Styl życia
Wynik lepszy od gry
Polskiej reprezentacji udało się odczarować Stadion Miejski we Wrocławiu. W stolicy Dolnego Śląska biało-czerwoni nie potrafili wygrać od 31 lat, ale ta sztuka udała się w eliminacyjnym meczu z Mołdawią. Było to jednocześnie pierwsze zwycięstwo w meczu o punkty od maja 2009 roku, kiedy nasi piłkarze pokonali… San Marino.
Inny wynik, niż zwycięstwo z Mołdawią nie wchodził w grę i selekcjoner Waldemar Fornalik doskonale o tym wiedział. W składzie postawił na dwóch atakujących Marka Saganowskiego i Roberta Lewandowskiego, których ze skrzydeł mieli wspomagać Jakub Błaszczykowski i Adrian Mierzejewski. Niestety, pierwsza połowa w wykonaniu Polaków był fatalna. Linia defensywna raziła swoją bojaźliwością w prowadzeniu piłki, pomocnicy ograniczali się do destrukcji, a w grze napastników brakowało jakiegokolwiek zgrania. Gdyby nie rzut karny z 33. minuty, przyznany w cokolwiek kontrowersyjnych okolicznościach i wykorzystany przez naszego kapitana mecz mógłby się zupełnie inaczej ułożyć. Trafienie dołożył jeszcze Jakub Wawrzyniak w 81. minucie i mogliśmy się cieszyć z kompletu punktów. Szkoda tylko, że styl, w jakim zespół Fornalika je wywalczył, pozostawia wiele do życzenia.