Tysiące imigrantów koczują na brytyjskiej granicy

W porcie Calais przebywa obecnie 2500 imigrantów, którzy zdaniem burmistrz miasta „są gotowi umrzeć” byle by tylko przedostać się do na Wyspy. Brytyjscy parlamentarzyści orzekli, że system imigracyjny jest w rozsypce i zaapelowali do premiera o przedsięwzięcie bardziej zdecydowanych kroków.

Z raportu przygotowanego przez Public Accounts Committee wynika, że funkcjonujący obecnie system jest niewydolny, w wyniku czego ewidencja imigrantów, którzy wjeżdżają co UK jest niemożliwa. Kilka miesięcy temu na jaw wyszło, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie może doliczyć się 175 tys. osób. Autorzy obecnego raportu piszą o 11 tys. uchodźców, którzy, po tym jak odmówiono im prawa azylu, „rozpłynęli się w powietrzu”.
Raport powstał w odpowiedzi na decyzję MSW, które zdecydowało, że nie będzie wspierać akcji poszukiwawczo-ratunkowych imigrantów docierających do Europy przez morze Śródziemne. British Refugee Council ostrzega, że taka decyzja przyczyni się do wielu „niepotrzebnych śmierci, tuż na progu Europy”.

Podobnymi argumentami posługiwała się burmistrz francuskiego Calais, Natacha Bouchart, podczas spotkania w Parlamencie.

Zdaniem burmistrz, za problem imigrantów koczujących na granicy częściowo odpowiedzialne są same brytyjskie władze, które nie robią nic, aby pozbyć się opinii „imigranckiego El Dorado”. Bouchart stwierdziła, że przebywający w Calais imigranci, pochodzący głównie z Erytrei, Etiopii, Sudanu, Syrii i Egipu, „są gotowi umrzeć”, żeby tylko przedostać się na drugą stronę kanału. Wielu z nich słyszało bowiem, że po przyjeździe na Wyspy uzyskają status azylanta uprawniający ich do pobierania zasiłku w wysokości 36 funtów tygodniowo.

Bouchart zaapelowała do brytyjskich parlamentarzystów, o przeniesienie kontroli granicznej z powrotem do Dover.