Życie w UK
Theresa May największym wrogiem imigrantów z UE! Nie chce słyszeć o złagodzeniu polityki imigracyjnej
To już pewne – największym wrogiem Polaków i innych imigrantów z UE, którzy mieszkają i ciężko pracują na Wyspach, jest Theresa May. Premier nie chce nawet słyszeć o tym, żeby złagodzić po Brexicie założenia forsowanej przez siebie polityki imigracyjnej.
Od momentu objęcia urzędu premiera, Theresa May nieustannie zapowiada, że jej celem jest zmniejszenie imigracji netto poniżej 100 tys. osób rocznie. Premier chce tym samym wypełnić obietnicę złożoną brytyjskiemu społeczeństwu po referendum ws. Brexitu, zgodnie z którą Wielka Brytania ma odzyskać pełną kontrolę nad kształtowaniem swojej polityki imigracyjnej.
Imigrantki pobiły rekord urodzeń na Wyspach! Właśnie opublikowano raport ONS
Problem jednak w tym, że w rządzie Theresy May ze świeczką idzie szukać ministrów, którzy całkowicie popieraliby jej stanowcze stanowisko w kwestii ograniczenia liczby imigrantów przybywających na Wyspy. Co jakiś czas do mediów wyciekają informacje, które pokazują, że kolejni ministrowie nie zgadzają się na restrykcyjną ilość cudzoziemców proponowaną przez May.
Jakie są dobre strony Brexitu? Oto one
Stanowiska premier w zakresie rocznej liczby imigrantów wjeżdżających legalnie na Wyspy z pewnością nie popiera minister spraw wewnętrznych Amber Rudd, która zlecając niedawno niezależnej organizacji Migration Advisory Committee przygotowanie raportu dotyczącego skali migracji z krajów UE nawet nie zająknęła się o docelowej liczbie 100 tys. Rudd zdaje się w kwestii imigracji popierać wpływową liderkę szkockich konserwatystów, Ruth Davidson, która niedawno zaapelowała do rządu w Londynie o skończenie z„prostymi sloganami”. – Musimy się siebie zapytać, czy ta docelowa liczba jest odpowiednia – napisała Davidson na łamach dziennika „The Daily Telegraph”.
Restrykcyjnej polityki imigracyjnej po Brexicie nie popiera także kanclerz skarbu Philip Hammond, który uważa, że drastyczne zmniejszenie się liczby imigrantów może się bardzo źle odbić na brytyjskiej gospodarce. Pod koniec lipca Hammond opowiedział się nawet za 4-letnim okresem przejściowym, w trakcie którego imigranci z UE mogliby wciąż swobodnie przybywać na Wyspy, a firmy mogłyby się dostosować do założeń bardziej restrykcyjnej polityki imigracyjnej.
Trudno też powiedzieć, w jaki sposób twarde stanowisko Theresy May względem zmniejszenia liczby imigrantów z UE przybywających do Wielkiej Brytanii ma się do najnowszej propozycji rządu dotyczącej pozostawienia po Brexicie Wspólnego Obszaru Podróżowania (ang. Common Travel Area), w obrębie którego nie będzie obowiązywała kontrola paszportowa. Pozostawienie niestrzeżonej granicy pomiędzy Irlandią i Irlandią Północną, a w konsekwencji rezygnacja z drobiazgowych kontroli na przejściach granicznych na głównej wyspie, pociągnie zapewne za sobą spory napływ na Wyspy nielegalnych imigrantów (tzn. imigrantów, którzy będą w UK pracować bez stosownych pozwoleń).