Życie w UK

W naszych polskich kręgach

Zabiegani Polacy na Wyspach mają wiele obowiązków i coraz mniej czasu na ich wykonanie. Wielu z nich znajduje jednak parę minut, aby wesprzeć kogoś, kto tej pomocy bardzo potrzebuje. Pytania: „pójdziesz ze mną do banku?” czy „pomożesz mi przetłumaczyć ten list?” są często zadawane przez bliższych lub dalszych znajomych, którzy nie radzą sobie z realiami życia za granicą.

W naszych polskich kręgach

Kolejowe aspiracje Anglików >>

Kłamstwo – nałóg emigranta >>

Niektórzy potrafią wesprzeć bezinteresownie, a inni zasłaniają się brakiem czasu. Niektórzy jednak potrafią powiedzieć: „pomogę, ale za 10 funtów”.

Polacy przebywający na stałe w Wielkiej Brytanii często wyświadczają sobie przysługi i oferują bezinteresowną pomoc. Są też tacy, którzy na swoich rodakach zarabiają duże pieniądze, żerując na ich braku znajomości języka angielskiego czy braku doświadczenia w życiu na obczyźnie. Jest i trzecia grupa – to ludzie, którzy wolą się żyć blisko z Anglikami. Te trzy grupy lubią się wzajemnie oceniać i wytykać sobie błędy.

Bezinteresowność to wielki skarb
Pani Agnieszka mieszka w Londynie od ponad 20 lat i chociaż swoje życie w Polsce pamięta jak przez mgłę, to wyraźnie czuje więzy krwi z innymi Polakami. Sama rzadko potrzebuje pomocy, ponieważ język opanowała do perfekcji i zgromadziła pokaźny majątek na kupnie i sprzedaży nieruchomości. Skupia się teraz na pomocy tym, którzy czują się zagubieni. – Często widzę ludzi w krytycznej sytuacji – mówi. – Wielu z nich przyjeżdża bez grosza i nie może wynająć mieszkania. Agencje zazwyczaj wymagają depozytu i umowy o zatrudnieniu. Pani Agnieszka często wynajmuje pokoje Polakom, którzy nie mają gdzie mieszkać i pobiera minimalne stawki, pozwalając im stanąć na własnych nogach. – Często jem u niej obiady, jest wspaniałą kucharką. Tydzień temu podwiozła mnie do pracy w mój pierwszy dzień, ponieważ nie wiedziałam jak dojechać – mówi o pani Agnieszce jedna z jej lokatorek. W Londynie mieszka wielu ludzi, którzy potrafią dostrzec problemy innych i pomóc tak, jak to robi pani Agnieszka.
Wiesław, który mieszka w zachodnim Londynie, otworzył niedawno polską restaurację. Jest w okolicy znany ze swojego dobrego serca i wielu Polaków dostało od niego darmowe obiady, czekając na swoją pierwszą wypłatę. Wieśka uwielbiają wszyscy w okolicy. On sam nie płaci nic za wszelkiego rodzaju naprawy. Gdy pęknie rura czy zepsuje się zmywarka, zawsze znajduje się grupa wdzięcznych ludzi, którym wcześniej pomógł. Nie trzeba mieć jednak swojego biznesu, aby coś przewieźć, przetłumaczyć czy naprawić.

Polscy biznesmeni
Nie każda pomoc jest bezinteresowna. Niektórzy założyli w Anglii firmy opierające się głównie na polskich klientach. Pan Artur jest w Anglii od 5 lat. Ma stałą pracę, ale po godzinach naprawia komputery. To taki mały dodatek do 12-godzinnej zmiany w magazynie. Wszyscy w okolicy znają Artura; przynajmniej wszyscy Polacy. Każdy zawirusowany lub uszkodzony sprzęt prędzej czy później trafia w jego ręce. Większość Polaków wybiera jego usługi, pomimo że nie należą do najtańszych. 60 -100 funtów za naprawę laptopa to spore obciążenie finansowe, szczególnie gdy są to drobne usterki, które wymagają paru minut pracy. Dlaczego Artur jest więc taki popularny? Wybierają go osoby, które wolą mieć polskie oprogramowanie, a w okolicy nie ma nikogo, kto oferowałby konkurencyjne stawki. Są też tacy, którzy zwyczajnie myślą, że Polak zrobi to lepiej. – To taki polski stereotyp – mówi 30 –letni Grzegorz, sąsiad Artura. – Przy okazji założy polską wersję Windows’a i ściągnie parę nielegalnych plików.  I co najważniejsze, nie trzeba się o to wszystko prosić, bo Artur wie, że nie chcę płacić dodatkowo za żadne programy. Nie zawsze jest to takie oczywiste dla angielskich punktów serwisowych, które pobierają opłaty za licencje. Pan Artur wie dobrze, że tu leży jego mocny punkt. Naprawa komputerów to tylko jedna z wielu polskich usług oferowanych w Londynie.

Dobra obsługa jest w cenie
Wiele Polek niechętnie powierza swoje włosy, skórę i paznokcie nieznanej fryzjerce lub kosmetyczce. – Kiedyś poszłam do angielskiego salonu kosmetycznego i już więcej tam nie wrócę – mówi 25-letnia Ania. – Mój angielski jest na dobrym poziomie, ale mimo wszystko przekazanie fryzjerce tego, co chciałabym zrobić ze swoją fryzurą było niemal niemożliwe. W efekcie nasze wizje się minęły i salon opuściłam z fryzurą, która przypominała skrzyżowanie mojego pudla z lalką Barbie. Na szczęście w Londynie rośnie liczba salonów fryzjerskich oferujących polskie usługi. Pomimo, że ceny odzwierciedlają bardziej angielskie niż polskie realia, Polki wolą tam chodzić. Bożena prowadzi swój zakład w Londynie od 4 lat. 80% jej klientek to Polki, z których wiele dojeżdża z daleka. – Czują się pewniej, bo wiedzą jak przekazać swoje oczekiwania. Również mnie łatwiej jest zrozumieć ich potrzeby, gdy są przekazywane w znajomym języku – mówi Bożena. – Wydaje mi się, że  moje polskie klientki opuszczają salon bardziej zadowolone. Oferuję i wykonuję usługi w taki sam sposób, w jaki robi się to w Polsce – dodaje. 20% klientek Bożeny to lokalni Brytyjczycy, których przyciąga bliskość salonu. Różnice w stylu, modzie i bariera językowa sprawiają jednak drobne problemy w ich obsłudze.
Odmienność kulturową widać również w tradycjach kulinarnych. Miłość do schabowego czy chleba ze smalcem przekłada się na wszechobecne w Anglii polskie produkty i polskie sklepy, które wyrastają w Londynie jak grzyby po deszczu. Popularnością i zaufaniem cieszą się również polscy lekarze, którzy kojarzą się z wysokim poziomem edukacji i zdolnością postawienia mądrej diagnozy. – Angielska służba zdrowia doprowadza mnie do białej gorączki – mówi 40-letnia Danka. – Pamiętam, że rok temu źle się poczułam i zostałam wysłana do jednego z londyńskich szpitali – mówi. Po wypełnieniu formularza nie została zakwalifikowana do grupy wysokiego ryzyka, więc lekarz zwyczajnie odesłał ją do domu. Dopiero gdy kobiecie zrobiło się słabo i zaczęła mdleć, zabrano ją na oddział. Podejście do pacjentów znacznie różni się w Anglii, gdzie często trzeba się mocno postarać, aby otrzymać skierowanie na podstawowe badania. To wyjaśnia popularność polskich lekarzy, którzy otworzyli prywatne praktyki na najwyższym poziomie. 

Na swojego szczekasz?
Nie każdy Polak wyjeżdżający do Anglii chce pozostać blisko swojej kultury i tradycji. Jest wielu ludzi, którzy z różnych powodów decydują się unikać własnych rodaków. Powodem tego może być fascynacja nową kulturą lub zwyczajnie złe doświadczenia z przeszłości. – Mój chłopak jest Anglikiem – mówi 30-letnia Olga. – Pomimo że jesteśmy ze sobą już 3 lata, to wciąż się wstydzę na widok niektórych zachowań moich rodaków. Kiedy ostatnio przechodziliśmy przez park, zobaczyłam grupę około 20 ludzi. Palili nielegalne ognisko, pili wódkę z butelek i głośno przeklinali. Zrobiłam się czerwona, kiedy usłyszałam język polski – mówi Olga. Chociaż wiem, że mój chłopak mnie zna i wie, że nie każdy się tak zachowuje, to i tak nie przestaję się wstydzić za tych, którzy przekraczają granice dobrego wychowania. Niestety często złe zachowanie mniejszości wyrabia opinię na temat ogółu.

Prawo do wolnego wyboru
Często wolimy pomóc rodakowi niż osobie o innej narodowości. To z pewnością jest jakiś sposób na patriotyzm. Czy jednak każdy lekarz to musi być doktor Nowak, a mechanik zawsze musi się nazywać Krzysiek? Wielu Polaków na emigracji tworzy swoje mikrośrodowiska, ale są też tacy, którzy wybierają pełną asymilację. – Ja mam znajomych z całej Europy, a nawet spoza niej. Nie lubię się zamykać w swojej kulturze – mówi 21-letni student, Marcin. – Znam ludzi z różnych krajów i fascynuje mnie odkrywanie nowych kultur. To wcale nie znaczy, że ludzie tacy jak Marcin nie mają wśród znajomych żadnych Polaków. – Przyjaźnię się z ludźmi za to jacy są i jednym z moich najbliższych znajomych jest właśnie Polak – mówi Marcin.
Życie za granicą stawia przed wyborami, których nie doświadcza się w swoim własnym kraju. Czy zaprosić kolegę Anglika na imprezę urodzinową, na której będzie on i 20 Polaków? Czy poznać chłopaka z koleżankami, które będą cały czas plotkować przy nim w języku polskim? Z drugiej strony Anglik nie zrozumie, dlaczego kawał o Polaku, Rusku i Niemcu jest taki śmieszny i nie można iść z grupą zaprzyjaźnionych Brytyjczyków na polski film w kinie. Dlatego trzeba umieć pielęgnować relacje z Polakami, którzy rozumieją nasze tradycje, sposób bycia i zachowania, jak również poznawać nowe kultury i narodowości. Wszystko jest dla ludzi, pod warunkiem, że potrafi się znaleźć odpowiedni balans.
Karolina Pysz / Fot. Thinkstock

Kolejowe aspiracje Anglików >>

Kłamstwo – nałóg emigranta >>

author-avatar

Przeczytaj również

Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnegoWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnegoRusza śledztwo w sprawie Polaka, który zabił siebie i dwie córki. Czy można było uniknąć tragedii?Rusza śledztwo w sprawie Polaka, który zabił siebie i dwie córki. Czy można było uniknąć tragedii?Holenderski senat odrzucił przepisy antydyskryminacyjne w miejscu pracyHolenderski senat odrzucił przepisy antydyskryminacyjne w miejscu pracy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj