Życie w UK

Temat numeru: Złoty pociąg przepadł we mgle

Pojawił się nagle i z każdą chwilą było o nim coraz głośniej. Rozpalał wyobraźnię nie tylko Polaków, ale też mieszkańców innych europejskich krajów. I nie tylko europejskich. Nagle „złoty pociąg”, w którym miały być nazistowskie skarby wyhamował. Mówi się, że już przepadł.

Temat numeru: Złoty pociąg przepadł we mgle

Zjeżdżali do Wałbrzycha dziennikarze z całej Europy, a najwięcej z Wysp, bo to tam pod koniec wojny mieli naziści ukryć „złoty pociąg”. Ciągnęli też ciekawi obejrzenia tych terenów zwykli ludzie, każdy chciał bowiem ujrzeć skarb, jakiego świat dawno nie widział i wreszcie amatorzy, poszukiwacze skarbów.

Należy się znaleźne
Zwykli ludzie nie pytali już o to, gdzie jest ten pociąg ze złotem i kosztownościami, ale czy odkrywcom skarbu należy się 10 procent znaleźnego. Tu zdania były podzielone, generalnie przeważała opinia, by szczęśliwców obdarować za ich szczęście i trud. Złoty pociąg, wydaje się przepadł wraz z ustaniem… sezonu ogórkowego, ale i tak stał się na wiele tygodni żyłą złota dla Wałbrzycha i jeśli tylko władze miasta dobrze gorączkę złota rozegrają, mogą się spodziewać najazdu kolejnych amatorów przygód i zwykłych turystów. Atmosfera jest nadal tak gorąca, że choć nie odkryto jeszcze sztab złota, wspaniałych płócien i marmurów, a już pojawiły się apele z wielu stron o oddanie skarbów „prawowitym” właścicielom.

Pretensje Żydów i Rosjan
Sygnały takie nadeszły m.in. ze Światowego Kongresu Żydów i z… Rosji. A ta ostatnia przecież nie była lepsza jeśli chodzi o łupienie podbitych podczas wojny krajów. Wszystko zaczęło się niewinnie – od inicjatywy dwóch panów, Polaka Piotra Kopra i Niemca Andreasa Richtera, którzy za pośrednictwem prawników zgłosili w Urzędzie Miasta Wałbrzych odnalezienie „złotego pociągu”. Ich zdaniem pociąg miał być ukryty w kompleksie Riese w Górach Sowich. W oświadczeniu panowie napisali: „Nigdy nie warunkowaliśmy ujawnienia miejsca, gdzie znajduje się pociąg od otrzymania znaleźnego, gdyż znaleźne w wysokości 10 proc. wartości znaleziska należy nam się z mocy ustawy” – napisali. I wyjaśnili od razu, że część uzyskanej sumy chcą przeznaczyć na zbudowanie muzeum poświęconego „złotemu pociągowi”.

Po tych słowach zaczęła się gorączka złota
Gorączka opanowała już nie setki, ale tysiące ludzi. Minister obrony narodowej zgodził się nawet posłać w rejon Wałbrzycha żołnierzy, by zabezpieczali miejsce w którym może spoczywać skarb. Wprowadzono surowy zakaz wstępu do lasu w okolicach prawdopodobnego miejsca ukrycia rzekomego skarbu. Kto łamał przepisy dostawał nawet 500 złotych mandatu. Nie odstraszyło to jednak śmiałków, którzy z wykrywaczami metalu i bardziej wymyślnymi urządzeniami przeczesywali połacie okolicznych lasów.

Wałbrzych pod ochroną
Do pomocy wojsku ściągnięto policjantów, straż leśną, Służbę Ochrony Kolei i Straż Miejską z Wałbrzycha. Na jednym z odcinków trasy kolejowej Wrocław -Wałbrzych ustawiono czarny pojazd z kilkunastoma kamerami i monitorami, na których SOK-iści obserwowali obraz z lasu i torów kolejowych. Burza wokół skarbu miała kolejne konsekwencje. Oświadczenie polsko-niemieckiego duetu o odnalezieniu „złotego pociągu wywołało reakcję Stowarzyszenia Dolnośląskiej Grupy Badawczej, do którego zresztą obaj panowie należeli. Należeli, bo już ich wyrzucono z organizacji.

Powód? To nie oni byli w poszukiwaniach pierwsi, tylko Tadeusz Słowikowski, uznano. Ten ostatni od czterech dekad szuka tajemniczego pociągu, sporządzał mapy, szkice, nikt jednak nie wiedział, czy były to prace kompletnego amatora, czy też był na tropie skarbu. Wyrzuceni ze stowarzyszenia mężczyźni nie kapitulują, rzutem na taśmę stwierdzili, że znaleźli „złoty pociąg” z czasów II wojny światowej bo – jak dodają – „posiadają na to niezbite dowody”. Jakie?

Zdjęcie czy lipa?
Polsko-niemiecka para przedstawiła obraz wykonany radarem GPR KS-700, który – jak przekonują – pokazuje trójwymiarowy obraz znaleziska mającego znajdować się na głębokości 50 metrów. A to znalezisko, jak można się domyślać, to nazistowski pociąg ze skarbami. – Nie ma co się opierać na tym rzekomym dowodzie – kpił z radarowego obrazu Tomasz Herbich, archeolog z Polskiej Akademii Nauk i dodawał, że pragnienie ujrzenia skarbu całkowicie przesłoniło wielu ludziom jasność myślenia… Z kolei dr Hossein Tudeshki, z Instytutu Górnictwa uniwersytetu w niemieckim Clausthal rzuca oskarżenia jeszcze mocniej i nazywa ten rzekomy obraz komputerową animacją. „Zdjęcie” z georadaru, które pojawiło się w sieci zamiast przekonać niedowiarków tylko podsyciło podejrzenia, że to jednak sfabrykowana fotka.

Wydaje się, że pierwszym, który najbardziej uwiarygodnił wersję istnienia legendarnego pociągu był wiceminister kultury, który jakiś czas temu publicznie powiedział: „Złoty pociąg istnieje. Może być zaminowany!”. – W ukrytym pociągu – co do którego istnienia jestem przekonany – znajdować się mogą niebezpieczne materiały z czasów II wojny światowej – wyjaśniał dalej Generalny Konserwator Zabytków Piotr Żuchowski i apelował do ludzi, by zaprzestali wszelkich poszukiwań.

Będzie śmiech z Polski?
I tak jak błyskawicznie stał się sławny z powodu tego oświadczenia, tak równie szybko przepadł, bo ktoś zorientowany w stolicy wyczuł, że nie ma co dalej brnąć z legendą o cudownym pociągu, bo naraża się przez to na śmieszność i naraża na szwank dobre imię Polski. Dlatego wygaszano inne oświadczenia polskich oficjeli, jak choćby takie, że gdyby w tajemniczym, ukrytym pod ziemią pociągu odnaleziono dzieła sztuki, to te, które były niemiecką własnością publiczną zostałyby przejęte przez Polskę, a te należące do osób prywatnych – przekazano by właścicielom albo ich spadkobiercom – mówiła Monika Kuhnke z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Coś jednak musi być na rzeczy, skoro w latach 90. ubiegłego wieku „złotego pociągu” szukał nawet po cichu polski rząd.

Opierano się na archiwalnych materiałach i zeznaniach ludzi, którzy żyli po wojnie w tym rejonie. Z ich słów wynikało, że tajemniczy skład wyruszył w swoją ostatnią podróż w listopadzie 1944 roku z zakładów zbrojeniowych w Petersdorfie.
W ładowniach miał wieźć supertajne dokumenty, dzieła sztuki, złoto, a nawet słynną Bursztynową Komnatę, zrabowaną Rosjanom. Skład został jednak na Dolnym Śląsku zatrzymany, a cała obsługa zamordowana. Wtedy, jak wieść niesie, niemieckich kolejarzy i żołnierzy zastąpili esesmani. Co się stało potem? Pociąg miał wjechać tajnym tunelem do podziemnego kompleksu w górze Sobiesz pod Piechowicami na Śląsku. Prawdą jest, że w tej części Polski pełno jest dziwnych sztolni, tuneli i innych schowków, o przeznaczeniu których nie mamy pojęcia. Stąd pogłoski, że do takiego miejsca mógł też trafić „złoty pociąg”.

Kolejna „gorączka złota”
Nie pierwsza to „gorączka złota” w tym rejonie kraju i pewnie nie ostatnia. W latach 90. ubiegłego wieku w poszukiwania tajemniczego pociągu zaangażował się nawet rząd i służby specjalne. Wtedy też szukano go w rejonie położonym poza obecnym powiatem wałbrzyskim. Tomasz Samsudin, jeden z przedstawicieli władz Wałbrzycha od samego początku obecnego zamieszania ostrzegał, by z dużą ostrożnością podchodzić do tych sensacyjnych informacji.

Powód? Bo wszystko opiera się bardziej na pogłoskach niż na konkretnych dowodach. Nie brakuje też pogłosek o tejemniczych ludziach, którzy dzwonią do doświadczonych poszukiwaczy skarbów z ostrzeżeniem, by dali sobie z tym zajęciem spokój. Jeśli nie, grożą, może ich spotkać coś złego. Mają to być krewni esesmanów, których podczas wojny było na tych terenach całe mrowie. Grożący mają być „depozytariuszami” tajemnic, jakie pozostawiła po sobie wojna. Miejscowy historyk i ekspert od tajemnic w Górach Sowich Joanna Lamparska pytana o „złoty pociąg” mówi, że są dwie teorie co do jego losów.

Jedna zakłada, że pod koniec wojny złoty skład ukryto w miejscowych górach, druga wersja dodaje, że kryjówka znajduje się gdzieś koło Wałbrzycha. – Jak do tej pory nie poznałam żadnego dokumentu, który na sto procent potwierdziłby istnienie tego pociągu – mówi Lamparska.

Badacze zwracają przy okazji uwagę na projekt RIESE
RIESE to nazistowski pomysł na budowę gigantycznych podziemnych budowli, bunkrów i umocnień, który zaczęto realizować już w roku 1941. Jeden z miejscowych poszukiwaczy skarbów Andrzej Boczek jest przekonany, że tajemniczy pociąg powinien się znajdować gdzieś w rejonie słynnego Zamku Książ. Tam przecież była podczas wojny hitlerowska kwatera główna, tam miał przepaść w tajemniczych okolicznościach „złoty pociąg” .

– Nie mamy zgody na penetrację tamtejszych korytarzy, ale liczne znaleziska wskazują, że powinno się ten podziemny rejon przeczesać, tam może być odpowiedź na nurtujące nas pytania – dodaje 55-letni poszukiwacz. Ale jest też położony 17 kilometrów od Wałbrzycha Walim, o tym miejscu, jako kolejnym możliwym „schowku” legendarnego pociągu wspomina wielu starszych mieszkańców regionu, którzy powołują się na relacje swoich bliskich. Andrzej Gaik, który oprowadza turystów po Zamku Książąt w Wałbrzychu przez wiele lat wierzył w istnienie „złotego pociągu”. Sam nawet przez jakiś czas poszukiwał skarbu. Dziś nie chce do tego wracać, ma przecież spokojne i pewne zajęcie.

Marek Piotrowski

[advpoll id=”56″ title=”TWOIM ZDANIEM:” width=”270″]

author-avatar

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj