Styl życia
Skandale i bramki w Podgoricy
W pierwszym meczu eliminacyjnym do brazylijskiego mundialu z udziałem Polski działo się dużo. W Podgoricy padło sporo bramek, sędzia rozdał kilka kartek, nie brakowało kontrowersji i emocji. Szkoda tylko, że mecz zobaczyć mogli tylko nieliczni.
Skandalem jest, że meczów polskiej kadry nie można obejrzeć na otwartym kanale. Tego, że mecz biało-czerwonych z Czarnogórcami nadawany był, jako transmisja pay-per-view winni są wszyscy – telewizja publiczna, PZPN i firma Sportfive zarządzająca telewizyjnymi prawami kadry. Choć spotkanie skończyło się wynikiem 2:2 (bramki dla naszych zdobywali Jakub Błaszczykowski i Adrian Mierzejewski, a dla gospodarzy – Nikola Drincic i Mirko Vucinic) długo mówiono o walkowerze dla Polaków. W pierwszej połowie miejscowi kibice obrzucali bramkę Przemysława Tytonia petardami. Na głupotę z czarnogórskimi chuliganami licytował się Ludovic Obraniak, który jak nieopierzony junior dał się sprowokować Miloradowi Pekoviciowi i z czerwoną kartką został odesłany na ławkę. Zawodnik Bordeaux nie zagra w meczu z Mołdawią, podobnie jak Maciej Rybus, który nabawił się kontuzji, ale nawet w tak osłabionym składzie Polacy, aby nie stracić kontaktu z czołówką, muszą we Wrocławiu zainkasować komplet punktów.