Życie w UK

Tydzień budowlańca

„Irish Independent” opublikował dane, które wstrząsnęły tym krajem. Przemysł budowlany w Irlandii już nie tylko dogorywa, ale leży.

Tydzień budowlańca

Irlandia: Śluby homoseksualistów >>

Irlandia: Polak zmuszony do przemytu >>

Dla wielu, zwłaszcza Polaków, nie była to nowość, ale potwierdzenie tego, o czym wszyscy wiedzą. Do końca przyszłego roku miejsce pracy straci w budowlance niemal 70 tysięcy osób.
– Nie mam złudzeń, kończy się słodkie, bogate życie w Irlandii – mówi Marcin, zbrojarz. – Od jesieni zeszłego roku jest coraz gorzej, a szanse na poprawę – żadne. Co dalej? Nie wiadomo. Marcin, podobnie jak wielu innych Polaków, problem z pracą miał od zawsze. – Kiedy tu przyjechałem, było znacznie łatwiej, ale Irlandczycy niechętnie rejestrowali nas w Tax Office. Wiadomo, zawsze jest lepiej zachować kilka euro w kieszeni niż płacić podatki czy składki zdrowotne – mówi. – Prawie rok pracowałem na czarno. Oczywiście wiedziałem o tym, ale nic nie mówiłem, bo płacili mi nieźle, jestem młody, zdrowy. Nie ma się co martwić. Ale kiedy mnie zwolnią, będzie problem, bo na zasiłek dla bezrobotnych nie mam szans absolutnie żadnych.

Poniedziałek

Łukasz w Irlandii mieszka już cztery lata. Przyjechał, kiedy jeszcze na Wyspie brakowało rąk do pracy. – Irlandczycy byli zdecydowanie bardziej sympatyczni niż teraz. My wypełnialiśmy lukę, jaką mieli na rynku pracy. Teraz to zupełnie inny kraj… – zawiesza głos. Jego problemy zaczęły się w lutym. Koniec budowy autostrady. Wszystkie mosty oddane do użytku. Owszem, szybko znalazł pracę, ale nie w zawodzie. Był cieślą szalunkowym. Od marca zmywa naczynia w jednej z restauracji w Dublinie. – Codziennie wysyłam kilkanaście CV i nic – mówi.
– Ale nie jest źle, nie narzekam. Innym jest znacznie gorzej, wielu z moich znajomych zdecydowało się wracać. Ja nie wracam, bo nie widzę sensu w powrocie do kraju, gdzie nikt na mnie nie czeka – dodaje.

Wtorek

Teresa pracuje na lotnisku. Sprząta. – Pracuję w poniedziałki, środy, piątki i soboty – mówi. – Z wykształcenia jestem inżynierem budownictwa. Przyleciałam zaraz po dyplomie – wyjaśnia. – Ale do dziś pracy w zawodzie nie znalazłam. Właśnie dlatego zdecydowała się sprzątać na lotnisku. – Mam czas na znalezienie dobrej pracy, uczę się angielskiego, idzie mi nieźle, więc się nie martwię – dodaje.

Środa

Krzysztofa i Mariana spotkałem w FAS. To odpowiednik polskiego „pośredniaka”. – Jesteśmy gipsiarzami – wyjaśniają. – Mamy pracę u Polaka, na czarno. On jest podwykonawcą na irlandzkiej budowie. Nic nadzwyczajnego, wykańczamy osiedle domków koło Dublina – tłumaczy.
– Dzisiaj nie poszliśmy, bo czas najwyższy poszukać czegoś legalnego, z kontraktem i składkami emerytalnymi. Czas ucieka, a my nie robimy się młodsi – dodają ze śmiechem. Obaj zarejestrowali się, obejrzeli oferty pracy, ale niczego dla siebie nie znaleźli. – Czy chcemy wracać? Niespecjalnie. Obaj wyjechaliśmy z Polski, bo nie mogliśmy znaleźć tam dla siebie zatrudnienia. Nie sądzę, żeby coś się zmieniło w ciągu roku. Ale jasne – są tacy, którzy nie wytrzymują i pakują swoje manatki. My jeszcze sobie trochę poczekamy.

Czwartek

Zbyszek w każdy czwartek kupuje jedną z polskich gazet ukazujących się w Irlandii. Po co? Regularnie czyta rubrykę „dam pracę”. – Nie znam języka, jestem tylko pomocnikiem budowlanym. Od kilku miesięcy szukam pracy – tłumaczy. Do tej pory z językiem kłopotu nie było, na każdej budowie, gdzie pracowałem byli zatrudnieni tłumacze. Ale teraz większość budów albo zakończono, albo wstrzymano. Wszędzie redukcje etatów. Jednak, jego zdaniem, wcale nie jest tak źle, jak to wygląda. Kryzys jest w całej Europie, a Irlandia odczuwa go chyba najmniej. Choć pracy szuka od wielu tygodni, niezbyt się tym przejmuje. – Żona ma pracę, ja dorabiam jako malarz, hydraulik i „złota rączka” – mówi ze śmiechem. – Na pomoc socjalną nigdy nie liczyłem, więc dlaczego teraz mam liczyć? Jego znajomi na irlandzkim systemie pomocy socjalnej nie zostawiają suchej nitki. – Są tacy, którzy na zasiłek rodzinny czekają ponad dwa lata, nie będę się poniżał – mówi – i prosił „Irysów” o pomoc. Sam sobie znajdę pracę, poradzę sobie – dodaje.

Piątek

– Dzisiaj jest bardzo „busy” – mówi Ania, menedżer w jednym z hoteli. – Zwłaszcza w barze. Cała, w zasadzie, obsługa to Polacy – mówi. – Nie, nikt tu nie ma hotelarskiego wykształcenia, każdy ma jakąś przeszłość, ale większość Polaków w Irlandii nie pracuje w swoim zawodzie – mówi. Będzie gorąco, bo jak w każdy piątek po brzegi wypełniają się tutejsze puby i restauracje. – Takie mają zwyczaje – wyjaśnia Ania. – Kończy się tydzień, zaczyna się zabawa. To dotyczy również Polaków, naszej nacji takie zwyczaje bardzo odpowiadają – dodaje z uśmiechem. Przede wszystkim budowlańcom. Oni najczęściej w soboty i niedziele nie pracują, więc podobnie jak reszta mieszkańców Wyspy, świętują.

Sobota

– Jak to nie ma pracy? A gdzie ja jadę na kacu w sobotę rano? – Janusz nie ukrywa zdziwienia. – Jest praca tyle, że nie dla wszystkich – wyjaśnia. Trzeba wiedzieć, gdzie uderzyć, jakie drzwi otworzyć – mówi ze znawstwem. – Słyszałem, że pod Galway otwarto na wiosnę budowę nowej autostrady. Wiem, że potrzebują ludzi. Ale to kosztuje. Ile? – Nie wiem na pewno, jednak słyszałem to od kilku osób. Podobno wykładasz 3000 euro i pracujesz z dobrymi zarobkami. Zbrojarz może mieć nawet półtora tysiąca na tydzień, po dwóch tygodniach się zwraca – dodaje z uśmiechem. Niemniej Janusz uważa, że w Irlandii nie ma dla niego przyszłości.

Co dalej?

Jeszcze nie wie. Myślał o wyjeździe do Norwegii, bo tam ciągle potrzebują robotników. Jeśli nie, być może Kanada, być może Australia. Na pewno nie Polska. – Ostatnio dałem się oszukać – mówi. – W jednym z serwisów informacyjnych zobaczyłem prezesa jednej z firm budowlanych, który w łódzkim pośredniaku szukał pracowników. Powiedział do kamery, że zatrudni za 8000 złotych budowlańców. Zadzwoniłem, znalazłem tę firmę i… dowiedziałem się, że to była manipulacja. 8000 to może doświadczony inżynier zarobi. Operator maszyn nadal ma 10 zł na godzinę, czasem oferują 15. Szkoda, ale w jego przypadku to nie pierwsze oszustwo, z jakim się spotkał ze strony rodaków z kraju. – Przywykłem już do mydlenia oczu – śmieje się mężczyzna. – Nie martwię się takimi drobiazgami, jak obiecanki mediów czy apele rządu. Ja mam swoje życie, swój rozum. Skończy się praca w Irlandii, poszukam gdzie indziej. Jutro niedziela, można się wyspać – dodaje.

O pracę w Dublinie łatwo nie jest. Część rodaków zdecydowała się wracać. Zdaniem ekspertów będzie coraz ciężej. W Irlandii wybudowano już większość z rzeczy, które wybudować zaplanowano. Co będzie dalej? Nie wiadomo. Wiadomo jednak na pewno, że rynek pracy mocno się skurczył. Problem bowiem w tym, że w ciągu kilkunastu lat gwałtownego rozwoju gospodarczego tego kraju zapomniano o tym, by rozbudować przemysł. Przed rządem batalia o nowe miejsca pracy. Tyle że tym razem nie wiadomo czy pomoże w tym Unia Europejska. Irlandczycy bowiem w referendum zdecydowanie opowiedzieli się przeciwko Traktatowi Lizbońskiemu.

Przemysław Żyła

Irlandia: Śluby homoseksualistów >>

Irlandia: Polak zmuszony do przemytu >>

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj