Życie w UK

“Ty polska świnio!” Ile razy to słyszałeś?

Bob Dylan śpiewał o tym, że czasy się zmieniają. No i proszę! Wydaje się, że moment, kiedy Brytyjczycy chwalili nas publicznie za pracowitość i sumienność odszedł w niepamięć bezpowrotnie.

“Ty polska świnio!” Ile razy to słyszałeś?

Bo oto teraz publicznie mówi się coraz częściej i coraz ostrzej o imigrantach z Europy Wschodniej. A brytyjscy politycy, na pierwszych stronach gazet, bądź to kajają się za błędne decyzje w sprawie otwarcia granic, bądź to głośno zastanawiają się, jak skubanych Polaków wykurzyć z brytyjskiego ula.

Marek to imigrant z olbrzymim stażem na Wyspach. Mieszkał i pracował m.in. w Londynie, Bristolu, Gloucester, Ipswich, Taunton i Weston Super Mare.
– Po raz pierwszy do Anglii przyjechałem w 1991 roku. Bywałem tutaj często jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii i nigdy nie spotkałem się z wrogością tubylców. Aż tu, pewnego jesiennego wieczoru w 2011 roku, byłem świadkiem burdy w pociągu jadącym z Taunton do Bristolu.

Grupa pijanych, angielskich chuliganów rozrabiała w wagonie. Konduktor próbował zapanować nad sytuacją, a oni, w rewanżu, posłali mu „fucki” we wszystkich możliwych tonacjach i nazwali dwornie i wielokrotnie „polską świnią”. Byłem mocno zdziwiony. Ale z drugiej strony to należało się tego, prędzej czy później, spodziewać.

Klimat ekonomiczny nie jest już tak dobry jak kilka lat temu, a Brytyjczycy starają się znaleźć przyczyny złego stanu rzeczy czyli bezrobocia, niskich zarobków i rosnących kosztów utrzymania. Podejrzewam, że gdyby gospodarcza hossa nadal trwała, to nikt nie zawracałby sobie głowy ilością Polaków na Wyspach.

A tak mówi się o tym coraz częściej i, nawet, traktuje zjawisko jako problem. Jakiś czas temu na Gloucester Road w Bristolu wisiał olbrzymi billboard z hasłem: „Zatrzymać emigrację z Unii Europejskiej”. Rzecz nie do pomyślenia, jeszcze jakieś pięć lat temu.

Przykład idzie z góry

Rzecz nie do pomyślenia kilka lat temu, ale wychodzi na to, że brytyjskie elity zdają się żałować decyzji w sprawie Polaków. Mówi się o tym coraz częściej publicznie. Jack Straw, były sekretarz stanu z ramienia Partii Pracy, nie przebierał ostatnio w słowach mówiąc o Polakach. Otwarcie granic dla nas nazwał „spektakularną pomyłką”.

Dodał oczywiście, że intencje ówczesnego rządu były świetlane, ale całą akcję spaprano opierając się na błędnych prognozach i fałszywych założeniach. To fakt. Bo po otwarciu granic byliśmy świadkami olbrzymiej fali emigracji z Polski na Wyspy. Nikt nie potrafił przewidzieć tak masowego exodusu i nikt nie podejrzewał, że Polacy są aż tak mobilnym narodem.
Podgrzanie atmosfery mogą spowodować też uwagi następcy Jacka Strawa na stanowisku sekretarza stanu: David Blunkett mówi publicznie o Romach ze Słowacji, którzy po przyjeździe do Zjednoczonego Królestwa zamykają się we własnych gettach, izolują od miejscowej społeczności i żyją w sposób, który narusza podstawowe normy sanitarne przyjęte w cywilizowanym kraju.

– To dość nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że obie te wypowiedzi pojawiły się w mediach w tym samym czasie – mówi Marek.

– Z własnego doświadczenia wiem, nie obrażając nikogo, że wiedza z zakresu geografii nie jest najmocniejszą stroną przeciętnego Brytyjczyka. Pamiętam, jak w czasie moich pobytów tutaj, w latach dziewięćdziesiątych, pytano mnie m.in. o to czy tydzień w Polsce też ma siedem dni. A pani na poczcie sprzedawała mi znaczki typu „Filipiny i reszta świata”, gdy wysyłałem list do ojczyzny.

Obawiam się więc, że kiedy przeciętny Brytyjczyk usłyszy o Romach z Europy Wschodniej i Polakach z Europy Wschodniej to może powstać dość niebezpieczny koktajl. Nawet mimo faktu, że Polacy są jakby naturalną częścią wyspiarskiego krajobrazu od ponad dziewięciu lat – dodaje Marek.

Imigrant kiepskiej jakości

Stara prawda głosi, że ważniejsza jest jakość, a nie ilość. No właśnie. Nie od dzisiaj pojawiają się głosy, m.in. w polskojęzycznych mediach na Wyspach, że poziom polskich imigrantów po roku 2004 nie jest, delikatnie mówiąc, najwyższego sortu, a jedynym wyrazem krzewienia świadomości narodowej na obczyźnie są zakupy w polskim sklepie.

– Bez urazy, ale coś w tym jest – mówi Marek. – Pracowałem w różnych zespołach i w różnych miejscach i bywało, że polski materiał ludzki był do bani. Dość ciasny światopogląd, fatalne maniery, potrzeby kulturalne wyznaczane ilością cali w telewizorze i nieustanna propaganda własnego sukcesu życiowego. To ciągłe „ja i ja”. Nawet na krótką metę działa to strasznie na nerwy.

No, ale z drugiej strony my jesteśmy tylko imigracją ekonomiczną a nie, jak po drugiej wojnie światowej bywało, patriotyczną i w, dużej mierze, intelektualną. Poza tym, będę trochę złośliwy: tym, co się czepiają naszej jakości radzę spojrzeć na angielską wartość turystyczną, choćby w Krakowie.

Miejsce znane jest jako popularny punkt docelowy Brytyjczyków w temacie organizacji „stag nights” i „hen nights” i słynnych, opisywanych przez polskie media, awantur z tego tytułu. Wychodzi więc na to, że i tak jesteśmy lepsi od naszych gospodarzy. Bo oni jeżdżą do nas, by tylko ciężko pić – a my u nich i pijemy i jeszcze – przede wszystkim – ciężko pracujemy.

 

Radosław Purski

author-avatar

Przeczytaj również

Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj