Życie w UK

Temat numeru: Brytyjscy pracodawcy – “Polacy przyjeżdżajcie”!

Farmer z Lincolnshire, który dostarcza brukselkę do supermarketów na terenie całej Wielkiej Brytanii ma już dość ględzenia brytyjskich polityków. Wziął w końcu sprawy w swoje ręce i kusi imigrantów, w tym Polaków do pracy zapewniając im nie tylko wyższe niż do tej pory wynagrodzenie, ale także luksusowe przyczepy campingowe jako mieszkanie.

Temat numeru: Brytyjscy pracodawcy – “Polacy przyjeżdżajcie”!

Sezonowapraca

Mike Capps jest jednym z rolników, którzy już od jakiegoś czasu alarmowali, że bez Polaków, Czechów, Słowaków i innych imigrantów w Europy Wschodniej nie poradzi sobie ze zbiorem płodów rolnych  i pracami w polu. Stąd pomysł, by zagwarantować imigrantom bardziej znośne warunki do pracy, co powinno ich zachęcić do pracy u niego.

– Bez pomocy imigrantów z krajów Unii Europejskiej, my po prostu nie funkcjonujemy – mówili otwarcie. „My najbardziej tych ludzi potrzebujemy po Brexicie, rządzący muszą to w końcu zrozumieć. Trzeba coś zrobić, by nie byli zastraszani, co zmusza ich do wyjazdu z naszego kraju, trzeba ich zachęcić do przyjazdu, bo tylko na tym skorzystamy” – mówi. „Biznes, w którym jesteśmy, godziny pracy na wolnym powietrzu bez względu na warunki atmosferyczne sprawiają, że nie obejdziemy się bez imigrantów.

 

Zaskakujące wyniki sondażu: 60 proc. Brytyjczyków chce zachowania obywatelstwa Unii Europejskiej!

Nikt inny nie podejmie się pracy w tych trudnych warunkach, wiem to z doświadczenia” – mówi Neil Vickers z kościoła metodystów w Boston, w którym pełni znaczącą funkcję. Vickers zauważył odpływ imigrantów w momencie, kiedy coraz mniej zgłaszało się do niego ludzi po dach nad głową czy ciepłą strawę. A ponieważ zna doskonale farmerów z Lincolnshire, dlatego bije na alarm: „kraj bez imigrantów traci i to wiele” – twierdzi.

Wyborcy z Lincolnshire głosowali w pamiętnym referendum głównie tak, jak podpowiadali im populiści i tabloidy, a więc przeciwko tym „strasznym” imigrantom, czyli za Brexitem. Szacunki mówiły, że za wyjściem z Unii było 75 procent głosujących. Teraz na własnej skórze doświadczają oni swojej głupoty, bo wystraszyli swoim zachowaniem wielu imigrantów, a pracować nie ma komu. 

Funt i chamstwo miejscowych

Vickers zdaje sobie sprawę, że na postawę imigrantów, którzy żegnają się z Wyspami, wpłynęła na pewno niższa wartość funta, przez co mniej pieniędzy dostają ich rodziny i krewni, którzy czekają na zastrzyk finansowy z Wielkiej Brytanii. Ale kto wie, czy decydującego głosu nie miała atmosfera zastraszania, obrażania i niekiedy opluwania przybyszów z krajów Wspólnoty Europejskiej przez miejscowych. James Truscott, którego firma Branston przerabia 350 tysięcy ton ziemniaków rocznie, nawołuje polityków do opamiętania się, chce on, by stworzyli oni w końcu jasne przepisy, które imigrantom dadzą pełnię praw po Brexicie. Inaczej nikt nie przyjedzie na Wyspy do pracy.

– Jeśli jesteś rolnikiem, zawsze będziesz potrzebował sezonowych pracowników, my się bez nich po prostu nie obejdziemy – podkreśla z naciskiem Truscott. Przemawiając na spotkaniu Narodowego Związku Farmerów Szkocji AGM w Glasgow lider tamtejszych konserwatystów Ruth Davidson powiedziała farmerom, że władze zdają sobie sprawę z problemu, jakim jest obecna sytuacja, która nie zachęca, wręcz niekiedy zmusza imigrantów do wyjazdu z Wielkiej Brytanii.

Drastycznie spadła liczba imigrantów z Europy Wschodniej aplikujących o pracę w UK!

 

Davidson tłumaczyła tak delegatom w Glasgow: „Nasi farmerzy mają podobne problemy. Powinno się stworzyć specjalną politykę imigracyjną, biorąc pod uwagę dany region, geografię. Myślę, że potrzebujemy polityki imigracyjnej, która skierowanaby była na poszczególne sektory naszej gospodarki, z rolnictwem na szczycie tej listy” – mówiła. Dodała, iż rząd w Londynie nad taką właśnie polityką myśli.

 

 

 

 

Warunki jak w „piekle”

Dla rolników z rejonu Bostonu w Lincolnshire sytuacja jest jasna, nawet przybysze z krajów Europy Wschodniej, w tym Polacy, którzy pokonują wielkie odległości, by tu się dostać, nazywają warunki pracy w polu niekiedy „piekielnymi”. Rodowity Brytyjczyk nie podejmie się tej roboty. Taka jest prawda. Dlatego przedstawiciele wielu branż brytyjskiej gospodarki robią wszystko, by znaleźć pracowników na miejsce tych, którzy powoli opuszczają Wyspy.

Rolnictwo jest w tych wysiłkach na pierwszej linii. Tu braki ludzi już są i zwiększanie się liczby brakujących rodzi poważne konsekwencje dla farmerów. Statystki nie kłamią: tylko w pierwszym kwartale po ogłoszeniu wyników ubiegłorocznego referendum opuściło Wyspy sto tysięcy obywateli UE. Zarejestrowało się do pracy o 16 proc. mniej Polaków, 14 proc. mniej Węgrów i 20 proc. mniej Słowaków. I choć na Wyspy wciąż ciągną tłumy, głównie turystów, bo funt jest słabszy, co sprzyja bogatym Amerykanom czy Chińczykom, to coraz bardziej dostrzega się problem, z jakim muszą borykać się miejscowi przedsiębiorcy, czyli coraz bardziej odczuwalny przez odpływ imigrantów brak ludzi do pracy.

Algierski imigrant TRUŁ mieszkańców UK moczem i kałem – NIE DA się go deportować!

A rząd tylko czeka

– Rządowi brakuje jasności w określeniu, jaka przyszłość czeka imigrantów z państw Unii Europejskiej w naszym kraju – twierdzi Ufi Ibrahim, szef British Hospitality Association, organizacji pozarządowej, która reprezentuje różne branże, promując ich interesy wobec rządu brytyjskiego.

– Ludzie nie będą pakować się i przyjeżdżać do nas tylko po to, by za jakiś czas musieli z powrotem wracać do swoich domów – mówi Ibrahim i dodaje, że nie chodzi tylko o kelnerów, ale już o szefów wielu firm, którzy porzucają pracę w Londynie. Taki jest skutek polityki, która sprawia, że wielu czuje się u nas ludźmi niepożądanymi. Najgorzej jednak, jak była mowa, jest w rolnictwie, a prawdziwy dramat zaczyna się z pracownikami sezonowymi.

John Hardman kieruje firmą Hops Labour Solutions, która rekrutuje grube dziesiątki tysięcy ludzi do prac sezonowych na Wyspach, głównie z Bułgarii, Rumunii czy Polski. Jak mówi, przez 14 lat odkąd prowadzi biznes, nie było specjalnych problemów z pozyskaniem pracowników, ale wszystko zmieniło się w miesiącach po referendum w sprawie Brexitu. Okazało się, że zabrakło ludzi do pracy we wschodniej Anglii, Kent i Midlans, nie mógł on przez to zapewnić 400 ludzi, których do pracy miał ściągnąć, na prośbę farmerów.

Chętnych coraz mniej

Hardman widzi, jak na jego oczach problem rośnie. Ten rok będzie najgorszy, brakuje ludzi do pracy. – Nie wiem, co mam powiedzieć tym rolnikom, którzy dobijają się u mnie o pracowników. Problemy zaczęły się zaraz po referendum. Już dawno minął czas fali przyjezdnych w roku 2004 po wejściu wielu krajów z Europy Wschodniej do Unii Europejskiej.

Teraz są to już zupełnie inni ludzie, dumni ze swojej przynależności do Wspólnoty, wiedzą, że praca na nich czeka na całym kontynencie i nie pozwolą sobie na znoszenie upokorzeń ze strony miejscowych. Dlatego też wielu pakuje manatki i wyjeżdża z Wysp. – Rumuńska prasa z lubością opisywała, jak to obywatele ich kraju dostali lanie od miejscowych w Birmingham – mówi Hardman. I mimo że te ataki ustały, to jednak ludzka pamięć jest dobra, długo sobie takie momenty zapamiętują.

Brak porozumienia z UE katastrofalnie odbije się na miejscach pracy i wzroście gospodarczym w UK!

Podobnie jest z przybyszami z innych państw. Beverly Dixon, jeden z szefów G’s, jednego z największych producentów warzyw na Wyspach żali się, że trzeba jeszcze ciężej pracować, by pozyskać planowane 2500 ludzi do prac sezonowych.- Choć ci ludzie są pracownikami sezonowymi, to gwarantujemy im pracę w kolejnym roku, oni jednak wybierają Niemcy, Holandię czy Norwegię. Taka jest prawda – żali się Dixon. G’s zatrudnia też 1600 stałych pracowników, jednak, kiedy nie dostaną pomocy ze strony sezonowych, sytuacja firmy będzie fatalna.

Robota nie dla Anglika

Już po kwartale od referendum zauważono gwałtowny spadek ludzi chętnych do pracy w tej firmie z ośmiu krajów, które w roku 2004 przystąpiły do Unii. Chodzi tu również o Polaków. Wydawać by się mogło, że wyjście w tej sytuacji jest jedno: pozyskać więcej pracowników z miejscowego rynku, czyli rodowitych Brytyjczyków. Ale to nie jest możliwe, mówi Dixon. Teren na którym działa G’s w Cambridgeshire ma niski poziom bezrobocia i nikt nie porzuci stałej pracy, by zostać sezonowcem.

Zgadza się z tym Hardman: „Zbieramy truskawki w Kent, a tam praktycznie nie ma bezrobocia. Jak mielibyśmy na przykład ściągnąć do nas ludzi przebywających na zasiłku z Hull, kiedy nie będzie gdzie ich ulokować, bo po prostu nie ma mieszkań. Te same problemy są w branży turystycznej, gdzie brakuje wielu pracowników między innymi w południowo- wschodnich rejonach kraju.

Tam też potrzeba i to pilnie imigrantów, bo miejscowi do tych prac się specjalnie nie garną. Branża turystyczna i rolnictwo jako pierwsze ostrzegły, że brak imigrantów zaszkodzi nie tylko im. Bo moda, tekstylia, opieka społeczna też polegają na pracy przybyszów z innych krajów. James Reed, jeden z szefów Reed, jednej z największych na Wyspach agencji zajmującej się rekrutacją pracowników mówi, że wakaty w wielu branżach osiągnęły już rekordowy poziom.

Składa się na to nie tylko wysoki poziom zatrudniania w kraju, ale także niekorzystna atmosfera, jaka wyrosła wokół imigrantów zaraz po pamiętnym referendum. Wspomniane już British Hospitality Association robi, co może, by pozyskiwać do pracy rodowitych Brytyjczyków, ale jeśli efekty przyjdą, to przyjdą dopiero za długi czas. Podczas swojego niedawnego wystąpienia w Tallinie sekretarz ds. Brexitu David Davis mówił, że wiele lat upłynie, nim Brytyjczycy podejmą się prac w sektorach, które nie wymagają wysokich kwalifikacji.

Praca w Szkocji: 50 tys. funtów rocznie dla niani! Horrendalne wynagrodzenie nie bez powodu…

Może Turcja i Ukraina?​

Jak na razie zarówno Hardman jak i Dixon nawołują do stworzenia programu wizowego dla ludzi potrzebnych do prac sezonowych, których miano by pozyskiwać spoza krajów Unii Europejskiej, na przykład z takich jak Turcja czy Ukraina. W tym samym wystąpieniu David Davis w zasadzie poparł taki pomysł, jednak trudno byłoby go bronić mając w pamięci hasła, jakie głoszono podczas referendum, a chodziło przecież głównie o ograniczenia imigracji. Podczas kampanii przedreferendalnej mówiono za to niewiele o tym, jak zastąpić imigrantów w wielu pracach, nie padały argumenty, by przenieść brytyjskie rolnictwo… poza granice kraju lub zacząć zatrudniać rodowitych Brytyjczyków do zbioru osławionej brukselki podczas zerowych temperatur w grudniu.

Marek Piotrowski

author-avatar

Paulina Markowska

Uwielbia latać na paralotni, czuć wiatr we włosach i patrzeć na świat z dystansu. Fascynuje ją historia Wielkiej Brytanii sięgająca czasów Stonehenge i Ring of Brodgar. W każdej wolnej chwili eksploruje zakątki tego kraju, który nieustannie ją fascynuje. A fascynacją tą ‘zaraża’ też kolegów i koleżanki w redakcji:) Pochodzi z Wrocławia i często tam wraca, jednak prawdziwy dom znalazła na Wyspach i nie wyobraża sobie wyjazdu z tego kraju, dlatego szczególnie bliskie są jej historie imigrantów, Polaków, którzy także w tym kraju znaleźli swój azyl.

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj