Życie w UK

Talerz dla Zbłąkanego Wędrowca

Zaczęło się od tego, że bagażowi ze Stansted pogięli mi opakowanie od AjPada dla Michasia. Albo ci z Rębiechowa. W sumie, to nie wiem. Totalnie pogięli. Jak ja się pokażę w Koszalinie z pomiętolonym na amen prezentem pod choinkę? – zachodziłem w głowę. Choć Was trochę kłamię – tak naprawdę, to zaczęło się od zniszczenia sobie torby podróżnej.

Talerz dla Zbłąkanego Wędrowca

Dokładnie 7 godzin przed porannym lotem na Święta ściągałem ciężkie ścierwo ze stryszku i noga mi się omsknęła na drabince. Lecąc w dół, zahaczyłem rogiem o wystające z izolacyjnego panelu gwoździe i sru – rozdarła się tak, że pół nogi by weszło.

Nic wystarczająco dużego w zastępstwie nie miałem, po marketach latać było za późno, wszyscy Polacy z chaty jak jeden mąż już dawno w kraju, bo tylko ja zostałem w robocie do ostatniego dnia, a cerować nie umiałem i nigdy się nie naumiem.

Na moje szczęście, od Hindusa z chaty obok wyżebrałem plecak na stelażu. Dlatego nie dziwcie się, że spakowany był bez krzty pomyślunku. Co do tego zwlekania z wyjazdem do ostatniej chwili, to pewnie spytacie się dlaczego tak.

Ale nie wy jedni – teściowa również suszyła o to Ance głowę i niewiele pomogły tłumaczenia, że „szef Artura wymyślił Xmas close-off», takie mama wie, podliczenie rocznych wyników, więc musi być pod ręką, żeby przypilnować awansu na zastępcę menadżera działu, bo jak nie, to wezmą rudego Briana, a on wszędzie się wciśnie”.

Co wy z tego zycia razem osobno macie?

Wsiadając w polski mikrobus, uszami duszy słyszałem zrzędzącą teściow: „Co wy z tego życia razem osobno macie”, tym bardziej, że z warowania do soboty nie wynikło nic, bo ostatecznie szef nie wziął ani rudego Briana, ani mnie, ale pocieszałem się ułożoną trzy lata temu ripostą, że „w obecnych czasach nie ma co się dziwić; teraz się zasuwa, a nie jak kiedyś, czy się stało czy leżało”.

To przeważnie zamykało dyskusje na ten temat przy świątecznym stole, tym bardziej, że jej ukochany wnusio nie mógł narzekać na brak najnowszych gadżetów z wielkiego świata. 24 grudnia, 12.03, Dworzec Gdańsk Główny. Podjeżdża pociąg relacji Białystok–Szczecin. Na szczęście podjeżdża, bo mówili, że na wschodzie sypnęło kolejnym metrem śniegu i mogą odwoływać kursy. I czy mówiłem już, że był zapchany? Stojąc więc na korytarzu z plecakiem między nogami, puszczam szybkiego SMS-a do Anki: „Cześć. Póki co, tylko 40 minut spóźnienia”.

Nie piszę nic o nowinie z AjPodem, bo zepsułbym jej resztę dnia, a ponoć miał być wyjątkowy. Zastanawiam się tylko jak przeżyje to teściowa. No i Anka… Co prawda, w nasze pierwsze Walentynki, z przejęcia usiadłem na jej bukiecie, ale to było już po jego wręczeniu, no a poza tym to było „wtedy”. „Boże, to już osiem lat…” – nie wiadomo kiedy dopadł mnie refleksyjny nastrój.

Na szczęście, genialna myśl ściągnęła mnie szybko na ziemię: „A może zwalić na Mikołaja?”. Z uspokojonym sumieniem, oddaję się biernemu podsłuchiwaniu zewsząd dochodzących mnie rozmów. Przede mną na przykład, dystyngowana pani w średnim wieku i czerwonym berecie rozważa czy Kamil dobrze robi puszczając Klaudię na studia do wielkiego miasta oraz czy Beata nie przypiecze znów karpia. W odpowiedzi, szpakowaty pan w okularach rzuca, że „Jemu to nie wadzi, bo…”. „Jak to?” – przerywa dama w berecie.

„A nie pamiętasz co było z synem Wolskich jak pojechał na Politechnikę?”. „Nie wadzi mi, bo lubię mocno wysmażone’”– kończy szpakowaty pan ze stoickim spokojem, a mnie dopadają dalsze refleksje.  Ciekawe czy teściowa znów przesoli barszcz… Ostatnio musiałem po kryjomu dolewać wody z czajnika, niby że chciałem dolewkę herbaty. Z kolei za mną, rozemocjonowany młody chłopak opowiada koledze wrażenia ze studiów: „…A najlepszy jest ponoć facet od Etyki: raz zadał temat «Miłość bliźniego» czy jakoś tak.

W połowie egzaminu, nagle wpadł konserwator, że muszą opuścić salę, bo jakiś gaz czy co, więc gawiedź przenieśli na chybcika do sali zastępczej, nie odliczając jednak czasu straconego na przenosiny… i chłopak wpadł w środowisko narkomanów. Wolska leczy się przez niego na pęcherz…”.

Piękne święta będą, bielutkie

W Lęborku wysiada połowa najbliższego przedziału, więc na zwolnione miejsca pakuję się ja, dama w berecie z mężem oraz studenciaki. Już miałem poświęcić resztę drogi na choć częściowe dospanie zarywanych od ponad tygodnia nocek, gdy siedząca pod oknem babula zagadała niby do siebie, niby do wszystkich: „Piękne Święta będą, bielutkie”.  „Żeby się tylko nie pozabijali na drogach, bo to ślisko” – podjęła dama w berecie.

„… No i gdy tak lecieli do nowej sali na złamanie karku, na korytarzu leżał zwinięty w kłębek człowiek…”.  Jeszcze przed Słupskiem, babula wyciąga ze mnie skąd jadę. Że z Londynu? I dopiero dzisiaj, na ostatnią chwilę? „Aaa, proszę pani” – macham zrezygnowany ręką. „Przetrzymali w robocie. Nie było jak się wywinąć”. Nie ma siły, nie pośpię – pomyślałem zrezygnowany.

„A to się okazał podstawiony człowiek, czaisz?”. Z całej grupy, tylko dwójka zatrzymała się przy trefnym chorym i udzieliła mu pomocy. I oni tylko zdali!”. „To tak wolno takie udawania robić?” – wtrąca się dyskretnie babula. „Ano wolno” – rzecze odważnie studenciak. „Żeby tak wszyscy pomagali jeden drugiemu, to inaczej by było na świecie…” – podsumowuje posępnie dama beretowa.

W Anglii nie obchodzą Świąt w ogóle?

„Ponoć w Anglii nie obchodzą Wigilii w ogóle. Czy to prawda?” – zahacza babula. „Ale herezja” – komentuje z niesmakiem beretowa. „Jakie to Święta bez pasterki, bez niczego…”. „Nie ma jednak jak u nas” – potwierdza babula. „jest piękna tradycja, dwanaście potraw, łamanie opłatkiem, śpiewanie kolęd, talerz «Dla Zbłąkanego Wędrowca»…”. „Dla kogo?” – przerywa beretowa.

„Że u nich to się mówi: Dla Niespodziewanego Gościa”. „Taak? No patrzaj pani, no no. Ta Polska to piękna jednak, no nie?”. „A jak raz, wiele lat temu” – ciągnęła babula – „jechali ze świętej pamięci mężem jak dziś na Wigilię i pod Siedlcami trakcję zerwało, to po czterech godzinach czekania ludziska powyciągali każdy kto co wiózł na Święta i zrobili Wigilię w przedziale.

Była ponoć wałówa, były śledzie, poleciały też pierogi, choć zimne, no ale na zimną flaszeczkę, to już nikt nie narzekał. I jeszcze starczyło wiktu dla tych, co nie mieli nic. I że wstąpił w nich wtedy taki chrześcijański duch, że pamiętam tamtą Wigilię z czułością do dziś” – rozrzewniła się.

Koszalin, wysiadka. Jakiś misiowaty gostek stara się przez drzwi wejściowe przepchać wielką walizę. „A gdzie to Pan z tym telewizorem?”– ryczy rozbawiony konduktor z wąsem. „Przepraszam” –  pyta misiowaty pan – „czy dojadę tym do Szczecinka?”.

„Panie, to na Szczecin, nie Szczecinek!” – ryczy jeszcze głośniej konduktor. „Na Szczecinek z Białogardu, stacja dalej, ale dziś nie jeździ tam już nic, bo zawiało”. Gość robi strwożoną minę. Nie wchodzi, tylko rozgląda się bezradnie i sterczy jak słup soli koło nas, z tym swoim wielkim telewizorem. „Przepraszam, Państwo stąd?” – zagaja do naszej grupki, bo razem ze mną wysiadła beretowa oraz babula.

„Tak, a co się stało?” – dziarsko pyta mąż beretowej. „Państwo będą wiedzieli czym tu dojechać na Szczecinek? A jak nie, to gdzie tu jest hotel jaki… Jest tu jaki hotel?” – gość prawie że płacze.

„No, to ja już pójdę” – rozmowna dotąd babula nagle oddala się. „Tak, jest hotel. Na końcu deptaka, niedaleko” – poucza mąż beretowej, lecz ta pociąga go za ramię. „To do widzenia Panu” – rzuca do mnie. A ja udaję, że muszę przepakować cały plecak, bo coś tam nierówno i się pogniecie. Przecież Michaś czeka na ładny prezent.
 

Jacek Wąsowicz

author-avatar

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj