Życie w UK

Przystanek Polska

Tatiana zarobi jeszcze trochę złotówek. Chris dowie się, dlaczego Polaków wysyłano na Syberię. Stephen przypilnuje przyjaciół z Polski, żeby dbali o niemieckie interesy. W międzyczasie nauczą się polskiego. Tatiana, Chris, Stephen i inni – obcokrajowcy na przystanku pośrednim „Polska”.

Przystanek Polska

Wyspy uczą się polskiego >>

Nauczą też polskiego >>

Kraków, jedna z większych szkół językowych w mieście. Do świąt Bożego Narodzenia pozostał ponad tydzień. W małej salce Asia Główczyńska, młoda lektorka języka polskiego, uwija się między uczniami. Dziś – z pięcioosobowej grupy – przyszły trzy osoby.
Jest Martin, ponadczterdziestoletni Anglik o twarzy Harrisona Forda. Pol-skiego uczy się od sześciu dni. Chce zrozumieć żonę – pół-Polkę, pół-Rosjankę. Tegoroczne święta oboje spędzą w Krakowie.
Jest Jonathan ze Szwajcarii, podobnie jak jego polska żona (pracująca w krakowskim teatrze) – aktor, chwilowo bez pracy. Święta? Pół na pół – trochę w Polsce, trochę w Szwajcarii.
Jest też Marcel z Niemiec. Po dwudziestce, wyluzowany, mimo włączonych kaloryferów, na głowie czapka narciarska. Marcel przyjechał do Krakowa w ramach studiów – w przyszłości będzie projektantem mody.

Na początku powtórka czasownika „mieć”. Jonathan, Martin i Marcel mają: „dobrego nauczyciela”, „małe dziecko”, „szczupłą dziewczynę”, „małego syna”, „stary telewizor”. Potem zasadniczy temat: opowiadanie o codziennych czynnościach.
Na ścianach sali wiszą wypracowania uczniów. Choćby takie

„Przyjechałem do Polski, bo chciałem mówić po polsku, bo moja babcia była Polką. Trochę z nią rozmawiałem, np. „daj mi buzi”. Byłem w Tatrach. Jeden raz chodziłem po górach osiem godzin w nocy. I byłem na meczu Wisła – Cracovia. Bałem się, ponieważ było dużo policji, bo kibice byli trochę agresywni”.

W setkach podobnych sal w Krakowie i innych polskich miastach naszego języka uczą się już tysiące obcokrajowców. Rosnącą popularność języka widać choćby w dużych szkołach językowych, w których Polish for foreigners to jedna ze standardowych ofert.

-Zainteresowanie językiem polskim zaczyna wykraczać poza nasz kraj – mówi Katarzyna Roś, dyrektor metodyczny w krakowskiej szkole „Accent” – Przyszłość to kursy internetowe, z użyciem wideokonferencji, przeznaczone dla Brytyjczyków, którzy z racji napływu Polaków na Wyspy będą musieli lub chcieli uczyć się naszego języka. Tak jest już choćby w przypadku brytyjskich policjantów.
Na razie większość klientów to jednak obcokrajowcy mieszkający – w większości tymczasowo – w Polsce. Wachlarz powodów, dla których tu przyjechali, jest szeroki.

Ze Wschodu

– Może Irina? Nie, Irina źle. Tatiana, lepiej Tatiana – zastanawia się nad nowym imieniem 50-letnia Ukrainka z Besarabii. Pod własnym, jak większość jej rodaczek przyjeżdżających na zarobek, rozmawiać nie chce (boją się wydalenia z Polski; niektóre są w Polsce nielegalnie, inne nielegalnie pracują).

Tatiana zostawiła na wschodzie Ukrainy syna. Córka pojechała do Belgii za pieniędzmi. Znalazła męża, Włocha – cieszy się Tatiana. Siostra Tatiany do Polski przyjechała już 10 lat temu. – Przyjedź, ludzie dobrzy, uśmiechnięci, pomagają, nie piją – namawiała. Tatiana dała się przekonać dopiero, gdy zniknął jej mąż.

– O, tak – pokazuje ruchem obu dłoni drobna, energiczna i uśmiechnięta Ukrainka ze złotym zębem. Demonstruje, jak jej mąż rozpłynął się w powietrzu. – Tylko chlał i obiecywał złote góry. Że jak wróci z zagranicy to wszystko nam kupi. W końcu wyjechał i zniknął.

Sparilsa w powietrzu

Kiedy mąż Tatiany rozpłynął się w powietrzu, spakowała torby, ucałowała syna i wyjechała do Polski. W Krakowie czekała załatwiona przez siostrę praca – sprzątanie domów. Potem pomagała siostrze w zakładzie kosmetycznym. W końcu zaczęła pracę w swoim zawodzie – jest krawcową. Mieszka w Skawinie, robi wykończenia (paski, kołnierze) w zakładzie krawieckim.
Do Krakowa dojeżdża minibusem na lekcje polskiego. Uczyć się musi – to warunek przedłużenia legalnego pobytu w Polsce. Zostanie w naszym kraju jakiś czas, mimo tęsknoty za dziećmi. – Córka w Belgii sobie poradzi, ale syn w Besarabii jakie ma szanse? Ludzie tu dobrzy, uśmiechnięci, pomagają, ale ja chcę do syna – w oczach Tatiany widać łzy. – Teraz nie mogę go nawet odwiedzić, bo nie wpuszczą z powrotem do Polski.
Zza wschodniej granicy przyjeżdża też wielu młodych. W Polsce studiują lub odbywają akademickie staże. Polski to dla nich szansa, przepustka do pracy w Unii Europejskiej.

Teraz polski

– To paradoks: polski, u nas często uważany za język narodowy, etniczny, a nawet zagrożony wyginięciem, przez młodych Europejczyków postrzegany jest jako język przyszłości – mówi prof. Władysław Miodunka, szef Centrum Języka i Kultury Polskiej w Świecie na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Po wejściu do Unii uruchomiono międzynarodowe certyfikaty znajomości polskiego. Zdawać można na całym świecie (m.in. w Berlinie, Lille, Bratysławie, Nowym Jorku). Ostatnio zorganizowano nawet egzaminy w Chinach. Od 2004 roku do egzaminu przystąpiło już ponad tysiąc osób (co roku chętnych przybywa – w roku 2004 było ich stu, a w 2007 już około czterystu).
Do krakowskiego Centrum Języka i Kultury Polskiej w Świecie zgłasza się coraz więcej chętnych. – Mamy setkę studentów. Przyjeżdżają do Polski w ramach swoich studiów. Poznają polską kulturę i język, a po upływie semestru lub roku wracają do siebie – mówi zastępca dyrektora centrum, Magdalena Szelc-Mays. – Mamy też 150 studentów stażystów. Studiują na polskich uczelniach, ale ich język polski wymaga pracy. Przychodzą, bo sami chcą lub dlatego, że taki jest wymóg na wydziale, na którym studiują. Mamy też 250 studentów, którzy przyjechali do Polski w ramach unijnego programu Erasmus.
W centrum od kilku lat uczą się też kandydaci na nauczycieli języka polskiego jako obcego. W ofercie są zarówno studia podyplomowe, jak i uzupełniające magisterskie.
Dzięki podobnym studiom, w kraju jest coraz większa liczba specjalistów. Lektorzy to zwykle młodzi poloniści, nierzadko mający problemy ze znalezieniem pracy w szkołach publicznych. Po studiach z metodyki nauczania języka polskiego jako obcego stają się prawdziwymi profesjonalistami

– Zmienia się typ lektora – mówi Magdalena Szelc-Mays. – Kiedyś wiele zależało od jego kreatywności, osobowości. Teraz mamy podręczniki do metodyki i szczegółowe standardy nauczania. Lektorzy są znacznie lepiej przygotowani.

Młodzi lektorzy – po ukończeniu studiów – są zatrudniani przez szkoły językowe. Niektórzy na fali zainteresowania językiem polskim otwierają własne placówki. Kasia Paluszyńska (rocznik 1979) skończyła wiedzę o teatrze w Warszawie i dziennikarstwo we Wrocławiu. Błąkała się po redakcjach małych dolnośląskich gazet pisząc nieregularnie artykuły. Jak mówi – nie dało się z tego wyżyć. Dwa lata temu, po skończeniu studiów podyplomowych, wpadła na pomysł założenia szkoły – w dynamicznie rozwijającym się Wrocławiu pojawiało coraz więcej obcokrajowców z rodzinami.
W szkołach takich jak ta Kasi – zwłaszcza na zachodzie kraju – polskiego uczy się wielu Niemców.

Z Zachodu

Stephen – 21-letni student z Goerlitz – przyjechał, bo chciał odwiedzić wielki europejski kraj, o którym nic nie wie, a który jest tak blisko Niemiec. Na Dolnym Śląsku odbywa roczne praktyki w ramach studiów – pomaga opiekować się bezdomnymi w schronisku. W wolnych chwilach uczy się polskiego.
Raz w tygodniu pracuje z lektorką, a z zapoznanymi przez ogłoszenia młodymi Polakami prowadzi wymienne konwersacje: polski za niemiecki. – W Goerlitz jest tak: Geograficznie Ukraina jest bliżej niż Francja, ale mentalnie, w głowach Niemców, Francja jest bliżej nawet od oddalonej o kilka kilometrów Polski. Teraz to się zmienia – tłumaczy.
Zmienia się między innymi dzięki inwestycjom niemieckich firm, zwłaszcza na Dolnym Śląsku. Thomas Hofman (41 lat) został wysłany do wrocławskiego oddziału Komsy (usługi i wyroby telekomunikacyjne, siedziba w Hartmannsdorf w pobliżu Chemnitz) Pochodzi z zachodniej części Niemiec. Jak mówi, Polska to dla niego nowe doświadczenie.
Thomas Hofman – tak jak setki jego rodaków wysłanych w interesach za Odrę – na kontrakcie w Polsce spędzi kilka lat. Bez polskiego by się obył – językiem międzynarodowym w firmie jest angielski – ale chce lepiej rozumieć kraj, w którym spędza tyle czasu. Dlatego długo uczył się z polską lektorką w siedzibie firmy. Teraz – z braku czasu – musi doszkalać się sam, na co dzień próbując rozmawiać z Polakami.
Thomas i inni „wrocławscy” Niemcy na weekendy jeżdżą do domów. To komfort, na który nie wszyscy pracujący w Polsce obcokrajowcy mogą sobie pozwolić. Wielu z nich przenosi więc domy do Polski. Ich dzieci to third culture kids – gnane co kilka lat z kraju do kraju po ścieżkach kariery ojca-menedżera. W Polsce dopiero powstają dla nich międzynarodowe szkoły, których świadectwa są honorowane w całej Europie.
We Wrocławiu powstała szkoła Fundacji Edukacji Międzynarodowej. Ponad sześćdziesięcioro dzieci uczy się w podstawówce i gimnazjum. Wykładowym językiem jest angielski. Polski to jeden z przedmiotów obowiązkowych. W szkole już brakuje miejsc, jest długa lista oczekujących. Dyrekcja ma też inne zmartwienie. – Przyjazd do Polski to decyzja rodziców – mówi dyrektorka placówki, Agnieszka Szajn. – Dzieci buntują się przeciwko nauce nowego języka. Poza tym zostają tu tylko kilka lat. Trudno ich uczyć wiedząc, że za rok, dwa wyjadą gdzie indziej.

 

„Pływacy”

Polskiego uczą się nie tylko nasi sąsiedzi. Bardzo wielu uczniów to Hiszpanie, Brytyjczycy i Amerykanie. Niektórzy z nich to „włóczęgi”, godzinami przesiadujące w pubach, kawiarniach i restauracjach dużych polskich miast. Przyjeżdżają na zarobek, znaleźć partnerkę życiową albo po prostu się pobawić. Nie mają sprecyzowanych planów. Są „gdzieś na wschodzie Europy”. Gdyby którejś nocy potajemnie przeniesiono ich razem z łóżkami do Pragi, Bratysławy czy Budapesztu, mogliby się nie zorientować.

– To „pływacy” – nazywa tę kategorię obcokrajowców Gosia Świstowska, lektorka, właścicielka nowo powstałej „Gżegżółki”, krakowskiej szkoły polskiego dla obcokrajowców. – Pływają to tu, to tam. Pracują ucząc języka Polaków. Lubią imprezy i zabawę.
„Pływacy” rzadko uczą się polskiego. Niektórzy przychodzą na kilka lekcji, potem się zniechęcają. Wśród „pływaków” jest wielu Amerykanów, którzy – po długim okresie pobytu w Polsce – potrafią powiedzieć tylko „dzień dobry”.

Dr Ewa Lipińska, pracownik naukowy Centrum Języka i Kultury Polskiej w Świecie UJ, autorka wielu książek do nauczania polskiego jako obcego: – Polskiego, z racji bogactwa fleksyjnego, szczególnie trudno jest się nauczyć bez fachowej pomocy. Amerykanie mieszkający w Stanach stanowią dość specyficzną grupę jeśli chodzi o zainteresowanie innymi krajami. Są wśród nich tacy, których nie interesuje inna kultura. Ale inaczej jest z tymi, którzy przyjeżdżają do Polski – ocenia dr Lipieńska. – Gdyby w ogóle nie byli zainteresowani naszym krajem i językiem, nie wydawaliby pieniędzy na przyjazd.

Korzenie

Jak zawsze zainteresowani Polską i językiem są też Polonusi.

– Kiedyś jeździli tropem swoich korzeni, szukali po Polsce przodków – mówi ucząca polskiego od 20 lat Jagoda Krzywda z UJ. – Do Instytutu Polonijnego UJ (teraz to Centrum Języka i Kultury Polskiej), który powstał już w latach 70., przychodzili głównie pogadać z kimś po polsku, chcieli być wysłuchani. Nauka schodziła na drugi plan.

Teraz kultury polskiej i języka młodzi Polonusi mogą się uczyć w specjalnych, profesjonalnych szkołach, takich jak Centrum Języka i Kultury Polskiej przy UJ. Odkrywają świat rodziców i dziadków, ale też uczą się polskiego, bo widzą w tym dla siebie szansę.

– Ojciec pochodził z jakiejś bardzo szlachetnej rodziny – mówi Chris, 24-letni Brytyjczyk, z pochodzenia Polak. – Mieszkał w Bielsku-Białej, potem we Lwowie. Wysłali go na Syberię, potem z żołnierzami trafił przez morze do Europy. Osiadł w Londynie. Mama Chrisa – córka zakopiańczyka, za komuny dyrektora tamtejszej Cepelii – została wysłana przez ojca do Londynu w interesach. Tak powstał Chris Grodkowski.

Chris polskiego w Londynie używał krótko – do wieku pięciu lat. Potem już nie, bo – jak mówi – w londyńskiej szkole śmiały się z niego dzieci. Zainteresował się Polską, gdy dorósł. Wtedy zainteresował się też młodą, urodziwą Węgierką, która po skończeniu nauki w Londynie musiała wracać do Budapesztu. Chris wziął do ręki mapę Europy i sprawdził, jakie polskie miasto jest najbliżej Węgier. Wyszło, że Zakopane. Tam, gdzie mieszka dziadek Polak.
Na początku same rozczarowania: obskurne lotnisko w Balicach, pielgrzymki do krakowskiego dworca autobusowego, ukrytego na nieznanej nikomu spoza Krakowa ul. Cystersów, drogi z dziurami, wypadki i tłok na Zakopiance. A co najgorsze, droga do Budapesztu wyboista i znacznie dłuższa niż mówiła mapa Europy.
Po przyjeździe do stolicy Tatr Chris zatrudnił się w hotelu „Kasprowy” – dziesięć godzin dziennie, sześć dni w tygodniu, 1800 złotych miesięcznie. Po kilku miesiącach został – tak jak tysiące jego rodaków w Polsce – lektorem języka angielskiego.
W Zakopanem zaczął rozmawiać z dziadkiem, polskimi znajomymi i czytać polskie gazety. Kiedy odkrył, że polski jest ważnym językiem w Unii, zdecydował się na studia w Krakowie. Najbardziej spodobały mu się gramatyka i historia (zwłaszcza dotycząca tego, co spotkało jego ojca – Sybiraka).

Przystanek

Dla tysięcy obcokrajowców Polska to ważny i twórczy przystanek podczas pielgrzymki po Europie, w której migracje stały się powszechnym zjawiskiem. Co będą robić za dwa, trzy lata?
„Pływacy” będą pewnie krążyć między Warszawą, Krakowem, Budapesztem, a Pragą.
„Wrocławscy” Niemcy pojadą na kontrakt do innego europejskiego kraju.
Stephen wróci na studia do Niemiec.
Chris znajdzie wymarzoną pracę w Unii. Będzie tłumaczył, używając angielskiego, francuskiego i – być może – polskiego.
Tatiana (Ukrainka ze złotym zębem, której mąż rozpłynął się w powietrzu) będzie nadal szyć, latem popracuje przy zbiorze jabłek za pięć złotych na godzinę. Kupi synowi komputer w supermarkecie i pojedzie do Besarabii.

Wyspy uczą się polskiego >>

Nauczą też polskiego >>

Przemysław Wilczyński

author-avatar

Przeczytaj również

Sprowadzenie dziecka do UK, gdy posiadamy settled statusSprowadzenie dziecka do UK, gdy posiadamy settled statusRekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i Manchesterze
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj