Życie w UK

Przetłumacz mi, panie władzo!

Koszty tłumaczeń ponoszone przez państwo wzrastają w zastraszającym tempie, alarmują angielskie gazety. Rząd uważa, że zamiast tłumaczyć i wydawać ulotki w wielu językach, powinno się te pieniądze przeznaczyć na nauczanie imigrantów angielskiego. Bo tłumaczenia bardziej szkodzą, niż pomagają.

Przetłumacz mi, panie władzo!

Policja: Obława na polskie auta >>

W pułapce angielskich akcentów >>

Wizbie przyjęć pogotowia ratunkowego w Reading można znaleźć ulotki w różnych językach. Większość z nich to niemożliwe do rozróżnienia przez laika „krzaczki”. Jest też oczywiście coś po polsku. „Trzymaj się ciepło zimą”? Książeczka ładnie wydana, kolorowa, na grubym, kredowym papierze, w twardszej nieco okładce. Poprawną polszczyzną informuje nas, jak postępować, żeby w okresie jesienno-zimowym nie złapać przeziębienia: co jeść?, jak się ubierać?, jakie lekarstwa zażywać? Radzi, by dbać o samotnych sąsiadów, ludzi starszych i schorowanych. Napisana w stylu amerykańskiego podręcznika akademickiego, czyli trochę jak bajka dla dzieci, żeby nie powiedzieć dla idiotów. Sympatycznie, ale czy rzeczywiście jest nam ta książeczka do życia potrzebna?


Policja uczy się polskiego

Wraz z pojawianiem się w Wielkiej Brytanii nowych grup narodowościowych rosną koszty związane z tłumaczeniami robionymi dla policji. „The Sun” skrupulatnie donosi o tym, że Thames Valley Police, pod której władaniem jest m.in. znane z dużej liczby mieszkających tam Polaków Slough, wydaje na tłumaczenia milion funtów rocznie.
Dziesięć lat temu przeznaczano na ten cel 80 tys. funtów. W marcu członkowie Thames Valley Police rozpoczęli naukę polskiego. Zainteresowanie kursem przerosło najśmielsze oczekiwania jego pomysłodawcy, Briana Langstona.

– Myślałem, że na mojego e-maila odpowie kilku policjantów, którym polski przydałby się na służbie – mówi. – Tymczasem zgłosiło się ponad stu funkcjonariuszy. Musieliśmy zorganizować dwa kursy. Jeśli będziemy potrafili wypowiedzieć chociaż kilka zdań po polsku, to być może zwiększy to zaufanie Polaków do policji.
Policjanci z hrabstwa Sussex twierdzą, że jako pierwsi w kraju zaczęli sobie łamać języki polszczyzną. W lutym piętnastu z nich uczestniczyło w dziesięciotygodniowym kursie języka polskiego dla początkujących. Nauczycielem był mieszkający w Arun od dwóch i pół roku Aleksander Chomicz. Uczniowie poznali polski alfabet i wymowę, nauczyli się polskich zwrotów potrzebnych w ich pracy. Wiedzą teraz, jak pomóc zagubionym i wskazać im właściwą drogę, uspokoić sytuację. Potrafią po polsku zapytać o nazwisko i adres.
– Teraz wiem nieco więcej o Polakach i rozumiem, dlaczego skłonni są mieć negatywny stosunek do policji – mówi uczestniczka kursu, Nadine Curtis. – Mam nadzieję, że to zmienimy.

 

W całym kraju do obsługi ludzi nieznających angielskiego zatrudnia się tysiące ludzi. Drastycznie wzrosło zapotrzebowanie na pracowników władających językiem polskim. Thames Valley Police chętnie rekrutuje Polaków do pracy przy odbieraniu telefonów. Spośród 20 tys. połączeń odbieranych tygodniowo przez dwa punkty obsługi, jest coraz więcej telefonów od naszych rodaków, którzy po angielsku dogadać się nie potrafią.
 

Ściągi

Na pomysł, jak ułatwić porozumiewanie się z osobami, które nie znają angielskiego wpadli policjanci z hrabstwa Cheshire. Wydrukowali książeczki, w których podstawowe zwroty używane na co dzień przez funkcjonariuszy przetłumaczono na język polski i portugalski. To ludzie mówiący tymi językami sprawiają największe problemy w porozumiewaniu się. Niektórzy nie rozumieją pytania o nazwisko i datę urodzenia. Teraz w razie komplikacji nie trzeba będzie już dzwonić do tłumacza. Policjant wskaże po prostu odpowiednie zdanie w książeczce. Obniży to znacznie koszty, a policja zaoszczędzony w ten sposób czas będzie mogła wykorzystać w lepszy sposób.
Kartki z użytecznymi zdaniami po polsku rozdano niedawno strażakom w Lancashire, gdzie oficjalnie żyje 50 tys. Polaków. Na „nasze” przetłumaczono Anglikom dwanaście użytecznych podczas walki z żywiołem zwrotów, np. „co się pali?”, „czy wszyscy wyszli?” itd.
 

Piknik z polską policją

Brytyjska policja chętnie przyjmuje Polaków w swoje szeregi. W ramach obchodów Londyńskiego Tygodnia Pokoju polscy funkcjonariusze zorganizowali piknik w parku na Actonie.
– Chodziło o to, aby dotrzeć do naszych rodaków z bezpłatną poradą dotyczącą bezpieczeństwa po polsku – mówi jedna z organizatorek akcji, Joanna Nowacka z Metropolitan Police. – Zaprosiliśmy instytucje i firmy, które mogą doradzić, jak pozbyć się problemów, z którymi mamy do czynienia w codziennym życiu, w pracy, w banku przy rejestracji samochodu. Wybór miejsca nie był przypadkowy: Ealing, Acton i okolice słyną przecież z licznej polskiej społeczności. Do współpracy policjanci zaprosili m. in. Ealing Council, Citizens Advice Bureau, centralę związkową GMB Trade Union, Barclays Bank, Western Union.

– To pierwszy taki piknik i nie wiedzieliśmy, czego się możemy spodziewać – mówi Agnieszka Grzondziel z Metropolitan Police, jedna z organizatorek akcji. – Źle spałam ubiegłej nocy. Denerwowałam się, czy pogoda dopisze, czy ludzie przyjdą, czy uda się zdążyć ze wszystkim na czas. Na szczęście akcja się udała. Według organizatorów w Acton Park pojawiło się około pięciuset osób.

 

Na stoisku Metropolitan Police można było zaopatrzyć się w ulotki w języku polskim, np.: „Dbaj o swoje bezpieczeństwo”, „Jak żyć i pracować w Wielkiej Brytanii”, „Ofiary przestępstw – wsparcie i porady”. Funkcjonariusze rozmawiali z ludźmi. – Pytają, co robić, kiedy ktoś nas okradnie – mówi Aleksandra Sznaber. – Wiadomo – Polak Polakowi wilkiem. Często też pojawiają się pytania, jak sobie radzić z nieuczciwym landlordem czy pracodawcą. W takich przypadkach odsyłamy do koleżanki z Citizens Advice Bureau, bo to oni się takimi sprawami zajmują.

Polscy policjanci obecni na pikniku to nie do końca „prawdziwi” policjanci, a tzw. PCSOs – Police Community Suport Officers, to coś na kształt naszej straży miejskiej. – Można tak rzeczywiście powiedzieć, aczkolwiek mamy nieco większe uprawnienia od polskiej straży – mówi jeden z nich, Maciej Mielcarek. – Nie mamy broni, nie możemy użyć siły w celu zatrzymania przestępcy.

Taką formę służby wprowadzono w Londynie w 2002 roku, m.in. po to, żeby odciążyć jednostki regularne. Police Support Community Oficers skupiają się na problemach dotyczących danej dzielnicy, mają być w założeniu bliżej ludzi i ich spraw i w ten sposób mają pomagać w budowaniu bezpieczeństwa w okolicy. Czyli to coś jak nasz dzielnicowy. Pomagają „normalnej” policji, a ich patrole sprawiają, że ludzie czują się bezpieczniej.

Dosyć tego!

Jak widać, wszędzie tłumaczą, a gdzieniegdzie się uczą. Ale czy to właściwa droga? Czy to, że prawie wszystko można będzie załatwić, nie znając angielskiego, jest dobrym rozwiązaniem? Będziemy wówczas czuli się zwolnieni z nauki języka, a ludzie pochodzący z różnych społeczności nie będą się integrować, a wręcz przeciwnie, będą mieli tendencje do zamknięcia się we własnych gettach i podsycania nieufności opartej na barierze językowej.

Nowe rządowe wytyczne mają już wkrótce ukrócić rozbuchane praktyki translatorskie councili, szpitali, sądów i urzędów. Pieniądze do tej pory wydawane na tłumaczenia powinny być przeznaczane na lekcje angielskiego dla imigrantów. Nie chodzi tu oczywiście o kwestie postępowania sądowego oraz zagrożenia zdrowia i życia, bo te tłumaczenia pozostaną.
– Myślę, że są to słuszne postulaty – mówi Wiktor Moszczyński ze Zjednoczenia Polskiego. – Koszty tłumaczeń rzeczywiście są ogromne. Gdy toczy się postępowanie sądowe, tłumacze muszą przyjeżdżać nawet po kilka razy. O ile w miastach to nie problem, to koszty dojazdu na wieś są już większe. Uważam, że państwo powinno wspierać finansowo policję i sądy. Jestem przeciwnikiem tłumaczenia wszystkiego, ale część tłumaczeń musi pozostać, żeby było sprawiedliwie.

 

Hazel Blears, która w brytyjskim rządzie zajmuje się sprawami społeczności i samorządów lokalnych zapowiedziała wprowadzenie programu mającego na celu promocję współistnienia wspólnot etnicznych i wspieranie lokalnych władz w rozładowywaniu napięć między nimi. Decyzja jest odpowiedzią na raport Komisji ds. Integracji i Spójności, która zwróciła uwagę na to, że brak znajomości angielskiego jest główną i najważniejszą przeszkodą w integracji społecznej.

Rządowy program, którego realizacja ma trwać trzy lata, będzie kosztował 50 milionów funtów. Jednym z dziesięciu punktów planu jest postulat ograniczenia tłumaczeń. Lokalne władze dostaną wytyczne, aby tłumaczyć tylko wtedy, kiedy to konieczne, a skupić się bardziej na lekcjach języka angielskiego.
Wiktor Moszczyński ze Zjednoczenia Polskiego zna opisywaną wcześniej ulotkę „Trzymaj się ciepło zimą”.

– Tego typu ulotki tłumaczone były od dawna, dlatego że Polscy emigranci na starość zapominali nauczonego na obczyźnie angielskiego. Pamiętali za to język dzieciństwa, polski. Kiedyś takie ulotki rzeczywiście były potrzebne – mówi działacz emigracyjny.

Porady po polsku

Citizens Advice Bureau, czyli Biuro Porad Cywilnych to założony przez brytyjski rząd zespół instytucji charytatywnych. Ich działalność polega na informowaniu mieszkańców Wielkiej Brytanii o przysługujących im prawach i pomoc w ich egzekwowaniu. Setki tysięcy Polaków przybyłych na Wyspy w ostatnich latach spowodowały, że biuro zdecydowało się wprowadzić obsługę w języku polskim. Kontaktując się z biurem można zasięgnąć porady w sprawie świadczeń socjalnych, prawa pracy, praw lokatorów, finansów i zadłużenia, oraz przepisów imigracyjnych i wielu innych. Citizens Advice Bureau współpracuje ze swoim odpowiednikiem w Warszawie i polską firmą prawniczą o statucie charytatywnym z londyńskiego City, która w razie potrzeby może pomóc w sądzie.

 

Zostań funkcjonariuszem wspierającym

Aby zostać Community Support Officer należy przebywać w Anglii przynajmniej trzy lata. Bez tego nasze podanie zostanie odrzucone. Koniecznym warunkiem jest oczywiście znajomość angielskiego. Jeśli byliśmy uprzednio karani, możemy pracy nie dostać. Kandydat przechodzi wstępne, czterotygodniowe szkolenie (Transport PCSOs sześciotygodniowe, wymagane jest od nich też prawo jazdy), w czasie którego uczy się m.in. jak posługiwać się radiem, zbierać informacje i pisać raporty. Kurs obejmuje również zajęcia z komunikacji, praw człowieka, naukę o różnicach rasowych. Po jego ukończeniu funkcjonariusze kierowani są do dalszego szkolenia, w zależności od roli jaką będą pełnić i dzielnicy, w której będą pracować. Można pracować w pełnym wymiarze godzin (i zarabiać 25 tys. funtów rocznie) lub traktować to jako pracę czasową czy nawet sezonową – zależnie od naszych możliwości.

Sto milionów rocznie

Dochodzenie przeprowadzone przez dziennikarzy telewizji BBC pod koniec ubiegłego roku wykazało, że w 2006 roku na tłumaczenia władze brytyjskie wydały 100 milionów funtów. Lokalne Councile wydały przynajmniej 25 milionów funtów, policja 21 milionów, sądownictwo więcej niż 10 milionów. Najwięcej, bo aż 55 milionów wydał na tłumaczenia w ubiegłym roku brytyjski fundusz zdrowia.
Tymczasem w brytyjskim prawie nie ma żadnego jasnego nakazu, żeby cokolwiek było tłumaczone. Mówi ono tylko, że wszystkie części społeczeństwa mają mieć dostęp do usług świadczonych przez sektor służb publicznych (The Race Relations Act). Tłumaczenie jest wymagane przez prawo (The Human Rights Act) tylko w przypadku aresztowanych lub oskarżonych o popełnienie przestępstwa. Wszystkie urzędy jednak uparcie robią tłumaczenia w każdej sytuacji. Zależnie chyba od ambicji, na kilkanaście do kilkudziesięciu języków. W tym rzecz jasna na polski.
Michał Górka
[email protected]

Policja: Obława na polskie auta >>

W pułapce angielskich akcentów >>

 

author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj