Bez kategorii
Pytania do prezydenta Kaczyńskiego
Sejm przyjął rezolucję wzywającą prezydenta Polski do jak najszybszego podpisania Traktatu z Lizbony.
Oczywiście, rezolucja niczego nie zmieni: prezydent zapowiedział, że nie podpisze Traktatu, dopóki nie odbędzie się referendum w Irlandii. Dlaczego – nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Wydaje mi się, że ma to charakter czysto prestiżowy. Prezydent Kaczyński brał udział w wynegocjowaniu Traktatu Lizbońskiego i, słusznie, uznał to za swój sukces. Już dawno by go ratyfikował, gdyby nie to, że dał się uwikłać w konflikt we własnym obozie politycznym między tymi, którzy uważali, że mimo wszystko trzeba ten Traktat akceptować i tymi, którzy zdecydowanie byli przeciwko. Groziło to rozłamem, więc prezydent obiecał dodatkowe gwarancje dla spraw, które wynegocjował, m.in. dla tzw. systemu z Joaniny, który pozwala Polsce na blokowanie niekorzystnych posunięć Unii. Uspokoiło to frakcję przeciwników, problem tylko w tym, że te dodatkowe gwarancje wymagałyby przyjęcia ustawy sprzecznej z konstytucją. Z tego względu ustawy nie ma i nie będzie, więc prezydent wymyślił kwestię irlandzką jako sposób na wyjście z twarzą z sytuacji.
Nasuwa się w związku z tym pare pytań. Po pierwsze, czy prezydent nadal uważa Traktat za swój sukces? Po drugie, czy w powtórnym referendum w Irlandii życzy sukcesu zwolennikom Traktatu, czy też jego przeciwnikom? Dobrze by było, żeby wreszcie powiedział to publicznie. Trzecie pytanie jest rozwinięciem drugiego. Otóż, nie ulega wątpliwości, że zwolennikom Traktatu w Irlandii będzie łatwiej odnieść sukces w ponownym referendum, gdy będą mogli powiedzieć swoim rodakom, że wszystkie państwa europejskie już zaakceptowały ten Traktat. To jest jeden z argumentów. Znany irlandzki przeciwnik Unii Europejskiej Declan Ganley, nie będzie mógł podpierać się Polską, wzywając do głosowania na „nie”. W związku z tym pytanie jest takie: Czy prezydent Polski chce pomóc premierowi i rządowi Irlandii, którzy są „za”, czy panu Declanowi Ganleyowi, który jest przeciwny Unii Europejskiej?
Po czwarte, Lech Kaczyński wielokrotnie ganił Unię, że nie jest dostatecznie stanowcza i spójna, gdy chodzi o politykę wschodnią, o bezpieczeństwo energetyczne. Słusznie ją ganił, bo to polska racja stanu. Traktat z Lizbony ułatwia realizację tych celów. Logicznym wnioskiem jest zatem to, że Polska powinna aktywnie działać na rzecz wejścia Traktatu w życie. Jakie zatem konkretne działania prezydent podjął lub zamierza podjąć, aby Traktat ratyfikowały wszystkie państwa Unii? Czy dostrzega, że bierność Polski w tym zakresie, polegająca w pierwszej kolejności na wstrzymaniu się od złożenia podpisu, jest sprzeczna z polską racją stanu?
Wreszcie ostatnia kwestia. Nie tylko Sejm i Senat, ale także zdecydowana większość Polaków i wszystkie partie – z pewnymi tylko wyjątkami, powiedziałbym, personalnymi – opowiadają się za Traktatem. Prezydent twierdzi, że chce uszanować wolę narodu irlandzkiego. Co dla prezydenta Rzeczypospolitej jest ważniejsze: wola narodu irlandzkiego czy wola narodu polskiego?
PS. Dochodzą mnie wieści o niepochlebnych opiniach o Polakach w niektórych mediach brytyjskich. Cieszę się, że Zjednoczenie Polskie i inne organizacje dają im odpór. Na szczęście, Brytyjczycy – jak pokazują sondaże – są mądrzejsi niż niektóre gazety, dla których sensacja i jątrzenie są ważniejsze od prawdy.
Marek Borowski – były marszałek Sejmu, obecnie przewodniczący sejmowej Komisji do Spraw Łączności z Polakami za Granicą.
* Redakcja „Polish Express” informuje, że Marek Borowski oraz Andrzej Mleczko nie pobierają za swoje felietony i rysunki jakiegokolwiek honorarium.
Przeczytaj również
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj