Zamienił stryjek…

W tym sezonie na Los Angeles Lakers miało nie być mocnych, ale zespół 16-krotnych mistrzów NBA rozpoczął zmagania w kompromitującym stylu. Pięć porażek i jedna wymęczona wygrana wystarczyły, aby z posadą trenera pożegnał się Mike Brown.

Jego zadanie było proste – miał niczego nie zepsuć i pozwolić, by Kobe Bryant wspomagany najbardziej utalentowanym supportem w historii klubu z Miasta Aniołów sięgnął po swój szósty mistrzowski pierścień i wreszcie wyleczył się z „kompleksu Jordana". Ale Brown nie potrafił wykorzystać talentów Pau`a Gasola, Dwighta Howarda i reszty. Co więcej – nie panował nad zespołem, co boleśnie obnażył mecz z Detroit Pistons. Decyzja o szybkim zwolnieniu wydaje się więc słuszna. Na nowego coacha media namaszczały Phila Jacksona, który z Bryantem sięgnął po pięć tytułów. W drugiej kolejności wymieniano Mike’a D`Antoniego i Lakers zdecydowali się na tego drugiego. Preferujący szybką, ofensywną grę trener pewnie spodoba się kibicom stęsknionym za „showtime". Ale czy sięgnie po prymat w NBA? W poprzednim sezonie dał plamę w New York Knicks, prowadząc obecnie najlepszy zespół ligi do kompromitującego bilansu (18 zwycięstw i 24 porażek)…