Życie w UK
Wywiad: Zmiana kraju okazała się bardzo dobrym wyborem
Dzisiaj w cyklu „Polish Dream” rozmawiamy z Moniką Lidke – wokalistką, autorką tekstów i muzyki pochodzącą z Lubina na Dolnym Śląsku, a obecnie mieszkającą w Londynie. Artystka łączy jazz i folk dodając francuskie i polskie akcenty oraz latynoamerykańskie dźwięki.
Co Cię skłoniło do przyjazdu na Wyspy?
Po 12 latach pobytu w Paryżu moje życie stanęło w miejscu. W 2004 r. Polska weszła do UE, a Polacy we Francji nadal potrzebowali specjalnych kart pobytu oraz pozwoleń na pracę, które trzeba było odnawiać co rok. Byłam tym bardzo zmęczona.
Jednocześnie zaczęłam coraz bardziej wchodzić w świat jazzu, ale nie mogłam odnaleźć się muzycznie we Francji.
Tymczasem Londyn jest miejscem, gdzie jazz wokalny jest na bardzo wysokim poziomie, są świetni nauczyciele i mnóstwo muzyków z różnych stron świata.
To było bardzo kuszące, artyści czują ciągłą potrzebę rozwoju, nie służy im stagnacja, ale są sposoby radzenia sobie z nią. W moim przypadku zmiana kraju okazała się bardzo dobrym wyborem.
Jak sobie radziłaś zaraz po przyjeździe? Ciężko było się zaadaptować w nowym kraju? Czy od razu wiedziałaś, czym zajmiesz się w Wielkiej Brytanii?
Miałam szczęście, bo życie od razu zaczęło się do mnie uśmiechać. Ludzie również! Od razu zapisałam się na lekcje i warsztaty śpiewu jazzowego, które dały mi dużo energii, chodziłam na ciekawe koncerty.
Zarabiałam na życie ucząc śpiewu oraz języka francuskiego, robiłam babysittingi, a mój angielski szlifował się w międzyczasie.
Poznałam fantastycznych muzyków, napisałam piosenki zainspirowane m.in. życiem w Londynie i nagrałam debiutancką płytę „Waking up to Beauty”, którą Marek Niedźwiecki bardzo ciepło opisał: „Piękna, delikatna, uzależniająca, nie mogę się uwolnić od tej muzyki.” Życie nabrało tempa i kolorów.
Co najbardziej zauroczyło Cię w Brytyjczykach, a co najbardziej denerwuje u nich na co dzień?
Po zestresowanych paryżanach, którzy dzielą włos na czworo i przesadnie wszystko analizują, praktyczni i otwarci londyńczycy okazali się być jak balsam dla mojej duszy. Bardzo lubię spontaniczność w kontaktach i tutaj ją odnajduję.
Na początku szokowało mnie ich poczucie humoru i czasem dochodziło na tym tle do nieporozumień, powoli jednak przyzwyczajam się do tych różnic, w styczniu minęło 9 lat od mojego przyjazdu. Z reguły nie skupiam się na negatywach, trudno więc jest mi powiedzieć, co mnie irytuje.
Ogólnie nie lubię w ludziach nieszczerości i agresji w jakiejkolwiek formie, na szczęście rzadko takie zachowania dostrzegam w moich kręgach.
Gdzie widzisz się za 5 lat? Jakie masz plany na przyszłość?
W Londynie poznałam mojego męża, który rownież jest muzykiem, tutaj urodziłam synka, więc naturalnie widzę się tutaj.
Właśnie wydaję moją drugą autorską płytę, „If I was to describe you”, którą w Polsce objęła patronatem Trójka.
Wystąpiła na niej gościnnie Basia Trzetrzelewska, a naszym wydawcą jest Agencja Polskiego Radia, mam więc nadzieję, że będziemy dużo koncertować nie tylko w UK, ale także w Polsce.
Przy okazji zapraszam państwa serdecznie na nasz premierowy koncert 2 lipca w Pizza Express Jazz Club w Soho.
Moje zawodowe plany na przyszłość to nagrywanie kolejnych płyt, prowadzenie warsztatów wokalnych, podróżowanie z muzyką. A prywatnie, spędzanie jak najwięcej czasu z ludźmi, których kocham.
fot. Dagmara Minkiewicz