Życie w UK
Squattersi „grają w monopol” z multimilionerami. I zajmują luksusowe apartamenty
Wczoraj w nocy komornicy wyposażeni w orzeczenia wydane przez Sąd Najwyższy po raz kolejny usunęli grupę squattersów zajmujących lokal w centrum miasta. „Pięciogwiazdkowi” squattersi zostali wyprowadzeni z wartego 10 milionów funtów mieszkania przy Grosvenor Street 16.
„To jak gra w Monopol. To dla nich gra, ale niestety bardzo kosztowna, w wyniku której może stać się komuś krzywda. Nie powiedziałbym, że to kwestia polityki. Oni po prostu walczą z systemem. To bezmyślny wandalizm i nie ma nic wspólnego z kwestią bezdomności” mówi Jonathan Chatfield, stojący na czele jednostki przeprowadzającej eksmisje dzikich lokatorów. Dodaje również, że wyprowadził ekipę, z którą w ciągu roku miał do czynienia 8-krotnie.
Zupełnie inaczej na ten problem patrzą squatersi, którzy najczęściej pochodzą z Wysp, Polski i Rumunii. Ich naczelną zasadą jest, aby opuścić okupowane pomieszczenia w stanie, w którym je zastali. Przyznają, że eksmisje to ich chleb powszedni i zdarzają się kilkanaście razy w ciągu roku. Uważają również, że gdyby policja i komornicy bliżej z nimi współpracowali i wymieniali się informacjami, oszczędzono by sporo pieniędzy, które pochłaniają eksmisje.
Osiedlający się w pustostanach ludzie przyznają, że nie zaprzestaną zajmowania luksusowych domów. W ciągu pół roku, odkąd rozpoczęli akcję, weszli do 34 budynków. Jedyne szkody, do których się przyznają, to opróżnienie piwniczki z winem w Admiralty Arch.
„Piliśmy Mouton Rothschild i Moet Chandon, a każda butelka kosztowała minimum kilka dysięcy funtów. Opróżniliśmy wszystko do dna. Byłem tak pijany, że spadłem ze schodów i roztrzaskałem sobie nos” przyznaje Andy, 37-letni squatters.