.
Teraz nie udało się ukryć pod dywanem kolejnych alkoholowych libacji naszych „orłów”. W tym miejscu winien jestem chyba istotną uwagę. Otóż określenie „orzeł” odnosi się do godła, jakie z założenia winni z dumą nosić wybrańcy, w żadnym zaś wypadku nie do ich wysokich lotów. O, co to, to nie. Niestety. Wirtuozi futbolu Maciej Iwański i Sławomir Peszko przy okazji meczu z reprezentantami bajecznych Antypodów „trochę” się pogościli. Albo też odwrotnie – przy okazji towarzyskiego zlotu zagrali w meczu. Przyznam, że nie mam pewności, przy której alternatywie obstawać. To nie pierwsza tego rodzaju afera z reprezentantami kraju w rolach głównych. Można, by przywyknąć. Problem jednak w tym, że próbowano ukryć te brudy pod dywanem i tylko „dzięki” żurnalistom zobaczyły one światło dzienne. I to dopiero po dwóch tygodniach, czyli w chwili, gdy wymienieni imprezowicze dawno zdążyli wyleczyć „kaczora”, czyli pozbyć się tzw. syndromu dnia następnego, którego najbardziej rozpoznawalną oznaką jest głowa ból o natężeniu wprost proporcjonalnym do ilości procentów, którymi uraczyliśmy nasz organizm.
Nie jest to pierwszy tego rodzaju eksces z alkoholowym podtekstem w wykonaniu naszych orłów. Dziś doskonałym probierzem sklerozy jest dla starszego pokolenia kibiców wspomnienie „afery na Okęciu”. Przed trzema dekadami bramkarz Józef Młynarczyk stawił się nawalony na zbiórkę wyselekcjonowanych piłkarzy przed odlotem na mecz z Maltą. Trener Ryszard Kulesza słusznie wyszedł z założenia, że pokład samolotu to nienajlepsze miejsca do leczenia kaca i zalecił Młynarczykowi kurację w domowych pieleszach. I to od zaraz! Okazało się jednak, że wśród kadrowiczów mamy trzech wielbicieli dzieł Aleksandra Dumasa i wprowadzili oni w życie regułę „jeden za wszystkich wszyscy za jednego”. W efekcie „czterech muszkieterów: Zbigniew Boniek, Stanisław Terlecki, Władysław Żmuda oraz wspomniany Józef Młynarczyk – delikatnie mówiąc – musieli zdać reprezentacyjny sprzęt. Tak bez ogródek – wylecieli z kadry „na zbitą”.
Albo „lwowska afera” z roku 2008, czyli zakrapiana bibka z udziałem Artura Boruca, Dariusza Dudka i Radosława Majewskiego po meczu z Ukrainą. W tym wypadku balangowicze również musieli na jakiś czas rozstać się ze statusem reprezentanta kraju.
Nie miejsce tutaj na encyklopedyczne opracowanie wyskoków naszych najlepszych piłkarzy w związku ze spożyciem napojów wyskokowych. Tym bardziej, ż jest to temat rzeka. W tym miejscu dopuszczę do głosu byłego reprezentanta Wojciecha Kowalczyka, który tak pisał w swojej kontrowersyjnej autobiografii „Kowal – prawdziwa historia”: Chcecie wiedzieć, jak to jest w reprezentacji – wszystko jedno czy pierwszej czy też olimpijskiej – po meczach? Pije się, na przykład piwo, zawsze, niezależnie, czy się wygrało, przegrało czy zremisowało. Jedyna różnica jest taka, że gdy się wygrywa, to się pije oficjalnie, w hotelowym pubie. A jak się przegrywa, to browary kupuje ktoś na stacji CPN, a pije się w pokoju, żeby nikt nie widział. Ale pije się zawsze. Cóż, czasy się zmieniają. Nie ma już CPN – jest Orlen, a jak widać młodzi piłkarze potrafią kultywować tradycje.
Niejako na „part time’a” z problemami tymi próbował zmagać się słynny Jan Tomaszewski. Z uporem maniaka starał się piętnować wszelkie nieprawidłowości w polskim futbolu. Niekiedy udawało mu się wyciągnąć spod dywanu jakieś afery. Pełnił nawet funkcję szefa Komisji Etyki PZPN. Niestety, idealiści nie mogą raczej czuć się komfortowo w dzisiejszych czasach. Jako pierwszy ośmielę się to powiedzieć wprost: pan Jan kompletnie pobłądził. To nie ta „bajka” – nich czym prędzej wraca na swoją planetę!
A tak naprawdę to wszystkiemu winni są dziennikarze. No i cykliści rzecz jasna!

Jerzy Kraśnicki / Fot. Getty Images

„Wyścigi” finansowych krezusów >>

Piarowcy uczcie się! >>

author-avatar

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj