Życie w UK

Temat numeru: 15 lat wystarczy, wracam do Polski!

Przez półtorej dekady spokojnie mieszkali na Wyspach, sądzili że tu spędzą resztę swojego życia. Mieli dobrą pracę, dom, dziecko. Jednak już postanowili – Oksana Biernacka i jej mąż Piotr pakują się i wracają do Polski. Powód? Określają go jednym słowem: Brexit. I dodają od razu, że dołożył się do tego również słabszy funt, ale przeważyła atmosfera niechęci miejscowych wobec Polaków i innych imigrantów. Nie tylko oni zdecydowali się na ten krok, ich znajomi też się nad tym zastanawiają.

Temat numeru: 15 lat wystarczy, wracam do Polski!

Tematnumeru

Poznali się w Londynie, ale od jakiegoś czasu mieszkają razem z córką w mieście Llanelli na południu Walii. Ich decyzję, niełatwą, jak sami wyjaśniają opisuje miejscowa popołudniówka „South Wales Evening Post”. Żal, że tak się stało. Polacy przyznają, że mają ogromny żal do tych, którzy doprowadzili do takiej sytuacji. Sami nie kryją, że spotkali się z przejawami niechęci w, jak im się wydawało gościnnym, spokojnym i sympatycznym walijskim mieście.

 

Home Office: Prawa imigrantów z UE NIE ZMIENIĄ SIĘ przed zakończeniem negocjacji z Brukselą

Mąż Oksany Biernackiej boi się też o brytyjską gospodarkę, o stabilność cen nieruchomości. Jak opisuje wspomniana gazeta, to też brali oni pod uwagę przed podjęciem decyzji o powrocie do kraju. To, co opisują teraz Polacy mieszkający w Walii i podejmujący decyzję o powrocie do Polski stoi w jawnym kontraście do tego, co mówili jeszcze nasi rodacy w roku 2014.

Reporter BBC przyjechał na początku 2014 do Llanelli, gdzie spotkał ogromną polską społeczność. Wśród tych, z którymi prowadzono rozmowy była też Oksana Biernacka, która przeniosła się tu pięć lat wcześniej w poszukiwaniu na Wyspach lepszego życia. Miejscowi dziennikarze w tym samym okresie też rozpisywali się o spokojnym Llanelli, do którego w roku 2011 napłynęły już dwa tysiące Polaków, przez co stanowili oni pięć procent miejscowej populacji. Jeff Hopkins jest szefem firmy kredytowej i szefem wspólnej walijsko-polskiego stowarzyszenia w Llanelli, organizacji która między innymi zajmowała się pomocą w znalezieniu pracy dla Polaków.

– Pamiętam jak w roku 2004 przyszli do mojej firmy pierwsi Polacy, którzy nie znali języka angielskiego. Starałem się im pomóc, niekiedy z pomocą tych Polaków, którzy jako tako angielski jednak znali – dodaje. Po kilku dniach w naszym biurze było pełno Polaków. Przychodzili z problemami podatkowymi, ubezpieczeniowymi, innymi, dodaje Jeff.

Jego zdaniem sytuacja w tym mieście poprawiła się, jeśli chodzi o relacje miejscowych na przykład z Polakami. – To dlatego, że pracujemy z takimi społecznościami, jak grupa polska poprzez naszą radę miejską oraz związki zawodowe – wspomina Jeff. Chwali on mieszkających tu Polaków, jako niezwykle pracowitych ludzi, którzy założyli swoje firmy, biznesy, wydają pieniądze na lokalnym rynku rozkręcając koniunkturę.

Bolesne wyjazdy

I dlatego, jego zdaniem każda decyzja Polaka o wyjeździe z tego miasta jest bolesna, bo kiedy wydawało się już, że sytuacja polskiej społeczności unormuje się, bo ludzie ci już tu okrzepli, niespodziewanie pojawiła się nienawiść. Za nią przyszła niepewność jutra dla wielu ludzi i w końcu decyzje o opuszczeniu miasta, generalnie Wielkiej Brytanii. Na pierwszy rzut oka w Llanelli nic się jednak nie zmieniło. Są tu dwa duże polskie sklepy oraz supermarket z wyrobami z krajów Europy Wschodniej.

W miejscowym pubie serwuje się polskie piwo, a język polski słychać tu dosłownie na każdym kroku. Były początkowo obawy miejscowych, że przyjezdni są tu dla benefitów. Przeczyły jednak temu oficjalne statystyki. W maju 2004 roku w hrabstwie Carmarthenshire starało się o benefity 22 tys. ludzi, w roku 2013 już tylko 19 tys. Pamiętajmy, że z każdym rokiem przybywało w tym mieście między innymi Polaków.

 

 

Niespodziewany zwrot akcji – koniec swobodnego przepływu osób! Theresa May ZMIENI podejście do Brexitu?

Marta Łabądź pracuje w polskich delikatesach i jak sama mówi, wybrała to miasto, bo nie lubi wielkich metropolii. – Lubię Walijczyków, oni są tacy sympatyczni, mili bardzo dla Polaków – mówiła to Marta, przypomnijmy w 2011 roku. Dodawała, że to niewielkie miasto idealnie nadaje się dla młodych ludzi, którzy chcą tu rozpocząć nowe życie. W samych pozytywach o Llanelli wypowiadała się też Aneta Tysra, matka dwójki dzieci, która mieszkała tam już siedem lat. – Kochamy tu mieszkać, czujemy się tu świetnie, także z tego powodu, że jest duża polska społeczność, tak naprawdę czujemy się tu, jak w domu – mówiła kobieta.

– Kupujemy polskie produkty, spotykamy się ze znajomymi w naszych domach i na pewno będziemy świętowali dziesiątą rocznicę wstąpienia Polski do Unii Europejskiej – dodaje. Kamil Dmochowski mieszkał wtedy w Llanelli już od czterech lat. Mówił, że rozmawiał z wieloma Polakami, którzy przyjechali tu w roku 2004, było im bardzo ciężko, nie znali języka angielskiego, zwyczajów, nie byli akceptowani przez miejscowych, ale to się zmieniło.

Wszystko się zmieniło

Gdyby wypowiadał się dzisiaj musiałby na pewno dodać, że wszystko znowu się zmieniło. I to niestety na gorsze. Halina Ashley nie przybyła do tego urokliwego miejsca razem z polską falą kilkanaście czy kilka lat temu. Mieszkała tu od 45 lat i żyje ze swoją ciotką. – Wiem, że kiedy w roku 2004 przyjeżdżali tu Polacy po wejściu do Unii, było to dla nich jak lądowanie na Księżycu. Byli tacy bezradni, trzeba ich było uczyć, jak żyć w tym kraju – wspomina Halina.

– Ale nasi szybko się uczyli, wiedzieli, że w Polsce nie znajdą dobrej pracy, nie będą zarabiać tyle, co tu – dodawała. Mówiła też o ogromnych sumach, jakie płaci polska społeczność w formie podatków i o tym, że nasi nie doznali tu przejawów niechęci. To się jednak zmieniło, bo teraz wielu Polaków z Llanelli utwierdziło się w swojej decyzji o możliwym wyjeździe z Wielkiej Brytanii po niedawnym postanowieniu obu izb parlamentu. Przyjęły one ustawę upoważniającą brytyjską premier do rozpoczęcia negocjacji w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Gdzie nasze prawa?

Polacy i inni imigranci boją się ograniczenia praw imigrantów, limitów dla nowo przyjezdnych, dodatkowego podatku, którym miano by obłożyć imigrantów, wreszcie ograniczenia pracy pracowników sezonowych. Dziś natomiast obawiają się powtórki takich incydentów, do jakich dochodziło w pierwszych miesiącach po referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Tylko w samym Londynie odnotowano ponad 60 incydentów na tle nienawiści narodowościowej. Większość z nich dotyczyła przypadków zgłoszonych przez Polaków. 

CSI największą zmorą imigrantów z UE! Przez ten jeden szczegół nie mogą aplikować o stałą rezydenturę

Oksana Biernacka tak dzieliła się swoimi obawami z dziennikarzami walijskiej popołudniówki: „Martwiliśmy się od chwili podania wyniku referendum w sprawie Brexitu”. Wspomina, że początki jej pobytu na Wyspach były trudne, ale znośne. Przyszłego męża poznała w Londynie, jeszcze dwa lata przed wejściem Polski do Wspólnoty Europejskiej. Pobrali się, chcieli tu osiąść, kupić dom. Najpierw padło na Slough, ostatecznie stanęło na walijskim Llanelli. Na jej oczach zmieniała się Wielka Brytania. Przełomem było pamiętne referendum. To wtedy pożegnali kilkoro swoich znajomych, którzy nie chcieli tu zostać. Bali się, jak wszyscy, słabszego funta, ale nade wszystko niepewnej atmosfery, nieprzychylnych reakcji miejscowych.

Walia nie taka fajna

Oksana przyznała w rozmowie z dziennikarzami walijskiej gazety, że co prawda ataki na Polaków w Walii nie są tak częste jak w innych rejonach Wielkiej Brytanii, ale i w Llanelli ona i członkowie jej rodziny też spotkali się z wrogimi reakcjami na przykład w miejscowym sklepie.
Przemyśleli całą rodziną to wszystko, kalkulowali i wyszło, że najlepiej jednak będzie, jak wrócą do Polski. Mają pretensję do tych, którzy źle traktują Polaków, bez względu, na to czy robią to świadomie, czy nie.

Dziennikarze wspomnianej gazety zwracają uwagę, że przed takimi ludźmi, jak Oksana i jej rodzina rośnie presja na to, by dokonać ważnego wyboru. Ten wybór, to zostać tu, albo wyjechać. To Polacy i obywatele innych krajów wspólnoty europejskiej najbardziej doświadczają teraz tego typu zachowań, to oni muszą stawać przed trudnym życiowym wyborem.

Prawda jest taka, że po oficjalnym ogłoszeniu, iż nadszedł czas rozpoczęcia procedur związanych z Brexitem ciśnienie imigrantom podskoczyło. W takich warunkach trudno o normalne, spokojne życie. Bo przecież nikt nie zagwarantuje imigrantom, że ataki nienawiści na nich i ich rodziny nie będą się powtarzać i nasilać. Policyjne statystyki nie kłamią: na przełomie 2015 i 2016 liczba ataków nienawiści wzrosła o jedną piątą. Odnotowano w ostatnich 12 miesiącach ponad 60 tys. przestępstw z nienawiści, z czego trzy czwarte z nich na tle rasowym, 12 proc. na tle seksualnym, 7 proc. religijnym, a 6 proc. w związku z niepełnosprawnością.

O tym, że nieprzychylna imigrantom atmosfera dotarła już do Walii świadczy raport miejscowej policji. Przypadki ataków słownych i nie tylko nasilają się. A komisja ds. równości oraz praw człowieka jest pełna obaw, że obecna sytuacja może sprzyjać usprawiedliwianiu rasistowskich wybryków przeciwko imigrantom. Pierwszy minister Walii Carwyn Jones odwiedził polską społeczność w Llanelli latem ubiegłego roku, zaraz po pamiętnym referendum.

Powiedział tak: „Jestem przerażony skalą napięcia i ataków pod adresem mniejszości etnicznych. Nie możemy w żadnym wypadku tolerować w Walii żadnej formy rasizmu, takie zachowania nie powinny mieć miejsca, nie ma na nie zgody”- dodawał wzburzony polityk. Czy nawoływanie lokalnych polityków do spokoju i szanowania imigrantów odniesie skutek? Zobaczymy… 

Jakub Mróz

List od Czytelnika: Co stanie się po Brexicie z Polakami mającymi kredyty hipoteczne w UK?

author-avatar

Paulina Markowska

Uwielbia latać na paralotni, czuć wiatr we włosach i patrzeć na świat z dystansu. Fascynuje ją historia Wielkiej Brytanii sięgająca czasów Stonehenge i Ring of Brodgar. W każdej wolnej chwili eksploruje zakątki tego kraju, który nieustannie ją fascynuje. A fascynacją tą ‘zaraża’ też kolegów i koleżanki w redakcji:) Pochodzi z Wrocławia i często tam wraca, jednak prawdziwy dom znalazła na Wyspach i nie wyobraża sobie wyjazdu z tego kraju, dlatego szczególnie bliskie są jej historie imigrantów, Polaków, którzy także w tym kraju znaleźli swój azyl.

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj