Życie w UK

Studenckie życie Polaków w UK

„Sprawmy, by nasz system oświaty był dość dobry, by zapewniał ludziom umiejętności wystarczające do wykonywania pracy” – powiedział podczas wizyty w Oxfordzie premier David Cameron. „W naszym państwie można znaleźć przedsiębiorstwa, gdzie połowa pracowników pochodzi z Polski, Litwy albo Łotwy. To bolesny fakt, że całe pokolenie młodych ludzi może zostać w tyle”
– podkreślał.

Studenckie życie Polaków w UK

Jedną z najbardziej kontrowersyjnych i budzących społeczny sprzeciw decyzji rządu było podniesienie opłat za studia. Czesne wzrosło z 3 do 6 tys. funtów,  a w niektórych uczelniach nawet do 9 tysięcy funtów rocznie. Nic więc dziwnego, że w krótkim czasie zaobserwowano znaczny spadek chętnych do studiowania w Anglii.

Mniej młodych ludzi, zarówno z krajów należących do UE jak i spoza niej, decyduje się na kształcenie w Zjednoczonym Królestwie. Liczba studentów – obokrajowców spadła  z 242 tys. w roku 2011 do 153 tys. w 2012. Wzrosła natomiast o 10% liczba młodych obywateli Wielkiej Brytanii chętnych do pobierania nauk zagranicą.

Nie za wszystko trzeba płacić

Zawodem, w którym od lat w Wielkiej Brytanii brakuje rąk do pracy, jest zawód pielęgniarki. Nic więc dziwnego, że właśnie ten kierunek studiów pozostaje wolny od opłat. Całość kosztów pokrywa NHS (National Health Service), a do tego, gdy ma się odpowiednio małe dochody, można się starać o przyznanie stypendium (około 550 funtów miesięcznie).

– Nie zawsze myślałam o pielęgniarstwie – mówi Anna, która do Anglii przyjechała 7 lat temu. W Polsce studiowałam informatykę, ale przerwałam studia na drugim roku i przyjechałam do Anglii.

Pracuję w fabryce, ale chyba nie muszę Ci mówić, że nie jest to praca moich marzeń, że chcę się wyrwać z tego kieratu. Gdy zobaczyłam, jak pracują tu pielęgniarki i jakie mają podejście do pacjenta, to spodobała mi się ta praca.

W tym roku skończyłam kurs przygotowujący kandydatów na studia i zamierzam składać podania, gdzie się tylko da. Wiem, nie będzie łatwo, bo dużo jest kandydatów, ale robię, co mogę, by się dostać.

Zapisałam się na wolontariat i pomagam pielęgniarkom w mojej przychodni, wiem, że tu takie rzeczy mają znaczenie, a ja chcę zrobić wszystko, co mogę, by pracować w tym zawodzie. Nie było łatwo łączyć pracy, rodziny i nauki, ale dzięki wsparciu rodziny, jakoś daję radę.

Te studia to dla mnie wielka szansa na lepszą pracę i zarobki, bo pielęgiarki w Anglii naprawdę dobrze zarabiają i nieważne gdzie pracują czy jest to szpital, przychodnia, nursing home, czy care home”.
Gdy Anna z mężem przyjeżdżali do Anglii, chcieli, jak większość młodych Polaków, popracować kilka lat, odłożyć pieniądze na budowę własnego domu i wrócić do Polski. Po 7 latach pobytu nadal planują zakup domu, tyle że tu w Anglii, a plany powrotu zostały odsunięte na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Polska politechnika kontra angielski uniwersytet

Damian tytuł Master of Science zdobył w 2012 roku. Ukończył Advanced Mechanical Engineering na University of Leeds. – Tak, zdobyłem w końcu magistra we wrześniu 2012 roku – mówi 28-letni mężczyzna. – W końcu, bo trochę sobie przedłużyłem studiowanie.

Zanim przeprowadziłem się do UK (w połowie 2007 roku) studiowałem na Politechnice Łódzkiej. To był 5-letni, magisterski kierunek – transport. Miałem ciekawe przedmioty, ale chyba najbardziej z tamtego okresu podobało mi się życie w akademiku, stąd pewnie po części moje słabe wyniki. Po 3 latach byłem na drugim roku.

Później moja najbliższa rodzina przeprowadzała się na Wyspy, więc zostawiłem Politechnikę oraz znajomych i zamieszkaliśmy w Yorkshire. Po roku pracy w magazynie zacząłem studia, od początku, bez przepisywania przedmiotów. Moja decyzja miała swoje dobre strony, bo cały czas szlifowałem język.

Poziom nauczania – pod względem teorii SHU – na pewno jest daleko w tyle za Politechniką Łódzką, ale nie jest to najbardziej prestiżowy uniwerek w UK. Jakość nauczania teorii (matematyka, fizyka, itp.) na Leeds jest, myślę, bardzo zbliżona do Politechniki. Jeśli natomiast chodzi o praktykę, to UK zdecydowanie wygrywa.

Leeds ma również laboratoria z prawdziwego zdarzenia, nawet moja magisterka była w dziedzinie, której jeszcze nigdy nikt nie poruszył (moje wyniki mają być użyte w publikacji mojego promotora, który też jest Polakiem, po Politechnice Łódzkiej), więc poziom badań jest bardzo wysoki. Ilość godzin i podejście wykładowców do studentów są niepórownywalnie lepsze. Na „Polibudzie” miałem 30-35 godzin tygodniowo, na SHU czy Leeds było 12-16 godzin tygodniowo.

Zajęcia nie zaczynały się wcześniej niż o 9 rano, a i nawet na tę godzinę trudno było wstać większości studentów i tu przyznaję, brakowało zwłaszcza Anglików. Jeśli chodzi o narodowości to na SHU w mojej grupie była zdecydowana większość Brytyjczyków (tylko ja z Polski i inny kolega z Hong Kongu).

Na Leeds było zupełnie inaczej, Anglicy stanowili pewnie połowę grupy, a reszta to w większości ludzie z krajów arabskich czy Indii. Bardzo dużo studentów z Erasmusa (program wymiany studentów) – Polaków, Francuzów, Hiszpanów, etc. Na studiach w UK jest zdecydowanie mniej teorii, która nigdy w życiu mi się nie przyda, jak to było na Politechnice Łódzkiej.

Jest natomiast dużo więcej różnych programów, których używamy w przemyśle. Wykładowcy są tu dla nas, to da się odczuć. Dbają, abyśmy rozumieli, osiągali dobre wyniki, bo to świadczy o nich, a nie, jak w Polsce, gdzie dostanie się do profesora graniczyło z cudem – opowiada.

Co po studiach?
Tym, co zdecydowanie odróżnia sytuację młodych ludzi kończących studia w Polsce i w Anglii jest ich start w zawodowe życie. Mój rozmówca czuje się dobrze przygotowany do zawodowego życia, ale i tu, by starać się o pracę w uznanych firmach, trzeba spełnić kilka warunków.
– Konkurencja do pracy jest spora – przyznaje Damian. Po skończeniu inżynierki na SHU miałem tylko jedną ofertę interview w zawodzie, którą jednak zdecydowałem się odrzucić, bo przyszła dość późno, gdy już zostałem przyjęty na Leeds. Mój brat natomiast skończył ten sam kierunek na SHU co ja (zaczął rok po mnie), ale po drugim roku zrobił rok praktyk w Bosch’u (jest to opcja, jaką daje uczelnia).

Oceny mieliśmy podobne – obaj skończyliśmy SHU z wynikiem 2:1 (60%-70%), bo to jest minimalne kryterium możliwości aplikowania do czołowych firm w UK. Jeśli ktoś skończy studia z wynikiem 2:2 (50-60%), badź co gorsza PASS (40-50%), to może mieć problemy z pracą w zawodzie.

Ja ostatecznie po wysłaniu 15-20 aplikacji glównie do firm z sektora Automotive dostałem 2 oferty pracy. Zaakceptowałem testowanie silników, a ponieważ pracuję przy najciekawszym komponencie samochodu, to jestem bardzo zadowolony – kończy Damian.

Rodzicielska mądrość
W 2004 roku po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej ruszyła pierwsza fala emigracji. Ponieważ sytuacja w rodzinnym kraju nie poprawiała się, dlatego do Anglii w ślad za „pionierami” zaczęły przyjeżdżać ich rodziny. Dzieci zaczęły uczęszczać do angielskich szkół, rodzice zaciągali pożyczki hipoteczne na zakup domów. Dziś wiele z tych dzieci, które przyjechały z rodzicami, skończyło edukację na poziomie szkoły średniej i zastanawia się nad wyborem studiów.
– Razem z mężem zdecydowaliśmy o przyjeździe córek do Anglii, by dać im lepszy start w dorosłe życie – mówi pani Małgorzata. Obie córki studiują, jedna w Szkocji, druga na Uniwersytecie w Sunderland. Gdy będą chciały kiedyś wrócić do Polski, to jestem pewna, że skończone na Wyspach studia poprawią ich szanse na rynku pracy.

Tu młodzi ludzie po studiach mają większe szanse na dobrą pracę po skończeniu uczelni, bo w trakcie nauki duży nacisk kładzie się na praktyki, poza tym jest możliwość pracy na zasadach wolontariatu, co pozwala nabyć doświadczenia zawodowego. Rozmowy z rodziną w Polsce tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że wybór studiów w Anglii dla naszych córek był słuszny.

Ostatnio mój kuzyn powiedział mi, że jego córka po skończeniu dwóch kierunków studiów, nie może znaleźć pracy, a jedyne co jej zaoferowano, to praca kasjerki w supermarkecie. Pani Małgorzata z mężem prowadzą własny biznes w Anglii i to z tym krajem wiążą swoją przyszłość. Córki też nie mają jak na razie ochoty wracać do Polski.

Angielskie obawy
W portalu „The Telegraph.co.uk” ukazał sie artykuł pt.: „Britain hands over £100 m to Polish students”, w którym autor Greame Paton wyraża obawy, że Polacy po skończeniu studiów w Anglii wrócą do swojego kraju, nie spłacając zaciągniętych studenckich pożyczek, a tym samym spowodują gigantyczną dziurę w budżecie Wielkiej Brytanii.

W obecnym roku akademickim 3580 studentom z naszego kraju przyznano pożyczki na łączną sumę 21,5 miliona funtów. Jak widać nie wszystkim podoba się, że tylu Polaków chce studiować w kraju Szekspira. Polacy chcą wnieść coś w rozwój kraju, w którym przyszło im żyć, chcą pokazać, że nie tylko potrafią zmywać naczynia, remontować domy czy pracować w fabrykach.

Polacy potrafią też konstruować maszyny, leczyć ludzi, czy być prezesami dużych firm. Jak widać dla niektórych Brytyjczyków upadek mitu, iż imigranci nadają się tylko do prostych prac, nie jest w smak.
Cezary Niewadzisz

author-avatar

Przeczytaj również

Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Firma energetyczna wypłaci 294 funty za przekroczenie “price cap”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj