Uśmiech Jacka Nicholsona

Los Angeles Lakers mieli w tym sezonie przenieść grę na inny poziom – niedostępny dla innych zespołów NBA. Ale zamiast bić rekord Chicago Bulls z 1997 roku (72. zwycięstwo przy zaledwie 10 porażkach) „Jeziorowcy\” wleką się w ogonie Konferencji Zachodniej.

Zespół wzmocniony Steve`m Nashem i Dwightem Howardem miał gromić swoich rywali i szykować się na bitwę o tytuł, ale na razie musi walczyć o udział w play-offs. Lakersi fatalnie zaczęli sezon – notowali najgorsze od 10 lat wyniki. Ich obrona nie istniała, Howard grał, jak swoja babcia, Nash narzekał na kontuzje, a Kobe Bryant monopolizował grę w ataku. Trener Mike D`Antoni zupełnie nie radził sobie z zespołem po brzegi napakowanym talentem, aż wreszcie coś zaskoczyło. Z ostatnich pięciu meczy, aż cztery udało się wygrać (z Oklahomą, Nowym Orleanem, Minnesotą i Detroit). Gra wreszcie się klei, Bryant podaje, a Howard jest pod koszem defensywną bestią. Choć droga 16-krotnych mistrzów NBA do play-offs wciąż jest długa – z bilansem 22-26 są na dziesiątej pozycji, ale nadzieja wróciła. Uśmiech coraz częściej gości na twarzy Jacka Nicholsona, który uchodzi za jednego z największych fanów „Lejków" w Hollywood.