Styl życia
Radioaktywne skażenie nad Europą, a największe w Polsce! Możliwe, że Rosjanie testowali ładunki jądrowe
Stacje badające poziom skażenia radioaktywnego prawie w całej Europie zanotowały podwyższony stan Jodu-131.
IRSN, francuska agencja zajmująca się badaniem skażenia nuklearnego na świecie podała, że w styczniu zaobserwowano nad Europą podwyższony poziom Jodu-131. Najwyższy poziom radioaktywnego pierwiastka utrzymywał się w Polsce.
David Davis: Wielka Brytania pozostanie jeszcze długo otwarta dla imigrantów po Brexicie
Z mapy opublikowanej przez IRSN wynika, że skażenie dotknęło Europę Zachodnią, Środkowo-Wschodnią oraz część Skandynawii. Eksperci atomistyki w tych krajach uspokajają jednak zapewniając, że ilość izotopu zmierzona przez agencję jest niewielka i z całą pewnością nie zagraża życiu i zdrowiu organizmów żywych.
Potwierdzają to także agencje jądrowe w poszczególnych krajach, które podały do wiadomości, że ilość izotopu Jodu-131, który występuje w powietrzu jest mierzalna, ale nadal są to ilości śladowe. Na uwagę zasługuje fakt, że czujniki, które umieszczone są w różnych miejscach kontynentu potrafią wychwycić nawet niewielką ilość substancji radioaktywnej.
Mimo, że skażenie nie jest niebezpieczne dla życia i zdrowia, to jednak wciąż nie są jasne przyczyny tego zjawiska. Z tego powodu amerykańskie siły powietrzne wysłały w zeszłym tygodniu samolot WC-135 Constant Phoenix, który ma na pokładzie specjalistyczną aparaturę wykrywającą skażenie radioaktywne. Samolot będzie latał nad całym kontynentem począwszy od Wielkiej Brytanii.
Polscy eksperci zwracają jednak uwagę, że nawet małe promieniowanie może mieć zły wpływ na zdrowie naszych dzieci. "Każde podwyższenie jodu radioaktywnego powinno być sygnałem ostrzegawczym, bo może nieść zagrożenie, zwłaszcza dla dzieci. Jod odkłada się w tarczycy i może nawet wywoływać raka".
Zagadką pozostaje to, skąd się wzięła się podwyższona ilość Jodu-131 w powietrzu nad Europą. Naukowcy wykluczają wyciek radioaktywny na zachodzie Europy, ponieważ w tych krajach poziom skażenia jest kilkukrotnie niższy niż w Polsce i Czechach, więc źródeł promieniowania należy szukać we wschodniej części kontynentu. Jak wiadomo, Polska nie posiada elektrowni atomowej, a jedyny w naszym kraju reaktor znajdujący się w Narodowym Centrum Badań Jądrowych w Otwocku-Świerku jest przeznaczony do doświadczeń i z pewnością nie uległ awarii.
Szwedzkie źródła poinformowały, że skażenie wykryto najpierw w północnej Norwegii, niedaleko rosyjskiego obszaru Nowa Ziemlia. Jest to miejsce, gdzie Rosjanie testowali swoje bomby atomowe, więc skażenie mogłoby pochodzić z takiego testu. Problem jednak w tym, że Rosjanie podpisali "traktat o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową” z 1996 r. i jak dotąd poza tym obecnie nawet najmniejsza próba zostałaby wykryta przez licznie rozmieszczone czujniki.