Życie w UK

Sąsiad? Kryj się!

Sąsiad, to taka wspaniała instytucja, która pożyczy cebulę, podleje kwiatki i nakarmi kota. Trudno o coś bardziej praktycznego. Nic więc dziwnego, że taki sąsiad jest jak najbardziej pożądany. Lecz w naszej kulturze istnieje też ten drugi typ sąsiada, pożądany już trochę mniej. Od nalotów takiego osobnika kryjemy się jak ofiara przed okupantem.

Sąsiad? Kryj się!

Taki sąsiad bywa gorszy od Kargula i Pawlaka. Jest zawistny o Twoje sukcesy, zazdrości wszystkiego, a jeśli już odwiedza, to bez zapowiedzi, przesiaduje godzinami ględząc o pierdołach, ewentualnie pożycza cukier lub 10zł „do poniedziałku”, oczywiście nigdy nie oddając. Jednak w brytyjskich realiach taki sąsiad praktycznie nie istnieje. Dlaczego tak jest?

„Mój dom, moja twierdza” – mówi brytyjska żelazna zasada dobrego wychowania. Układ jest prosty i jasny: nikt nie wetknie swego nosa w nasze sprawy, o ile my nie wetkniemy swojego nosa w sprawy innych.

W praktyce, zasadę tę potwierdza chociażby tak drobny szczegół jak brak zasłon i firanek oraz wysoko podniesione rolety w brytyjskich oknach. Dla nas jest to zachowanie dziwaczne, wręcz graniczące z ekshibicjonizmem, jednak – tak na zdrowy rozum – po co się zasłaniać, skoro nie będzie komu nas podglądać?

Aczkolwiek faktem jest, iż zdecydowana większość naszych brytyjskich sąsiadów albo niezbyt chętnie wysuwa głowy ze swoich mieszkań, albo wręcz przeciwnie: traktują swój dom wyłącznie jako sypialnię.

Cóż więc jeden wie o drugim? Już anegdotyczna jest wpadka przeciętnego Anglika, który nie umie powiedzieć gdzie jego (czasami wieloletni) sąsiad pracuje i dopiero widok „znajomej twarzy” w jakimś urzędzie czy w rzadko uczęszczanym sklepie uzmysłowi mu, że „ten spod siódemki” jest urzędnikiem lub ekspedientem.

Dla porównania, każdy szanujący się Niemiec (tak jak i każdy szanujący się polski emigrant) ma w ogródku grilla. Czy po to, by grillować się we własnym sosie? Nigdy w życiu! Na własne oczy widziałem w Niemczech party mieszkańców ślepej uliczki, zrobione… na środku drogi, tak zwyczajnie.

Tu oczywiście taki numer by nie przeszedł; jeśli nie z powodu drętwych sąsiadów, to chociażby wszędobylskich przepisów „health & safety”. Mimo to czy obraz brytyjskich sąsiadów, który mamy w głowie, jest obrazem pełnym, a więc prawdziwym? Nie wiem jak Ty, Drogi Czytelniku, lecz ja znam niejeden przykład rodowitych Anglików obu płci, żyjących ze swoimi sąsiadami (w tym cudzoziemcami) za pan brat.

Jest tam nie tylko pożyczanie cukru czy podlewanie kwiatków, ale i wzajemne zaproszenia na party; są przyjaźnie – jak wszędzie w normalnym świecie. Niejeden z nas narzeka na swoich brytyjskich sąsiadów, mówiąc, że „Angole to mają beznadziejne o nas wyobrażenie”. Nachodzi mnie więc taka refleksja, że być może nasi brytyjscy sąsiedzi mają czasami podobnie stereotypowe podejście do nas, ich polskich sąsiadów.

Z pewnością, lepsza znajomość języka pozwoliłaby nam poznać naszych gopodarzy pełniej, tj. poza stereotypami. Tu jednak pojawia się pytanie kluczowe: do czego potrzebni są nam tacy „zagraniczni” sąsiedzi, skoro my mamy nasze własne, polskie kliki?
 

 

Jacek Wąsowicz

author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj