Życie w UK

Temat numeru: Szukasz pracy? Bądź czujny!

Źle się dzieje w państwie duńskim. Za oknem wieje recesja, urzędowe instytucje wcale nie pomagają w znalezieniu pracy, a niektórzy prywatni przedsiębiorcy urządzają sobie żarty z procesu rekrutacyjnego. Oczywiście uogólnienia bywają niebezpieczne, to fakt. Ale jak tu nie tracić ducha, skoro niektóre fakty mówią same za siebie?

Temat numeru: Szukasz pracy? Bądź czujny!

Jeśli myślisz, że dobra szkoła, odpowiednie doświadczenie zawodowe i umiejętności zagwarantują ci dobrą pracę, to masz częściowo rację. Bo możesz polec odbijając się od firmowego systemu rekrutacyjnego, który zamiast wyłuskiwać kandydatów godnych uwagi, odsiewa właśnie tych, którzy są dobrzy.

Strona internetowa przyjmuje do pracy
– Zastanawiam się, jakimi drogami chadzają intencje rekrutujących i czy aby na pewno chodzi im o przyjmowanie kogokolwiek do pracy. Może tzw. rekrutacja to tylko jakaś forma poprawienia wizerunku firmy, pokazania jej „ludzkiej twarzy” i reklama przedsiębiorstwa przy okazji? – mówi Marek, Polak z Bristolu.
– Znakomita większość aplikacji załatwiana jest przez Internet. Taki znak naszych czasów.Wchodzimy na firmową stronę i tam czekają na nas formularze online, pytania kontrolne i testy.

Często trzeba pisać małe wypracowania na zadany temat i rozwiązywać rebusy. Potem jedno kliknięcie myszką i strona internetowa mówi nam, po kilkudziesięciu sekundach, czy się nadajemy.

Od jakiegoś czasu chcę zmienić pracę i przejść do konkurencyjnej firmy o tym samym profilu. Mam odpowiednie umiejętności, cenne i wieloletnie doświadczenie oraz kompatybilną wiedzę, której wymaga konkurencja.

Spędziłem prawie godzinę wypełniając aplikację online, uderzyłem „enter” i po chwili otrzymałem wiadomość zwrotną: przykro nam, ale nie przeszedłeś sita eliminacji. O co tu chodzi? – pyta.

Inny przykład. Pewien Polak, pracujący na stanowisku menadżera dla dużej sieci supermarketów od siedmiu lat, postanowił zrobić mały eksperyment.

Zalogował się na stronie swojej własnej firmy i zmieniając nieznacznie własne dane osobowe, zaaplikował o pracę. Warto zaznaczyć, że aplikował na równorzędną posadę do tej, którą zajmuje obecnie.

Komputer zabuczał, ekran zamigotał i automatyczny system rekrutacji wypluł przykrą dla kandydata odpowiedź: sorry stary, ale brak ci kwalifikacji. Jak to jest możliwe?

„Profesjonalne” CV zamiast posady
– Kiedyś, żeby znaleźć pracę wystarczyła czasami kartka z napisem „I look for the job”, którą podtykało się pod nos paniom w sekretariatach różnych firm. Teraz, ponieważ czasy są ciężkie, szukanie pracy staje się sztuką i obrasta rozmaitymi regułami, jak najprawdziwsza dyscyplina naukowa – śmieje się Marek.

Wydaje się logiczne, że szukanie zajęcia powinniśmy zacząć od wizyty w Jobcentre. Tam, na specjalnych maszynach, dostępne są aktualne oferty pracy w danym rejonie kraju. Tak było do niedawna.

Ostatnio maszyny zostały oplakatowane gustownymi informacjami dla klientów: „ten sposób przeszukiwania ofert pracy jest już nieaktualny.

Należy ich szukać na stronie internetowej brytyjskiego urzędu pracy”. Kiedy wejdziemy na stronę Jobcentre to oferty są, fakt. Tyle, że w przeważającej części skopiowane z komercyjnych stron poświęconych rynkowi pracy. A kiedy zarejestrujemy się i zalogujemy na jedną z takich stron, to od razu opadną nas, wietrzący łatwy zysk, fachowcy od porad.

Będą to albo firmy oferujące kursy i szkolenia albo specjaliści od mowy ciała i tajemnych technik oszałamiających pracodawcę w trakcie „interview” lub też agencje zajmujące się pisaniem tzw. „profesjonalnych” CV.

Usługi te dostępne są za ciężkie pieniądze, należy dodać. Wychodzi więc na to, że zamiast wyrwać się z marazmu bezrobocia, nabijemy jeszcze komuś kabzę.

Grupowa zabawa z makaronem
– Być może jestem na to za prosty, ale nie potrafię zrozumieć pewnych technik rekrutacyjnych i ich sensu oraz przydatności dla sprawy – mówi Marek.
– Zdarzyło mi się bywać kilkukrotnie na grupowych spotkaniach rekrutacyjnych. Kilkanaście osób, z imiennymi tabliczkami przypiętymi do piersi, siedzi sobie dookoła stołu, a przedstawiciel firmy wyznacza im zadania.

I tak: używając balonika i cienkiej nitki proszę sprowadzić bezpiecznie jajko na podłogę. Albo: używając makaronu i marshmallows proszę zbudować drapacz chmur. Liczy się oczywiście czas. Jajko musi opadać miarowo i majestatycznie, ale już za to drapacz chmur powinien rosnąć w górę w tempie piorunującym i wbrew wszelkim prawom fizyki.

Kandydaci, z wywieszonymi z przejęcia językami, pracują w grupie i wymieniają fachowe uwagi. Efekty grupowych starań cieszą przedstawiciela firmy: wkrótce podłoga jest zasłana żółtkami nieszczęsnych spadochroniarzy, a budowa drapacza chmur kończy się na fundamentach – opowiada Marek.
– A po dwóch tygodniach otrzymuję list z działu rekrutacji firmy: przykro nam, drogi kandydacie, ale nie wyszło. Efekty prac twojej grupy zakończyły się fiaskiem. A twój poziom zaangażowania w grupie, w celu osiągnięcia tej porażki, nie był, w naszej ocenie, zadowalający. Bareja wiecznie żywy!! – Marek śmieje się na cały głos.

 

author-avatar

Przeczytaj również

Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UK
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj