Życie w UK

Zapomniany przez Polskę i Wielką Brytanię

Tragiczne polskie dzieje pełne są równie tragicznych postaci. Do takich należał niewątpliwie Stanisław Sosabowski, bohaterski polski generał, który konsekwencje nieudolności brytyjskich dowódców najwyższego szczebla ponosić musiał do końca swoich dni. Niebawem obchodzić będziemy kolejną rocznicę jego śmierci.

Czy Sikorskiego zabili Polacy? >>

Telegraph: Kto zabił generała Sikorskiego? >>

Generał Stanisław Sosabowski to jeden z najwybitniejszych dowódców II wojny światowej. Przez dziesiątki lat był nie tylko marginalizowany przez Brytyjczyków, lecz obwiniany o niepowodzenie operacji „Market-Garden”. Brytyjscy sztabowcy i generalicja uczynili sobie z jego osoby kogoś w rodzaju „chłopca do bicia”, zrzucając na niego winę za niepowodzenia, których sami byli autorami. Dopiero od niedawna, nie tylko jego rola w bitwie pod Arnhem, ale również to, że był bohaterem i wielkim Polakiem, zdają się być powszechnie doceniane.

Ambicja i bieda

Sam życiorys gen. Sosabowskiego pokazuje, że był człowiekiem niezwykłym: twardym, konsekwentnym, prawym i ludzkim. Urodził się w 1892 roku w Stanisławowie (obecnie Iwano-Frankowsk) na terenie dzisiejszej Ukrainy, w rodzinie kolejarza. Z trójki rodzeństwa był najstarszy. Kiedy miał jedenaście lat zmarł mu ojciec. Stanisław był dobrym uczniem, więc dzięki korepetycjom, których udzielał słabszym kolegom, mógł pomóc matce wychowującej oprócz niego jeszcze dwoje młodszych dzieci. W gimnazjum brał udział w tajnych kółkach samokształceniowych, a będąc uczniem klasy piątej został przewodniczącym wszystkich kółek samokształceniowych działających w szkole. Mimo trudnej sytuacji materialnej maturę zdał z odznaczeniem.

 

Kariera wojskowa

W 1909 r. rozpoczął działalność w Organizacji Młodzieży Niepodległościowej „Zarzewie” i Armii Polskiej. A rok później uczył się już w krakowskiej Akademii Handlowej na kursach o profilu ekonomicznym. Na początku 1912 roku zrezygnował z nauki, wrócił do rodzinnego miasta i zaczął działać w Oddziałach Strzeleckich. Został mianowany dowódcą 24 Polskiej Drużyny Strzeleckiej w Stanisławowie. W tym mieście organizował też skauting będąc jednocześnie komendantem hufca. Później wcielono go do armii austro-węgierskiej, w której dosłużył się stopnia podporucznika. W niepodległej już Polsce, z powodu odniesionych wcześniej kontuzji, nie brał bezpośredniego udziału w wojnie z Ukraińcami czy też w wojnie polsko-bolszewickiej. W 1922 roku rozpoczął studia w Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Po ukończeniu studiów skierowany do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, a w 1928 awansowany do stopnia podpułkownika. W 1929 roku został zastępcą dowódcy 3. Pułku Strzelców Podhalańskich, a rok później został wykładowcą taktyki służby sztabów w Wyższej Szkole Wojennej.

Kampania wrześniowa i konspiracja

Podczas kampanii wrześniowej brał udział w bitwie pod Mławą. Po rozbiciu 8 Dywizji Piechoty, na czele 21 pp udał się do Warszawy, w której odpierał ataki 10 Dywizji Piechoty Wehrmachtu. Do sukcesów dowódczych Sosabowskiego zaliczyć należy to, że 16 września podczas generalnego szturmu na Pragę, rozbił wielokrotnie silniejszy od dowodzonych przez niego sił, 23. Pułk Piechoty Wehrmachtu. W uznaniu za zasługi powierzono mu dowództwo wszelkich ugrupowań na tzw. pododcinku grochowskim. Za postawę w kampanii wrześniowej, już po podpisaniu kapitulacji, ale jeszcze przed wymarszem do niewoli, gen. Sosabowski został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Virtuti Militari III stopnia. Wzorem wielu innych żołnierzy, którzy uniknęli niemieckiej niewoli, Sosabowski, wówczas jeszcze pułkownik, przeszedł do konspiracji wstępując do organizacji Służba Zwycięstwu Polsce. Tam wydano mu rozkaz, by przedostał się poprzez Węgry do Francji. Jego zadaniem było przekazanie meldunków o sytuacji w kraju rządowi emigracyjnemu.

 

We Francji i Anglii

Posługując się fałszywymi dokumentami dotarł do Paryża i tam został mianowany dowódcą 4 Dywizji Piechoty. W kwietniu 1940 roku dywizję skoszarowano w obozie w Parthenay. Tam zastał ją początek działań na froncie zachodnim. Choć polski rząd mocno nalegał, Francja nie kwapiła się z dostarczeniem Polakom broni i innego niezbędnego sprzętu. Zaopatrzenie wreszcie nadeszło, ale zabrakło już czasu na szkolenie rekrutów. Dodać należy, że kiedy rozpoczęły się działania wojenne, to tylko 3150 żołnierzy na 11000, otrzymało broń. W wyniku decyzji gen. Rudolfa Dreszera jednostka zaczęła przebijać się w kierunku portów atlantyckich. Pułkownikowi Sosabowskiemu udało się dotrzeć z 6 tysiącami żołnierzy do portu La Pallice, skąd już ewakuowano ich do Wielkiej Brytanii.

Generał rusza na Arnhem

Tam Sosabowski zgłosił się do polskiego sztabu, w którym otrzymał przydział na dowódcę formującej się 4. Kadrowej Brygady Strzelców. Właśnie tam wpadł na pomysł przekształcenia swojej brygady w pierwszą w historii Wojska Polskiego jednostkę powietrzno-desantową. Powołano ośrodek szkoleniowy, w którym żołnierze brygady nabywali umiejętności niezbędnych w tego typu jednostkach. Hasłem brygady było „Najkrótszą drogą!”, co znaczy, że jako pierwsi powrócą do Polski tą właśnie drogą – na spadochronach. Wszyscy w brygadzie wierzyli w to głęboko, od dowódcy do najmłodszego żołnierza. Sosabowskiego, jako świetnego fachowca cenili wysoko również Brytyjczycy, którzy do cudzoziemców odnosili się z daleko idącą rezerwą. We wrześniu 1943 roku gen. Browning, jeden z wyższych dowódców brytyjskich wojsk powietrzno-desantowych, nieoczekiwanie zaproponował płk. Sosabowskiemu objęcie dowództwa brytyjsko-polskiej dywizji spadochronowej. Brygada liczyła wówczas ok. tysiąca żołnierzy. Resztę – 11 tysięcy – mieli stanowić Brytyjczycy. Obejmując dowództwo płk Sosabowski miał otrzymać automatycznie awans na generała. Początkowo Sosabowski odmówił, ale 15 czerwca 1944 roku przyjął awans. W pierwszych dniach sierpnia przyszła wiadomość o wybuchu powstania w Warszawie. W brygadzie wszyscy byli gotowi do lotu na pomoc warszawskim powstańcom, jednak rozkazu do startu ze strony Brytyjczyków nie było, zarówno z przyczyn politycznych, wojskowych, jak i technicznych.

 

Klęska „Market-Garden”

Końcem końców brygada wzięła udział w największej operacji powietrzno-desantowej II wojny światowej, przeprowadzonej przez aliantów: „Market-Garden”. Polscy skoczkowie lądowali w okolicach Driel naprzeciw Arnhem, na południowym brzegu Renu. Taka była koncepcja brytyjskich sztabowców. Według niej spadochroniarze mieli również dokonać natychmiastowej przeprawy, aby przyjść z pomocą okrążonym Brytyjczykom. Na przeszkodzie stanęła jednak deszczowa aura, z jej powodu desant odbył się z dwudniowym opóźnieniem i żołnierze skakali wprost na niemiecki ogień. W takiej sytuacji uczestnictwo polskich spadochroniarzy pozbawione było sensu – 1,5-tysięczne oddziały polskich desantowców nie mogły już zmienić losów bitwy, nieuchronnej klęski. Pod Driel lądowała jedynie część brygady z gen. Sosabowskim, reszta dołączyła dopiero za trzy dni w odległym Grave. Polacy mieli do dyspozycji jedynie broń osobistą, ponieważ artyleria przeciwpancerna brygady wspierała Brytyjczyków walczących pod Arnhem, ponosząc zresztą ogromne straty, haubice zaś miały nadejść drogą morską. Tymczasem okrążeni pod Driel odpierali niemieckie ataki i jedynie talentom dowódczym generała Sosabowskiego oraz wysokiemu morale i bitności żołnierzy zawdzięczać można, że polskie oddziały jeszcze dwukrotnie forsowały Ren na zaimprowizowanych łódkach. Prom, przewidziany w założeniach operacji, w rezultacie nie dotarł. W końcowym etapie bitwy właśnie Polacy, osłaniając odwrót wykrwawionych oddziałów brytyjskich, nie dopuścili do jeszcze większych ofiar. Straty Samodzielnej Brygady Spadochronowej dowodzonej przez gen. Sosabowskiego sięgnęły blisko 40 proc. stanów osobowych tych oddziałów, które walczyły pod Arnhem i Driel.

Fałszywe oskarżenia

Pomimo niedbalstwa i indolencji brytyjskich sztabowców, losy bitwy można było odwrócić. Próbował to uczynić Sosabowski 24 września w siedzibie sztabu w Valburgu. Podczas odprawy z wyższymi dowódcami brytyjskimi przekonywał ich, że bitwę można jeszcze wygrać, jeśli forsowanie Renu podejmą większe siły 30. Korpusu wraz z Samodzielną Brygadą Spadochronową. Brytyjczycy jednak dość już mieli walk. Ich zdaniem bitwa była przegrana i zależało im już tylko na tym, by wycofać się z honorem. Generał, człowiek o wybuchowym charakterze, nie przebierał w słowach mówiąc co myśli o kompetencjach brytyjskiego dowództwa, czym bardzo się mu naraził. Kiedy więc doszło do sądu nad winnymi niepowodzenia operacji, brytyjscy dowódcy najwyższego szczebla, winni de facto masakrze pod Arhnem, znaleźli kozła ofiarnego w osobie gen. Sosabowskiego.

 

Wojciech Markert, w swojej książce pt. „Najcichsi bohaterowie spod Arnhem”, pisze: „Znali jego wybuchowe usposobienie i starali się go sprowokować – co też się udało. Oburzenie polskiego generała uznano za niedopuszczalną krytykę brytyjskiego marszałka i generałów. To wystarczyło. Tym bardziej, że niepokorny Polak miał rzeczywiście rację. Po powrocie brygady do Anglii gen. Sosabowski został wezwany do szefa Sztabu Generalnego, gen. Stanisława Kopańskiego. Ten poinformował, że Brytyjczycy życzą sobie, aby oddał dowództwo brygady, tłumacząc to trudnościami dalszej współpracy z generałem, a nawet sugerowali osobę następcy. Gen. Kopański bez wahania poparł „życzenia” Brytyjczyków. Pisemne odwołanie się gen. Sosabowskiego do prezydenta RP również nie odniosło skutku. Prezydent Władysław Raczkiewicz nie próbował nawet wyjaśnić sytuacji ani bronić polskiego, tak zasłużonego oficera. Rozkazem z 27 grudnia 1944 roku została odebrana jej twórcy i dowódcy samodzielna Brygada Spadochronowa, a gen. Sosabowskiego mianowano inspektorem Jednostek Etapowych i Wartowniczych. Za bitwę pod Arnhem został odznaczony jedynie Krzyżem Walecznych”.

W Polsce nadal nieznany

Dalsza część losów generała jest niemniej tragiczna. Nie wrócił do Polski, wybrał los emigranta w Wielkiej Brytanii. Choć był generałem, żołnierzem zwycięskiej armii, nie tylko nie otrzymał wojskowej emerytury, ale nie doczekał się rehabilitacji. Pracował jako robotnik magazynowy w fabryce silników elektrycznych, później telewizorów. Zmarł w Londynie na zawał serca 25 września 1967 roku. Dwa lata później jego podkomendni, wciąż wierni swemu dowódcy, złożyli jego prochy na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Spoczęły tam zgodnie z jego wolą.

 

Generał Stanisław Sosabowski i jego heroiczny czyn opisany został w książce pt. „O jeden most za daleko”, na podstawie której nakręcono film pod tym samym tytułem. W rolę generała wcielił się tam znany hollywoodzki aktor Gene Hackman. Zarówno książka, jak i film, pokazują obiektywnie operację „Market-Garden”, a tym samym i postać polskiego generała oraz jego bohaterstwo. Zabrakło jednak miejsca na pokazanie winowajców przegranej bitwy.

Jeśli gdziekolwiek doceniono jego osobę, to na pewno w Holandii – w 2006 roku królowa Holandii Beatrix przyznała mu pośmiertnie Order Brązowego Lwa, a I. Chorągiew Samodzielnej Brygady Spadochronowej została odznaczona Wojskowym Orderem Wilhelma. Dwa lata temu w Driel Holendrzy postawili gen. Sosabowskiemu pomnik. W niepodległej Polsce, gdzie nowych pomników buduje się najwięcej na świecie, nikt nie pomyślał o uhonorowaniu tego wielkiego dowódcy, choćby skromnym obeliskiem. W nowej Polsce, hojnie rozdającej ordery i odznaczenia, chociażby cudzoziemskim trenerom, o generale Stanisławie Sosabowskim zapomniano, doceniła go jedynie – o ironio – Polska Ludowa odznaczając go pośmiertnie Orderem Odrodzenia Polski.

Janusz Młynarski
[email protected]
 

Czy Sikorskiego zabili Polacy? >>

Telegraph: Kto zabił generała Sikorskiego? >>

author-avatar

Przeczytaj również

AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni Celsjusza
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj