Życie w UK

Strach, ogień i niepewność w Londynie

Przemoc na ulicach Londynu nie słabnie. W stolicy trwają zamieszki, które rozpoczęły się od pozornie banalnego incydentu, w wyniku którego działalność służb mundurowych spotkała się z licznymi i agresywnymi aktami sprzeciwu. Podczas zamieszek ucierpiało wielu ludzi, w tym Polacy.

Strach, ogień i niepewność w Londynie

Fala rozruchów w Londynie rozpoczęła się od sobotniego wiecu protestacyjnego przed posterunkiem policji w Tottenham, który miał mieć charakter pokojowy. Punktem zapalnym stała się śmierć czarnoskórego mężczyzny z rąk brytyjskiej policji. Zasadność jego zatrzymania stała się jednak wątpliwa, a postrzelenie go przy próbie aresztowania okazało się poważnym błędem, do którego policja się nie przyznaje.

Nie mogą zapomnieć

Najnowsze ustalenia wskazują, że pocisk, który utkwił w radiu policyjnego oficera nie został wystrzelony przez mieszkańca Tottenham, Marka Duggana. A to znaczy, że najprawdopodobniej nie strzelał on wcale do stróżów prawa, jak sami twierdzą. To doniesienie rozbudziło atak furii w Londynie. Wątpliwa staje się w ten sposób wersja policji, według której funkcjonariusze otworzyli ogień w odpowiedzi na strzał Duggana. Brat zmarłego, Shaun Hall  twierdzi, że Mark „nie byłby tak głupi, żeby strzelać do policji”. Cała rodzina Duggana potępia zamieszki, jakie wybuchły w mieście po tragicznym zgonie 29-letniego mieszkańca dzielnicy Tottenham. „Wiem, że ludzie są sfrustrowani, że są bardzo zdenerwowani w tym momencie, ale chciałbym powiedzieć: spróbujcie się uspokoić” – apeluje Shaun Hall. W wyniku starć z policją wielu niewinnych ludzi zostało rannych, a działania wandali wymknęły się spod kontroli. Rodzina zmarłego podkreśla, że Mark nie chciałby dalszych zamieszek. „Był dobrym człowiekiem” – mówią.

Chaos na ulicach

Rozwścieczony tłum w stolicy Wielkiej Brytanii opanował także inne dzielnice. Grupy uzbrojonych i żądnych ofiar ludzi, demolują nocami miasto, okradając i paląc co się tylko da. Kilkudziesięciu rannych policjantów, ranni mieszkańcy Londynu oraz spustoszone miasto, nad którym unoszą się kłęby dymu, dobitnie świadczą o skali niepokojów społecznych. Zdemolowane, okradzione sklepy, zmiażdżone samochody, zgliszcza budynków, płonące autobusy i obywatele brytyjscy leżący w kałużach krwi – taki obraz, spokojnego do niedawna Londynu, wyłania się po zaledwie jednym weekendzie „rządów buntowników”. Skala zniszczeń dopiero jest szacowana. Ale oprócz szkód materialnych widać także coś jeszcze. Widać, że Londyn nie jest już tym samym miastem, którym był przed weekendem. Ostatnie wydarzenia pokazały, że policja brytyjska zabijając Marka Duggana niechcący odpaliła prawdziwy „lont z dynamitem”. Dynamitem, który niestety wybuchł. I nie wiadomo, czy nie będzie wybuchać nadal, bo nie wszyscy nocami chcą  spać spokojnie w brytyjskiej stolicy.

Władza pod ostrzałem

Politycy stoją przed poważnym dylematem. Konieczna wydaje się w obecnej sytuacji ingerencja wojska, które mogłoby poskromić wandali, krzywdzących swoimi działaniami innych obywateli. Jednak taka decyzja o podjęciu radykalnych środków do wprowadzenia porządku byłaby nieodwracalna i ryzykowna, z czego zdają sobie sprawę politycy. Przyjęcie jedynej skutecznej metody obrony przed falą przemocy ze strony tłumu jest w tym wypadku również przemoc. W ramach ochrony porządku publicznego władza przyjmie w ten sposób rolę „tyrana” – a o taką plakietkę w tej sytuacji nietrudno. Ostrożność jest w pełni zrozumiała, bowiem stracić zaufanie społeczeństwa jest bardzo łatwo. Dużo trudniej umocnić swoją pozycję „godnego partnera”. Niestety w obecnej sytuacji jest to już niemal niemożliwe. Wynik posiedzenia komitetu kryzysowego na Downing Street, któremu przewodniczył David Cameron (rezygnując z dalszego ciągu wakacji w Toskanii) okazał się jednoznaczny, jednak nie wiadomo czy wystarczający… Premier zdecydował o wyjściu na ulice 16 tysięcy policjantów, którzy mają „przywrócić porządek na ulicach Wielkiej Brytanii”. Cameron postanowił zwołać w czwartek parlament na jednodniową sesję, co zmusi posłów do przerwania wakacji. Obecność Theresy May, minister spraw wewnętrznych, która podobnie jak premier, wróciła do Londynu także podkreśla skalę problemu, z jakim muszą się skonfrontować władze. Wicepremier Nick Clegg, który odwiedził Tottenham, nazwał rozruchy „niepotrzebnym aktem przemocy wykorzystanym przez elementy przestępcze".

Co z Polakami?

Niepokój wśród mieszkańców stolicy dotyczy także imigrantów – zwłaszcza Polaków. Rozruchy przeniosły się bowiem do Ealing, nazywanej „polską dzielnicą”. Stała się ona pierwszym punktem na zachodniej mapie Londynu, gdzie dotarli rozwścieczeni wandale. Niestety jest ich znacznie więcej niż jednostek policji, która wykazuje się małym zaangażowaniem w tym rejonie. Zgodnie z doniesieniami w pobliżu stacji Ealing Broadway zostało zupełnie zdemolowane centrum handlowe, natomiast na przyległym parkingu spłonęło wiele samochodów. W okolicach węzła kolejowego Clapham Junction – centrum dzielnicy Ealing – znalazły się pojazdy opancerzone. Jeden Polak został aresztowany za grabież mienia. Ambasada natomiast uruchomiła infolinię dla osób, które zostały poszkodowane w zamieszkach (informacja na dole w ramce). Skala zniszczeń w Wielkiej Brytanii szacowana jest na miliony funtów. Fala agresji wciąż się rozprzestrzenia. Wykroczyła nawet poza Londyn. Do ataku na komisariat policji oraz do aresztowań doszło już w Birmingham. Z dużo mniejszą przemocą ze strony rozwścieczonych obywateli miały do czynienia takie miasta jak Manchester, Bristol i Liverpool. W przypadku, kiedy niezadowolenie jednostek przerodziło się w niezadowolenie tłumu, mamy do czynienia z wyjątkowo niestabilną sytuacją na Wyspach, która dotychczas była widoczna jedynie w sferze ekonomicznej, obecnie natomiast przeniosła się także na służby mundurowe i niebezpiecznie rozprzestrzenia się na inne obszary funkcjonowania brytyjskiego społeczeństwa.
 

Barbara Mirowska

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj