Życie w UK

Temat numeru: UE gra Polakami, żeby dostać od Anglii jak najwięcej

Armia Polaków, a z nimi miliony imigrantów z krajów Unii Europejskiej przebywających na Wyspach stały się kartą przetargową w zbliżających się rozmowach o Brexicie. Bruksela zapowiada Londynowi: wyjście z UE będzie bolało, Londyn na to: nie poddamy się dyktatowi wspólnoty. To znak, że szykują się ostre negocjacje brexitowe. Od nich zależy los miliona Polaków, którzy są na Wyspach. Czy zachowamy po Brexicie swoje prawa, co z zasiłkami? Te i inne pytania zadajemy sobie teraz znacznie częściej.

Temat numeru: UE gra Polakami, żeby dostać od Anglii jak najwięcej

Tb

Od nas samych niestety nic nie zależy. Bruksela stawia twarde warunki Brytyjczykom nie dlatego, że pokochała nagle Polaków, tylko chce ugrać jak najwięcej dla siebie. Zresztą poza Polakami jest w Wielkiej Brytanii wielu Włochów, Holendrów czy Hiszpanów. Bruksela wie, że dwa miliony Brytyjczyków mieszka w krajach UE i jeśli ich obecne prawa mają pozostać, to Londyn musi pójść Brukseli na rękę.

Prawa do końca życia

Propozycja wspólnoty przewiduje, by prawa Polaków, Holendrów czy Włochów, którzy już są na Wyspach lub tu niebawem przyjadą, chronione były przez całe ich życie i to na unijnych zasadach. Michel Barnier, unijny negocjator ds. Brexitu przedstawia sprawę tak, że w błędzie byli ci, którzy sądzili, iż negocjacje zakończą się szybko i bez bólu. W ten sposób odniósł się do pomysłów Londynu, by sprawy imigrantów z krajów wspólnoty, w tym Polaków, załatwić politycznymi mowami, a reszty dopełnią brytyjskie sądy.

Po prawie 10 latach małżeństwo z pięciorgiem dzieci decyduje się na wyjazd z Wielkiej Brytanii przez Brexit!

Unia chce inaczej i proponuje zestaw praw dla obywateli Unii (w tym Polaków) na Wyspach, które mają zachować również po Brexicie. Chodzi nie tylko o prawo pobytu i legalnej pracy w tym kraju, ale o zasiłki, dostęp do służby zdrowia i wypracowanej na Wyspach emerytury na takich samych zasadach co rodowici Brytyjczycy. I tak Polak z brytyjskim zasiłkiem dla bezrobotnych mógłby bez jego utraty jechać do innego kraju wspólnoty w poszukiwaniu pracy.

To prawo przysługiwałoby imigrantowi, który pracował na Wyspach przez dziesięć lat. Obecnie mają oni takie prawo z racji brytyjskiego członkostwa w UE. Mowa też o możliwości poślubienia przez takiego imigranta obywatela z trzeciego kraju, który zyskiwałby wtedy prawo pobytu w Wielkiej Brytanii. Ocenia się, że na Wyspach jest obecnie około 3,2 mln imigrantów z krajów Unii Europejskiej. I to dla nich Unia domaga się gwarancji do końca ich życia, jeśli chodzi o zasiłki, emerytury i inne benefity.

Z kolei dzieci imigrantów z UE miałyby jeszcze wiele lat po Brexicie prawo do studiowania na Wyspach i ponosiłyby takie same opłaty co Brytyjczycy. I, co ważne, takie prawa nie mogłyby być zmienione przez brytyjskie prawodawstwo.

Tylko angielskie sądy

To ostatnie jest jednak bardzo czułym dla Londynu punktem, bo przecież jednym z koronnych haseł w czasie kampanii za wyjściem kraju z UE była chęć zrzucenia „dyktatu” unijnego prawodawstwa. A tymczasem Bruksela domaga się, by w sytuacji, kiedy nawet za kilka dekad pracujący na Wyspach imigrant uzna, że źle mu naliczono brytyjską emeryturę, miałby prawo odwoływać się do europejskich trybunałów. Zgoda na wymienione warunki wymagałaby uznania przez Wielką Brytanię, że to właśnie Europejski Trybunał Sprawiedliwości rozstrzygałby potencjalne spory, na co Londyn w swoich poprzednich i obecnych deklaracjach mówi stanowczo NIE.

Bruksela jednak domaga się, by Wielka Brytania honorowała orzeczenia unijnych trybunałów. A generalna zasada powinna być taka: gwarancje praw obywateli UE nabyte na Wyspach przed Brexitem nie mogą wygasnąć przez ich całe życie.

Unia Europejska żąda od Wielkiej Brytanii zagwarantowania praw imigrantom z UE także tych bez rezydentury!

Zegar tyka po Brexicie

Ważne miałoby być również i to, że nowy zegar dla unijnych imigrantów zacząłby tykać dopiero po Brexicie, czyli w roku 2019, a nie w chwili, gdy brytyjski rząd oficjalnie informował Unię o jej opuszczeniu, czyli w marcu tego roku. Tak więc na mocy proponowanej umowy chronieni byliby i ci Polacy, którzy przyjadą na Wyspy dopiero za rok. A prawo stałego pobytu na Wyspach nabywaliby, zgodnie z unijnym prawem po pięciu latach pobytu w tym kraju, a więc w 2023 r., mimo że byłoby to już cztery lata po Brexicie.

Unia wystawia rachunek

Wspomniana umowa, jeśli tylko do jej zawarcia dojdzie, to dopiero pieśń przyszłości, a tymczasem Londyn już doprowadziły do wściekłości rachunki, które w związku z Brexitem mają być uregulowane wobec Unii Europejskiej. Wspólnota chce, by Brytyjczycy spełnili wszystkie zobowiązania, podjęte jeszcze lata temu w sprawie unijnego budżetu na lata 2014-2020.

Bruksela ani myśli o zmniejszeniu poszczególnych funduszy i nie chce uzupełniać niedoborów, które mogą powstać po braku brytyjskich wpłat w obecnej siedmiolatce. Ponadto nie przyznaje się Brytyjczykom żadnych praw do majątku unijnego. Chodzi głównie o budynki w Brukseli i Strasburgu. Z wyliczeń „Financial Times’ wynika, że przyjęcie wspomnianych założeń oznaczałoby, że brytyjski dług wobec Unii wyniósłby aż 100 mld euro!

 

Gang Polski, Niemiec i Francji

– Nie zapłacimy takich pieniędzy za wyjście z Unii Europejskiej – zapowiada już brytyjski minister ds. Brexitu David Davis. I padła uwaga, że Londyn nie ulegnie presji „gangu” Polski, Niemiec oraz Francji, który podwoił „rozwodowy” rachunek Londynu. Ale unijni negocjatorzy twierdzą, że takie właśnie pieniądze Wielka Brytania powinna zapłacić, by budżet wspólnoty do 2020 roku miał wtedy ręce i nogi. Główny unijny negocjator Michel Barnier obstaje twardo przy takim podejściu, ostrzegając o „wybuchowych” konsekwencjach dla Londynu, gdyby tych warunków nie spełnił. – Rozwód zawsze musi kosztować, jeśli nie obie, to przynajmniej jedną stronę – twierdzi wielu wysokich unijnych urzędników. Nie wiadomo, czy nie jest to pokerowe zagranie Brukseli.

Z jednej strony stawiając drakońskie warunki Londynowi odstraszano by w ten sposób potencjalne kraje, które też chciałyby wyjść ze wspólnoty, z drugiej zaś strony wysoka poprzeczka daje Brukseli możliwość dobrego startu w negocjacjach z Londynem i w przypadku rezygnacji z części roszczeń wobec Brytyjczyków i tak można by potem odtrąbić sukces.

20-letnia Polka zadźgana nożem w Londynie! Mordercą jest jej były chłopak

Wspomniany już Barnier dodaje, że wszystkich brexitowych problemów prawdopodobnie nie załatwi się w podczas obecnych rozmów, ich uszczegółowienie nastąpiłoby dopiero przy zawieraniu nowego układu handlowego między Unią Europejską a Wielką Brytanią. Czyli to jeszcze nie koniec problemów Londynu, zdaje się nie dopowiadać Barnier. Tym samym Bruksela miałaby w zanadrzu „bat” na Londyn. – Wzajemne zobowiązania muszą być honorowane, nasze stanowisko nie jest ani karą wymierzoną w Wielką Brytanię, ani swoistym podatkiem za jej wyjście ze wspólnoty – dodaje unijny negocjator.

Najważniejsza jest kasa

Tak więc Londyn powinien, zdaniem Brukseli, dorzucać się do unijnej kasy do roku 2020, ponieważ do tego roku rozpisano obecny unijny budżet. Wielka Brytania korzystałaby z rolniczych dopłat oraz opłacano by jej urzędników zatrudnionych w unijnej administracji w roku 2019 i 2020. Wielka Brytania powinna też wypełnić swoje zobowiązania związane z obietnicami pożyczek dla biedniejszych krajów wspólnoty. Wreszcie do roku 2020 dorzucałaby się do pensji tysięcy eurokratów. Można to postrzegać jako jeden z głównych postulatów Unii: wyciągnąć z Wielkiej Brytanii jak najwięcej pieniędzy, a reszta, w tym los imigrantów na Wyspach po Brexicie, zejdzie na plan dalszy.

Jak na razie trwa wojna nerwów, Unia przedstawia pakiet swoich żądań, Londyn zaś pręży muskuły. Premier Theresa May zapowiada, że będzie „cholernie trudną kobietą”, mając na myśli swoje nieprzejednane stanowisko wobec żądań Brukseli skierowanych pod adresem jej kraju. W odpowiedzi już usłyszała, że nie będzie mogła uczestniczyć bezpośrednio w brexitowych negocjacjach. Na to David Davis stwierdził, że brytyjska premier powinna jednak w nich uczestniczyć, ponieważ Wielka Brytania jest negocjatorem w Brexicie, nie występuje zaś jako petent w tych rozmowach.

Nowy system imigracyjny w Wielkiej Brytanii nie będzie gotowy przed 2019 rokiem!

Jak na razie nie wiadomo, jak ten konflikt się skończy. Ale brytyjscy ministrowie już mówią, że rozwód z Unią Europejską będzie bardziej skomplikowany niż się im to jeszcze nie tak dawno wydawało. Bruksela wydaje się nieprzejednana. Guy Verhofstadt, koordynator w sprawie Brexitu z ramienia Parlamentu Europejskiego otwarcie szydzi ze sloganu wyborczego brytyjskiej premier: „Silni i stabilni”. – Zegar zaczął już tykać, nadszedł czas, by wreszcie stać się realistą – zapowiada Verhofstadt.

Oliwy do dyplomatycznej wojenki ognia dolała informacja jednej z niemieckich gazet, że Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej wściekł się na brytyjską premier, że ta skrytykowała szereg unijnych żądań wobec Londynu w nadchodzących negocjacjach brexitowych. Ta sama gazeta pisze o rozmowie Junckera z niemiecką kanclerz odbytą kilka godzin przed spotkaniem szefa KE z premier May. Juncker miał powiedzieć o Angeli Merkel, że brytyjska premier żyje na „innej planecie”.

Jakub Mróz

Brytyjscy przedsiębiorcy wspierają rząd w negocjacjach z Unią Europejską

author-avatar

Paulina Markowska

Uwielbia latać na paralotni, czuć wiatr we włosach i patrzeć na świat z dystansu. Fascynuje ją historia Wielkiej Brytanii sięgająca czasów Stonehenge i Ring of Brodgar. W każdej wolnej chwili eksploruje zakątki tego kraju, który nieustannie ją fascynuje. A fascynacją tą ‘zaraża’ też kolegów i koleżanki w redakcji:) Pochodzi z Wrocławia i często tam wraca, jednak prawdziwy dom znalazła na Wyspach i nie wyobraża sobie wyjazdu z tego kraju, dlatego szczególnie bliskie są jej historie imigrantów, Polaków, którzy także w tym kraju znaleźli swój azyl.

Przeczytaj również

34500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaMężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujeMężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujePięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billPięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda bill
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj