Styl życia
Świat wielkich metropolii
Niedawno ONZ opracowała raport, z którego wynika, że w bieżącym roku liczba mieszkańców miast na świecie przewyższy liczbę mieszkańców wsi.
Spełniają się od dawna przewidywane zmiany. Jednak narastająca frustracja wynikająca z życia w wielkomiejskich dżunglach sprawi, że rozwój nowoczesnej technologii może być dla nas prawdziwym przekleństwem.
Uroki miejskiego życia
Przeprowadzając się do wielkiego miasta myślimy przede wszystkim o jego zaletach. Jego wady wychodzą z czasem. Największą zmorą metropolii jest czas tracony na dojazdy do pracy. Przeciętny mieszkaniec Tokio poświęca na to od 2 do 4 godzin dziennie. W skali tygodnia to ponad 20 godzin, całego życia 6 lat. Poza tym zatłoczone ulice, hałas i zanieczyszczenia doprowadzić mogą niejednego do furii. Mamy obecnie do czynienia z paradoksalną sytuacją. Ludzie chcą pracować i rozwijać się w miastach, ale odpoczywać i mieszkać poza nimi. Doprowadziło to do stanu, w którym wsie zamienia się na przedmieścia. – Różnice między miastami a wsiami będą się zacierać. Już dziś suburbia stanowią, w krajach zachodnich, najliczniej zamieszkane obszary – twierdzi dr Krzysztof Sztalt, współautor książki na temat współczesnej socjologii miasta. Czy zatem agresywna industrializacja to naturalna kolej rzeczy? Nie jest o tym przekonany prof. dr hab. Andrzej Majer, przewodniczący sekcji Socjologii Miasta Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. – Fakt przekroczenia przez liczbę mieszkańców miast liczebności wsi jest zgodny z tendencją obserwowaną od wielu lat, przy czym w skali świata tendencja ta daje zróżnicowane efekty. Raporty ONZ oparte na demograficznych ekstrapolacjach (tj. wnioskowaniu o przyszłości z aktualnych trendów) rzadko się sprawdzają – komentuje. Liczba ludności świata w 2008 roku wynosi prawie 7 miliardów i z oczywistych względów będzie rosła.
Wyżej i wyżej…
To, że miasta będą się rozwijały jest pewne, pytanie tylko w jakim kierunku. Urbanizacja pochłania coraz większe powierzchnie, czego efektem jest choćby chiński Chongqing, oczko w głowie architektów, będący obecnie największą aglomeracją miejską na świecie. Z czasem powierzchnie pod zabudowę miejską będą się zmniejszały, dlatego wielu inżynierów szuka innowacyjnych rozwiązań. Jednym z nich jest budowanie pionowe. Co kilka lat powstaje budowla, nosząca zaszczytne miano najwyższego budynku świata. Obecnie jest nią drapacz chmur Taipei 101, pnący się na wysokość 509 m. A podobnych projektów jest coraz więcej.
W rankingu miast z największą liczbą wieżowców powyżej 90 m wysokości, absolutnym zwycięzcą jest Nowy Jork (586) i Hongkong (493). Londyn plasuje się na 25 miejscu (45), Warszawa zaś na 55 (19). W Chicago znajduje się najwyższy blok mieszkalny, 70-piętrowy Lake Point Tower, o wysokości 195 m, mogący pomieścić 879 mieszkań. Niewiele osób chciałoby mieszkać w tak gigantycznych blokowiskach. Z reguły są to albo bloki z mieszkaniami dla bardzo ekskluzywnej klienteli, albo tanie mieszkania socjalne, do których upycha się setki mieszkańców. – Ludzie biologicznie są tak skonstruowani, że najlepiej mieszka się im do wysokości 7 piętra. Zamieszkiwanie w drapaczach chmur, jako wyznacznik statusu społecznego, według mnie odejdzie do lamusa prędzej niż później – twierdzi dr Krzysztof Sztalt. Tymczasem mnożą się plany zagospodarowania przestrzennego oferujące nowoczesne bloki, mające zapewnić swoim mieszkańcom komfort i wygodę.
Miasta w chmurach…
Nie brakuje wizjonerów, których pomysły wybiegają daleko w przyszłość. Jeden z takich pomysłów przedstawiła w 1989 r. japońska firma Takenaka Corporation. Ich projekt, Sky City, zakładał wybudowanie w Tokio gigantycznego wieżowca, który sam w sobie stanowiłby miasto.
W jego wnętrzu znajdowałyby się szkoły, teatry, biura, sklepy i większość punktów, które stanowiłyby o jego samowystarczalności. Szacowana wysokość to 1000 m z 8 km kw. powierzchni użytkowej. Mimo iż jest to futurystyczny projekt, Japończycy traktują go bardzo poważnie, szukając rozwiązań do budowy tego kolosa. Sam już jednak pomysł budzi kontrowersje. – Osobiście nie reflektuję na mieszkanie w gigantycznie wysokim wieżowcu, mając za ścianą milion sąsiadów. Nie wiem czy znajdzie się dostateczna liczba snobów gotowych tam zamieszkać. Na pewno jednak nie jest to zapowiedź jakiejś tendencji – komentuje prof. Andrzej Majer.