Życie w UK
Trzech polskich emigrantów zginęło w pożarze domu dla pracowników tymczasowych
W miniony czwartek w pożarze budynku mieszkalnego w centrum Reykjaviku zginęło trzech imigrantów z Polski. Dramatyczna akcja ratunkowa trwała do piątku, a ludzie ratowali swoje życie skacząc z okien.
Jak donosi islandzka gazeta "Frettabladid" w momencie wybuchu pożaru w budynku przebywało do 10 osób. Ogółem mieszkały w nim 73 osoby. W zdecydowanej większości byli to obcokrajowcy – wśród nich byli również Polacy (28 osób), a także Łotysze (28 osób), Litwini (12 osób), Rumuni (trzy osoby) i Hiszpani. Jak podaje Polska Agencja Prasowa był to po prostu dom przeznaczony dla pracowników tymczasowych, "sprowadzanych" z innych krajów.
Demonstracja dla polskich ofiar tragedii
Już przynajmniej w 2015 roku pojawiły się pierwsze skargi dotyczące stanu budynku. Jak donosi islandzki portalu Mbl.is jeden z lokatorów miał się skarżyć na złe warunki mieszkaniowe. W 2019 roku kwestię te podniósł islandzki związek zawodowy Efling
W związku z tą tragedią w Reykjaviku odbyła się demonstracja, w której uczestniczyło około 300 osób. Jak podaje PAP parlamentarzyści, burmistrz miasta, straż pożarna, przedstawiciele związków zawodowych, a także inni Islandczycy oraz imigranci, nie tylko z Polski ruszyli sprzed parlamentu pod zgliszcza budynku, gdzie złożyli kwiaty.
"Największa tragedia Polonii na Islandii"
Komentując dla polskich mediów tę sprawę, jedna z organizatorek protestu, który miał miejsce w minioną niedzielę, mówiła, że w tym przypadku "nie można mówić jako o wypadku tylko o zabójstwie przez zaniedbanie". "O tym budynku od lat wiedzieli wszyscy, od związków zawodowych po władze miasta. Nikt z tym nic nie zrobił" – mówiła w rozmowie z PAP Wiktoria Joanna Ginter z islandzkiej Partii Piratów.
Dzień wcześniej, w sobotę w intencji ofiar w katedrze rzymskokatolickiej odprawiona została msza. "Największą tragedię w historii polskiej Polonii na Islandii" – w taki sposób lokalne media opisują te wydarzenia.