Życie w UK

Temat numeru: Józef Bartosik – jedyny Polak, który został brytyjskim admirałem

Był przystojny, stanowczy i zakochany w morzu. Jako jedyny Polak został admirałem w brytyjskiej marynarce. Miał jednak wielką wadę – paskudny charakter – co sprawiło, że odszedł przed czasem ze służby. Historia Józefa Bartosika to gotowy scenariusz na film sensacyjny. Uwielbiany przez kobiety, przeklinany przez podwładnych, miał ułańską fantazję.

Temat numeru: Józef Bartosik – jedyny Polak, który został brytyjskim admirałem

Jak wtedy, gdy na początku wojny po przybyciu do Casablanki urządził znajomym przyjęcie na molo. Pech chciał, że pojawił się tam francuski stawiacz min i jedną z nich tak ustawił, że jej eksplozja o mało co nie rozniosła na strzępy uczestników zabawy.
 
Odprawili go po… angielsku
Ale przede wszystkim był Bartosik znany z zamiłowania do dyscypliny. Przez to przeklinali go podwładni, bo trudno było znieść takiego szefa. A mimo to Brytyjczycy zrobili go admirałem w swojej flocie. Kiedy jednak skarg na Bartosika przybywało, wyprawili go na wcześniejszą emeryturę po … angielsku.
Kim był człowiek, którego miłością było morze i Polska? To pierwsze odpłacało mu uczuciem. Tej drugiej nie ujrzał do końca swojego życia. Urodził się 20 lipca 1917 roku w Topoli Wielkiej koło Ostrowa Wielkopolskiego. Przygodę z morzem zaczął jako osiemnastolatek w … Toruniu, kiedy zapisał się do szkoły kadetów.
W latach 1938-1946 służył w polskiej Marynarce Wojennej jako oficer pokładowy. Podczas II wojny światowej był oficerem artylerii na niszczycielach i krążowniku ORP „Conrad”. Po wojnie przyjęto go do Royal Navy, w której dowodził m.in. 5. Eskadrą Fregat i niszczycielem rakietowym HMS London.

Karierę zakończył w 1969 roku jako zastępca szefa Sztabu Operacyjnego Sił Morskich. Ale od początku. Morska przygoda zaczęła się, kiedy w 1935 roku przyjęto Bartosika na Wydział Morski Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu. Ukończył uczelnię w 1938 roku z pierwszą lokatą i otrzymał promocję na podporucznika marynarki.

Na kilka miesięcy przed wybuchem wojny został oficerem wachtowym na szkolnej jednostce ORP „Iskra”. Kiedy szkuner popłynął do Casablanki, Bartosik urządził na tamtejszym molo przyjęcie. O mało co nie doszło wtedy do wspomnianej tragedii, kiedy w pobliżu pojawił się francuski stawiacz min.

Można jeść z podłogi
O napaści Niemiec na Polskę dowiedział się u zachodnich wybrzeży Afryki. Able Seaman Hugh Willis, jeden z marynarzy z fregaty Loch Scavaig, na której Bartosik odbywał śródziemnomorską misję tak opisał w rozdziale swojej książki „Pierwszy polski porucznik” Bartosika: „Nosił białe rękawiczki i po sprawdzeniu stanu czystości wykrzyknął do mnie: Villis, tu jest tak czysto, że możesz jeść z podłogi”.

Marynarz dodawał, że Bartosik miał nienaganne maniery, jednak głównie wobec pań, to mu zjednywało ich sympatię. Po wyokrętowaniu załogi w Maroku Bartosik został jakiś czas we Francji, potem przebił się do Wielkiej Brytanii i czekał na przydział.

W 1940 roku wyznaczono go oficerem wachtowym i p.o. II oficera artylerii niszczyciela ORP „Błyskawica”. Jednostka nosiła we flocie aliantów przydomek „Butla whiskey”. Na jej pokładzie Bartosik brał udział w kampanii norweskiej, to wtedy zatonął bliźniaczy okręt „Grom”.
Bartosik wykazał się na „Błyskawicy” wielką odwagą, sprawił, że zestrzelono dwa niemieckie samoloty. Potem trafił na niszczyciela ORP „Garland”. Był najpierw oficerem wachtowym, później II oficerem artylerii.

Po awansie na porucznika w 1941 r. został I oficerem artylerii. Służąc na „Garlandzie” uczestniczył w działaniach na Morzu Śródziemnym i w rajdzie na Spitsbergen. Brał też udział w konwojach arktycznych, atlantyckich i po Morzu Śródziemnym.
W 1942 roku został oficerem flagowym szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej, by rok później powrócić na „Błyskawicę”. Tam jako I oficer artylerii uczestniczył w operacji „Neptune”, którą wielu nazywało treningiem przed lądowaniem aliantów w Normandii. W 1944 roku otrzymał stopień kapitana marynarki i wrócił do Kierownictwa Marynarki Wojennej na stanowisko oficera flagowego.
Na początku roku 1945 trafił na pływający antyk, jak nazywano niszczyciel „Conrad” i posłano Bartosika do hitlerowskiej bazy marynarki w Wilhelmshaven, którą zdobyła polska dywizja. Do końca 1945 r. zajmował się dostarczaniem mieszkańcom Danii i Norwegii pomocy Czerwonego Krzyża.
 
Tylko nie komuna
Kto wie, jakby się potoczyły jego powojenne losy, gdyby – jak planował – wrócił do komunistycznej Polski. Można być pewnym, że nie zrobiłby takiej kariery, jak w marynarce brytyjskiej, a znając jego temperament i wybuchowy charakter najpewniej trafiłby do … więzienia.

Jednak od koniec roku 1945 Bartosik rozgłaszał znajomym, że postanowił i wraca do Polski. Razem z innymi oficerami marynarki Stanisławem Dzienisiewiczem i Borysem Karnickim tworzyli delegację wybraną przez oficerów, którzy zostali w Anglii.

Mieli oni podjąć rozmowy o możliwości powrotu naszych do Polski. Ci oficerowie opracowali nawet dokument o postawie Marynarki Wojennej wobec powrotu do kraju, który tak naprawdę był apelem zachęcającym, by wracano do ojczyzny.

Była tam zgoda marynarzy na powrót, wspominano, że zniszczona Polska ich potrzebuje, żalono się, że ci, którzy zostali na Wyspach niewiele wiedzieli, o tym, co się dzieje w kraju.

Wydawało się więc, że jego powrót do kraju jest przesądzony. Jakim więc było dla wielu zaskoczeniem, że jednak zdecydował się Bartosik na pozostanie na Wyspach! Zrobił to na początku 1946 r. jako pierwszy ze wspomnianej trójki.
Prawda jest jednak taka, że Bartosik, jak się wydaje od początku był niechętny powrotowi do komunistycznej Polski, gdzie panowali Rosjanie. Odbył nawet sekretne spotkanie z Pierwszym Lordem Admiralicji A. V. Alexanderem.

Ten ostatni wyjaśnił Polakowi, że z uwagi na postawę władz radzieckich nie byłoby możliwe wspieranie przez Londyn polskiej floty, a tym samym tych, którzy zdecydowaliby się na powrót do ojczyzny. Nie chciał jednak zrywać z morzem, to była jego pasja, miłość. Zerwał jednak z najbliższymi, z kolegami, nawet z rodziną.
 
Pod brytyjską flagą
W kwietniu 1948 jako jednego z trzech oficerów spośród setek polskich ochotników przyjęto go do Królewskiej Marynarki Wojennej. Potem skierowano go na okręty eskortowe. Cały czas dokształcał się i w połowie 1952 roku dostał promocję na komandora podporucznika, a pięć lat później na komandora.
W latach 1955-1956 dowodził fregatą HMS „Comus”, a od 1960 do 1961 był szefem 5. Eskadry Fregat i pełnił zarazem funkcje dowódcy fregaty HMS „Scarborough”. Po drodze były kolejne okręty, wreszcie w 1964 został dowódcą nowoczesnego niszczyciela rakietowego HMS „London”.

Podczas swojego dowodzenia tą jednostką dochodziło do incydentów z udziałem Bartosika. Najbardziej bulwersujący był wtedy, gdy okręt skierowano w roku 1965 do Singapuru na przeglądy. Bartosik kazał zatrzymać w areszcie zastępcę dowódcy okrętu Mike’a Henry’ego.

Zrobiła się wściekła awantura, nie było jeszcze w brytyjskiej marynarce przypadku, by oficerowi wysokiej rangi odmówiono zejścia na ląd, wstrzymano mu przepustkę, a na dodatek trzymano pod strażą na okręcie. Sprawa oparła się o najwyższe szarże w marynarce, ostatecznie brytyjski oficer odzyskał „wolność”. W 1966 roku awansowany został do stopnia Rear Admiral (kontradmirała).

Był pierwszym i jedynym Polakiem w historii brytyjskiej marynarki wojennej, który uzyskał rangę admiralską. Kto wie, czy najwyższe dowództwo wiedziało o trudnym i wybuchowym charakterze Bartosia od dawna, czy dopiero po tym, jak został on kontradmirałem.

Faktem jest, że ciemne chmury nad oficerem zbierały się od jakiegoś czasu. Nikt jednak nie miał wątpliwości, że Bartosik to wyjątkowy marynarz, tyle że konfliktowy. Dostał w uznaniu zasług wielkie brytyjskie wyróżnienie Distinguished Service Cross.
Przełożeni w Royal Navy uważali go za oficera odznaczającego się ogromną wiedzą i nienagannym wyglądem, ale jednocześnie konfliktogennego.
Jego trudny, konfliktowy charakter z czasem wzięły górę i po wojnie były dla wielu nie do zniesienia. – Stracił chłopina poczucie proporcji, co mu wolno, a czego nie – mówili o Polaku.
 
Elegant w służbie królowej
Uważany był za wyjątkowego eleganta, jego strój był dopięty na przysłowiowy ostatni guzik. Przystojny, pewny siebie, jego osoba ściągała uwagę innych. Ci, którzy z nim obcowali, mówili o dwóch obliczach Bartosika. Jedno, kiedy łagodnie całował dłonie żon swoich przełożonych i drugie, gdy używał wobec podwładnych delikatnie mówiąc marynarskiego języka.
Krążyła też opowieść, że o mało co nie doprowadził po wojnie do wybuchu kolejnego konfliktu zbrojnego. Poszło o konfrontację z tajwańskim niszczycielem, który nie chciał dopuścić brytyjskiego statku handlowego do zawinięcia do portu Foochow (Fuzhou). Bartosik wydał rozkaz odpalenia salw w kierunku tajwańskiej jednostki.

Zrobiło się naprawdę groźnie, oba okręty, brytyjski, dowodzony przez Bartosika i tajwański zbliżyły się do siebie i stojąc na mostku Bartosik groźnie popatrzył w oczy przerażonemu dowódcy wrogiego niszczyciela.

Ten ostatni, jak wspominali podwładni Bartosika miał być śmiertelnie przerażony. Ostatecznie jednak do wojny nie doszło. Służący pod jego komendą marynarze i oficerowie mówili, że Bartosik przesadza z wymuszaniem dyscypliny, generalnie ich wniosek był taki, że pod rządami jego poprzedników było im o niebo lepiej.

Od 1966 do 1969 roku był Bartosik zastępcą szefa Sztabu Operacyjnego Sił Morskich, po czym nieoczekiwanie, w wieku zaledwie 51 lat przeszedł w stan spoczynku.

Oficjalnym powodem była decyzja brytyjskich władz, mówiąca że Polacy, posiadający obywatelstwo brytyjskie nie mogą służyć w jednostkach uważanych za elitarne, czyli RAF i Royal Navy. Nasz admirał był żonaty z córką brytyjskiego admirała. Ale pierwsza jego żoną była Pam Bowman, pobrali się w roku 1943.

Rozwiedli się w roku 1969 i w tym samym roku ożenił się z Jeannine Patricia Scott, z domu Bridgeman. Miał córkę i dwóch synów z pierwszego małżeństwa. Po zakończeniu kariery w marynarce posępniał, zabrano mu jego ukochane morze.

Ale i tak miał szczęście, nie skończył marnie, przynajmniej finansowo, bo trafił jako dyrektor do armatorskiej firmy kontenerowej. Pracował tam do emerytury w 1981. Zmarł w Anglii 14 stycznia 2008 roku.

 

Marek Piotrowski

author-avatar

Przeczytaj również

Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj