Spłonęły polskie auta

W czwartek nad ranem w Newport Pagnell spłonęły dwa samochody. Obydwa miały polskie tablice rejestracyjne. Wandalizmu dokonano na tle rasowym.

Łukasz Kostrzewa w Newport Pagnell mieszka od lipca. Przeniósł się tutaj z leżącego po drugiej stronie autostrady M1 Milton Keynes. Miasteczko jest małe, ciche i bardzo spokojne. Wręcz nudne, jak twierdzi sam Łukasz. Na jego ulicy Lovat Street jest nie więcej niż 30 domów i szkoła podstawowa. W ciągu dnia pełno tu dzieciaków. Nigdy nie było żadnego przestępstwa. Cicho i spokojnie. Do czasu. W czwartek około piątej nad ranem w ogniu stanęły dwa samochody. Peugeot Łukasza i BMW jego współlokatora. Łukasza obudziło pukanie do drzwi. Nie pamięta, kto pukał. Był w szoku od momentu, gdy otworzył drzwi i zobaczył dwie „pochodnie” przed swoim domem. Wrócił, żeby się ubrać i wyszedł na ulicę. Tam była już straż pożarna oraz grupka ludzi. Z samochodów wiele nie zostało. Peugeot został całkiem zniszczony, BMW trochę mniej. Oba poszły na złomowanie.
Policjant, który przyjechał na miejsce zdarzenia, podszedł do niego bardzo sceptycznie. „Sprawców pewnie nie uda się znaleźć” – usłyszał Łukasz. Tego samego dnia sam poszedł na policję. Gdy wyjaśnił okoliczności, sprawę skierowano od razu na inne tory – przestępstwo na tle rasowym. Dlaczego? Bo Peugeot i BMW były jednymi samochodami na Lovat Street na „obcych” tablicach. Wszystkie inne – na lokalnych. Wcześniej zdarzały się co prawda dwa nieznaczne incydenty, które Łukasz interpretował jako wygłup dzieciaków. Najpierw ktoś porysował BMW, kilka tygodni później je opluł. Dopiero po czwartkowym przestępstwie Łukasz zmienił zdanie. Tym bardziej, że każdy z samochodów został podpalony oddzielnie i – jak twierdzi policja – z premedytacją.

– To nie było przypadkowe podpalenie przez pijanych chłopaków wracających z imprezy. Czwartek przed piątą nad ranem to nie jest pora, o której ktoś w Newport Pagnell imprezuje

– wyjaśnia.

Sąsiedzi Łukasza to jego zdaniem przemili ludzie. – Mam z nimi bardzo dobre kontakty. Mój landlord mieszka trzy domy dalej – opowiada. Sami Brytyjczycy, którzy mieszkają tu od dwudziestu, trzydziestu lat, nie pamiętają ani jednego podobnego incydentu. Po czwartkowym zdarzeniu wielu z nich przyszło zapytać, co u Łukasza, czy mogą w czymś pomóc.
Newport Pagnell ma około 15 tysięcy mieszkańców i opinię miejsca o niskiej przestępczości. W ciągu poprzednich dwóch lat (2005-2006) w miasteczku odnotowano 290 rabunków, 846 kradzieży pojazdów, 2334 kradzieży mienia znajdującego się w pojazdach, 305 przestępstw seksualnych, 990 włamań do domów oraz 5373 akty przemocy wobec jego mieszkańców. W samym Newport Pagnell Polaków jest bardzo niewielu. Za to w sąsiednim Milton Keynes jest nas już więcej. Lokalna gazeta „Milion Keynes Citizen” ma nawet swoją polską wersję internetową. Zamieszkali tam Polacy mają też forum w Internecie (www.mkforum.org.uk). Jest też polski blog http://polish-community-in-milton-keynes.blogspot.com.
Łukasz, który pracuje jako kierowca samochodów ciężarowych, w Anglii zostanie jeszcze pół roku. – Byłem tu trzy lata. Wystarczy – wyjaśnia. Po powrocie do Polski chce otworzyć swój własny biznes także związany z transportem. Teraz zbiera niezbędne dokumenty, by dostać odszkodowanie za zniszczony samochód. Peugeota mu szkoda. – Ten kto go podpalił, musiał być uprzedzony do obcokrajowców – podsumowuje.

Magda Qandil
[email protected]

Ewakuacja szkoły w Londynie