Styl życia
Wielki blef oscarowy
Większość z nas oglądając film „Czarny łabędź” miało zapewne wrażenie, że Natalie Portman swojego Oscara dostała za szczególny wysiłek, jaki włożyła w treningi baletowe. Nic bardziej mylnego. Tańcząca aktorka, którą widać na ekranie, to wcale nie Natalie, tylko jej dublerka.
Sarah Lane, której wyćwiczone i zwinne ciało widzimy w filmie „Czarny łabędź”, ma poważne pretensje do producentów. Nagłośnili oni ogromne zaangażowanie Natalie Portman, które miało się sprowadzać głównie do jej umiejętności tanecznych, popartych wyjątkowym wysiłkiem. Jeśli oglądaliśmy film z takim nastawieniem – przyjmując, że tańcząca aktorka, to faktycznie Natalie Portman – najprawdopodobniej nikt nie mógł się oprzeć zachwytowi. Niestety daliśmy się zwieść. Umiejętni graficy dokonali doskonałych przeróbek, dzięki którym jesteśmy w stanie patrzeć na piękną twarz Natalie i zwinne ciało dublerki.A rzekoma wiadomość o tym, że w 1,5 roku zdobywczyni Oscara zdobyła tak trudne umiejętności taneczne, które innych kosztują wiele lat ciężkiej pracy, okazała się nieprawdą.
Powstaje teraz pytanie: za co Portman otrzymała prestiżową statuetkę? Czy komisja Amerykańskiej Akademii Filmowej również nie zdawała sobie sprawy z istnienia utalentowanej dublerki? Według tancerki baletowej – Sarah Lane – w scenach, na których widać ciało bohaterki, zaledwie 5% należy do Natalie Portman. Oskarżenie Lane wydaje się w tym wypadku zasadne. Wpajanie w ludzi przekonania o tym, że taka forma jest możliwa do osiągnięcia w 1,5 roku, bagatelizuje wysiłek zawodowych balerin, które przeznaczyły na nieludzkie treningi wiele lat swojego życia.