Styl życia
Viva España!
W zeszłą niedzielę mieszkający w Londynie Hiszpanie mieli wielki powód do radości. Ich kraj, po raz pierwszy od 44 lat, zdobył mistrzostwo Europy w piłce nożnej.
Co roku pod koniec czerwca hiszpańska społeczność mieszkająca w Londynie organizuje imprezę w szkole przy Portobello Road. W zeszłą niedzielę przybyło tu kilkaset osób. Hiszpański taniec i muzyka cieszyły się jednak znacznie mniejszą popularnością od ekranu, na który rzucany był obraz z transmisji finałowego meczu piłkarskiego Euro 2008. Kibicowali wszyscy: od najmłodszych, którzy zajęli pierwsze miejsca, po najstarszych gości, którzy z większej odległości, ale nie bez zaangażowania, śledzili grę swojej reprezentacji popijając tradycyjną Sangrię. Wielu mężczyzn ubranych było w czerwono-pomarańczowe koszulki – obowiązkowo z numerem 9 i nazwiskiem F. Torres. Emocje sięgnęły zenitu w 33. minucie pierwszej połowy, kiedy to właśnie Fernando „el niño” Torres strzelił jedynego, zwycięskiego gola w spotkaniu. Hiszpanie żywiołowo reagowali w każdej sytuacji, która zagrozić mogła ich drużynie i przy kolejnych atakach na niemiecką bramkę.
Niemal natychmiast po meczu szczęśliwi kibice ruszyli do centrum Londynu, za cel obierając skrzyżowanie Piccadilly Circus i plac Trafalgar Square. Śpiewy słychać było w metrze i na ulicach, wiele z przejeżdżających aut wywieszone miało hiszpańskie flagi, nie milkły klaksony. Kibice zatrzymywali po drodze przechodniów i pojazdy, słychać było niekończące się okrzyki: „Campeones, campeones” i „Viva España!”. Na głównym placu metropolii zebrało się ponad tysiąc osób, głównie mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego, chociaż nie zabrakło też grupki Niemców. Kilkadziesiąt najbardziej rozemocjonowanych kibiców hiszpańskich bawiło się w fontannie. Reszta, otoczona kordonem policji, śpiewała do rytmu wybijanego przez bębny. Zabawa trwała do wczesnych godzin porannych.
Błażej Zimnak
[email protected]