Życie w UK

Rekiny i nasze leszcze

O tym, że sport jest niezwykle istotnym elementem życia każdej społeczności okolonej granicami państwowymi – nie trzeba chyba nikogo specjalnie przekonywać. Stopień usatysfakcjonowania poszczególnych nacji jest wprost proporcjonalny do wyników osiąganych przez sportowców reprezentujących ich na sportowych arenach.

Rekiny i nasze leszcze

Truizmem byłoby rozwodzenie się w kwestii wpływu posiadanego potencjału finansowego na te właśnie rezultaty. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że poziom PKB ma bezpośrednie przełożenie na ciężar gatunkowy i liczbę wywalczonych mistrzowskich laurów, rekordów.
 
Przykładu pierwszego z brzegu na poparcie tejże tezy nie trzeba daleko szukać. Wystarczy bliżej przyjrzeć się Półwyspowi Iberyjskiemu. Bida tam aż piszczy, szaleje bezrobocie zwłaszcza wśród przedstawicieli młodego pokolenia, a tu proszę bardzo: stołeczny Real i FC Barcelona w gronie najzamożniejszych sportowych klubów futbolowych, własna Grand Prix Formuły 1 etc.

Z czołówki „Forbesa” na stadiony

Sport w dzisiejszych przesączonych na każdym kroku materializmem czasach, opiera się na fortunach rekinów światowej finansjery. Najbogatsi ładują w sport fortuny. Zajrzyjmy na listę magazynu „Forbes”, a konkretnie na czołówkę rankingu magnatów, którzy najbardziej zasługują na miano mecenasów sportu.

Listę otwiera Mukesh Ambani z Indii. Dzięki majątkowi szacowanemu na 21,5 miliarda dolarów i 22. pozycji na liście najbogatszych „Forbesa” może sobie pozwolić na kaprys finansowania indyjskiego klubu krykietowego Mumbai Indians.

Drugie miejsce zajmuje Rosjanin Uliszer Usmanow (17,6 mld dolarów, 34.  na liście „Forbesa”) utrzymujący klub Dynamo Moskwa, „podium” uzupełnia Ukrainiec Rinat Achmetow (15,4 mld „zielonych”, 47. według „Forbesa”) posiadacz Szachtara w Doniecku.

Niektóre, najbardziej drapieżne rekiny światowej finansjery inwestują swoje fortuny poza ojczystymi granicami. Michaił Prochorow z Rosji (13 mld dolarów i 69. w zestawieniu) jest właścicielem zespołu NBA Brooklyn Nets. Albo przykład bardziej bliski fanom piłki nożnej na Wyspie, gdzie klub FC Chelsea Londyn finansuje Roman Abramowicz rodem z Rosji (10,2 mld dolców i 107. u „Forbesa”).

Po szpan lub szmal do sportu

 A jak mają się sprawy z krajem, gdzie na banknotach figurują wizerunki królów Polski? Cóż, można odnieść wrażenie, że mimo dość istotnych przekształceń ustrojowych, jakie miały miejsce u kresu dekady lat osiemdziesiątych minionego stulecia, to czas zatrzymał się w miejscu. Przynajmniej w okolicach stadionów i sportowych hal. Lećmy od góry. Ministerstwa, urzędy marszałkowskie, wojewódzkie, ratusze, czy wreszcie gminy są w dorzeczu Wisły wciąż najmożniejszymi mecenasami sportu.

Do lamusa historii odesłane zostały kluby wojskowe, milicyjne, fabryczne, zakładowe, a niestety na ich miejsce nie pojawiły się godne substytuty. Teoretycznie te wakaty winni na masową skalę zastąpić najbogatsi z Polaków, którzy dziś na przykład są właścicielami fabryk, które z kolei jeszcze nie tak dawno utrzymywały prężnie działające kluby sportowe.

Najzamożniejszych Polaków inwestujących w sport swe niemałe kapitały można podzielić na trzy grupy: kochających sport, pragnących zaspokoić swe wygórowane ambicje, czy wreszcie pragnących na sporcie „dorobić”. Oczywiście najmniej chwalebna jest ta ostatia grupa.

Bo jak traktować Zygmunta Solorza-Żaka, który i owszem wyłożył na futbolową drużynę „Śląska” Wrocław sporą sumkę, mimo że nigdy nie pasjonował się futbolem, ale liczył na spore dochody z galerii handlowej? Gdy okazało się, że nic nie wyjdzie z tych planów, najzwyczajniej wycofał się z finansowania klubu, który mimo posiadanego tytułu mistrza kraju stanął na krawędzi bankructwa.

Jeśli można jeszcze ogarnąć rozumem racjonalne, mające biznesowe podłoże pobudki, jakimi kierował się Solorz, to już bez wyłożenia się w gabinecie psychoterapeuty nie idzie pojąć intencji Ireneusza Króla. Przed niespełna rokiem nie bez medialnego szumu przejął warszawską „Polonię”.

Ten krótki okres wystarczył biznesmenowi, by rozłożyć klub na łopatki. Niedawno komisja licencyjna PZPN pozbawiła „zabawkę” Króla prawa rywalizowania o punkty i bramki w meczach ekstraklasy.
  

Kibice „kopanej” między Bałtykiem a Tatrami raczej nie mają szans liczyć na sukcesy w rozgrywkach Ligi Mistrzów, czy nawet Ligi Europejskiej. Wystarczy zerknąć na zestawienie najbogatszych, również według „Forbesa” i wyłowić tych, którzy zaangażowani są w polskim futbolu: Zygmunt Solorz-Żak (2. miejsce, majątek szacowany na 10,4 mld zł) współwłaściciel „Śląska” Wrocław, w którego zainwestował około 40 milionów złotych; Bogusław Ciupiał (9. lokata i 1,95 mld zł) na „Wisłę” Kraków wydał 150 mln zł; Ryszard Krauze (16. miejsce i 1,2 mld zł) posiadanie „Arki” Gdynia pochłonęło 60 mln zł; czy Mariusz Walter (68. lokata i 0,34 mld zł), który na „Legię” Warszawa wydał aż 200 mln zł.

Prawda, że wymienione kwoty nie są w stanie powalić na kolana, jeśli porówna się je z tymi figurującymi na liście „Forbesa” w skali globalnej. Ot, nasi najzamożniejsi jawią się w tym zestawieniu niczym leszcze światowej finansjery…

Jerzy Kraśnicki

author-avatar

Przeczytaj również

Policja w kryzysie – nikt nie chce pracować w Met PolicePolicja w kryzysie – nikt nie chce pracować w Met PolicePopularny kurort nadmorski chce wprowadzić podatek turystycznyPopularny kurort nadmorski chce wprowadzić podatek turystycznyUK odrzuciło ofertę UE dotyczącą pracy i studiów dla młodych osóbUK odrzuciło ofertę UE dotyczącą pracy i studiów dla młodych osóbEurostar o usprawnieniu ruchu podróżnych na granicy – Entry Exit SystemEurostar o usprawnieniu ruchu podróżnych na granicy – Entry Exit SystemDlaczego oliwa z oliwek jest aż taka droga?Dlaczego oliwa z oliwek jest aż taka droga?Nauczycielka szkoły podstawowej zabiła partnera i zakopała go w ogródkuNauczycielka szkoły podstawowej zabiła partnera i zakopała go w ogródku
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj