Styl życia
Szokujące wyniki badań – dwa na trzy kurczaki sprzedawane w supermarketach skażone bakterią E.coli!
Kurczaki kupione w marketach należących do sieci Tesco, Sainsbury’s, Morrisons i ASDA znalazły się pośród próbek, które posłużył do testów zorganizowanych przez Department for Environment, Food and Rural Affairs (Defra). Ich wyniki są zatrważające!
W 78% kurczaków znaleziono ślady świadczące o obecności bakterii pałeczki okrężnicy! Gwoli ścisłości trzeba dodać, że szczep, który znajdował się w pokarmie zwykle nie prowadzi do zatrucia pokarmowego. Jego bakterie mogą jednak przebywać w ludzkim organizmie przez kilka lat i sprawić, że uodpornią się na antybiotyki stosowane w przypadkach ostrych zatruć pokarmowych.
Europa pije polskie piwo. Przestaliśmy być kojarzeni tylko z wódką?
Skąd w drobiu znalazły się bakterie escherichia coli? "Jest dla nas jasnym, jak słońce, że jest to spowodowane nadużywaniem antybiotyków podczas hodowli kurczaków" – komentował Andrew Opie, dyrektor wydziału żywności z British Retail Consortium. "Sprzedawcy i hurtownicy nie wspierają prewencyjnego używania antybiotyków przez hodowców. Jesteśmy zdania, że o wiele lepiej dbać o jakość mięsa drobiowego poprzez poprawienie warunków hodowli."
Doktor Mark Holmes ostrzega, że nawet ugotowanie skażonych kurczaków może okazać się niewystarczające. "Osoby, które uległy zatruciu pokarmowemu mogą zostać również zainfekowane odmianą bakterii uodpornioną na antybiotyki. Ich obecność może wiązać się z licznymi powikłaniami z sepsą włącznie".
Martwy szczur w sukience od Zary, oto makabryczne odkrycie klientki!
Warto dodać, że sprzedać antybiotyków na terenie Zjednoczonego Królestwa w ciągu ostatnich czterech lat systematycznie spada (według danych udostępnionych przez Degra). Skąd więc mogą brać się skutki nadużywania tego typu środków? Wniosek nasuwa się sam – hodowcy mogą kupować je z szemranych i nie do końca legalnych źródeł. Z tego powodu również ich jakość może odbiegać o standardów wymaganych przez krajowe instytucje, ale za to są tańsze. W ostatecznym rozrachunku za takie przekręty płaci jednak klient. Nierzadko swoim zdrowiem…