Życie w UK

Przed czym uciekają polskie pracoholiczki?

Skąd my znamy ten scenariusz: Ona – niegdyś kochająca, ufna, poświęcona związkowi bez reszty. On – fałszywy, obłudny, skupiony na sobie. Ona, teraz – zraniona, pełna żalu, zamyka się w swoim świecie pt. „No more men“. Czyż nie może być na pozór bardziej przekonywującego wytłumaczenia nowej filozofii życia, powszechnie akceptowanej, a wręcz popieranej przez inne samotne kobiety?

Przed czym uciekają polskie pracoholiczki?

Ile jest kobiet przyznających – choćby tylko przed lustrem – że ich relacje z płcią przeciwną są jednym wielkim niepowodzeniem, tyle istnieje reakcji na ów stan rzeczy. Nic nowego. Jednak wśród Polek wyizolowanych ze swego naturalnego środowiska, bodaj najczęstszą reakcją zdaje się być pracoholizm. Czyli nie tylko „No more men“, ale…

No more men – more work

„Poznałem Basię kilka miesięcy temu“ – wspomina Przemek, 35-letni technik żywności w brytyjskiej firmie spożywczej, w UK od 8 lat. „Od początku bardzo sobie przypadliśmy do gustu. Chciałem wreszcie poznać kogoś na stałe, już się ustatkować. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że znajomość z nią będzie mnie tyle kosztować…“. Z 4-letnim stażem w UK i wykształceniem pielęgniarskim, 29-letnia Barbara tak mówi o swym przyjeździe na Wyspy: „Gdy po maturze wyjechałam do szkoły do większego miasta, szybko poznałam chłopaka. Byliśmy razem przeszło pięć lat; było mi z nim dobrze. Aż odkryłam, że mnie zdradzał przez cały ten czas“ – mówi już bez dawnych emocji. „Musiałam gdzieś uciec, coś zrobić. Po prostu musiałam. Padło na Anglię. Dołączyłam tu do swojej młodszej siostry“. W przypadku Basi dryf w kierunku pracy zaczął się całkiem niewinnie: „Facetów miałam dosyć na długo. Po kilku dorywczych pracach, m.in. w drukarni, dostałam kilka zmian w prywatnym domu opieki. Niedługo potem załatwiłam sobie kilka nocek w innym domu starców. A jeszcze potem dostałam kontrakt na stałe w swojej dziennej pracy“.


Kobieta pracująca żadnych godzin pracy się nie boi

„Pierwsza ostrzegawcza lampka zapaliła mi się po kilku randkach“ – opowiada Przemek – „Zauważyłem, że na każde spotkanie przychodziła jakby prosto z pracy, a gdy musieliśmy się żegnać, to dlatego, że do pracy szła. Mówiła jednak, że na nocki chodzi tylko ‹czasami›“. Komu więc wierzyć? Pewnie faktom: „Raz w rozmowie wyszło, że w jednym z tygodni ‹wyciągnęła› 90 godzin pracy!“ – kontynuuje Przemek. – „A co najgorsze, dla niej to już nie była ani pierwszyzna, ani nic nadzwyczajnego. I tak trwało już od ponad dwóch lat“. O swoich pierwszych kontaktach z płcią przeciwną na emigracji tak opowiada Basia: „Przed Przemkiem poznałam Andrzeja. Był miły i romantyczny, ale zaczął dzwonić coraz częściej, jakby nie wiem czego oczekiwał. Ja dużo wtedy pracowałam, potrzebowałam też czasu na swoje sprawy, więc nie wiedziałam co z tym zrobić. Ale gdy zaczął coraz częściej mówić o uczuciach, to wiedziałam, że czas to skończyć. Przestałam odbierać telephony. Wiem, to głupie, ale on był dość uparty i natrętny. Akurat wtedy siostra znalazła nową chatę, więc szybka przeprowadzka była mi na rękę, bo Andrzej potrafił wpaść pod stary adres znienacka. Chyba niepotrzebnie opowiedziałam o tym wszystkim Przemkowi, bo mi to później wytykał“.

Diabeł tkwi w szczegółach

„Dopiero gdy przestaliśmy się spotykać, te wszystkie drobne sprawy zaczęły łączyć się w większą całość, np. jej pokój  wyglądał raczej na korytarz z rzeczami do wyjścia, jakby pokój główny był gdzie indziej. A w drzwiach nie miała nawet klamki! No ale czy w korytarzu klamka jest aż tak niezbędna…?“ – Przemek próbuje ironizować, wyraźnie chcąc się odciąć emocjonalnie od swej opowieści, jednak szybko wspomina kolejne wydarzenie: „Już dużo wcześniej zaklepałem sobie tydzień urlopu. Pomyślałem więc, że byłoby cudownie wyrwać się gdzieś razem. Początkowo była na ‹tak›; stanęło na tygodniu w Szkocji, ale im bliżej było daty wyjazdu, tym bardziej się wycofywała. Ostatecznie pojechałem sam. Ona została w pracy…“. W ciągu całej znajomości, Basia tylko raz zrezygnowała z nocnych zmian w weekendy. „Byłem w szoku, gdy powiedziała mi o wolnej sobocie i niedzieli“ – mówi Przemek. „Zresztą nie tylko ja – jej siostrze, gdy to usłyszała, wyrwało się przy mnie: ‹Baśka, ja cię nie poznaję!›. Ja odczytałem to oczywiście jako jej przełamanie się, że zrobiła to może ze względu na mnie. Ale to był taki pierwszy i ostatni raz…“ – opowiada dalej rozczarowany. – „Ja rozumiem, że dzisiejszy społeczny status quo nie ogranicza kobiety i ta ma wolną rękę stawać łeb w łeb w szranki z durniem ganiającym za każdym groszem czy szansą awansu – ale ona? Nie miała długów ani obłożnie chorej matki, mieszkanie w swojej miejscowości kupiła już rok temu, zresztą je odnajęła, więc po co tak wciąż zasuwać?“  i od razu dodaje: „Ale pamiętam jej słowa, że ‹związek to koniec kobiety›. Tak mówiła. Dopiero po którymś razie dotarło do mnie, że muszę z nią zerwać“.

„Weź pigułkę! Weź pigułkę!“

Po znajomości z Basią, „ulubionym“ tekstem Przemka z kultowej „Seksmisji“ stała się wypowiedź Jej Ekscelencji na pytanie Maksa o popęd seksualny:
„Liga pomyślała i o tym – specjalna pigułka przeniosła popęd seksualny na pęd ku karierze“. Tu dodaje swój komentarz: „Nie mówię, że my, faceci, w niczym nie przeginamy. Mamy swoją telewizję, mamy wódę, gry komputerowe czy majsterkowanie, ale to wszystko jest namacalne, fizyczne. Lecz one wpadają w te swoje światy, z których ciężko jest je wydobyć. Niby nic złego nie ma w zarabianiu kasy, ale myślę, że ona tymi pieniędzmi dodawała sobie poczucia niezależności, a może nawet własnej wartości. To okropne, bo taka wersja pracoholizmu działa jak odurzająca mieszanka. Bo jak zmierzyć poczucie własnej wartości – rangą stanowiska? Stanem konta?“.

Mężczyzna na pół etatu poszukiwany

Gdy Jarek dał na polskim portalu swój anons towarzyski, podkreślał, że nie szuka przygód, a poważnego związku. Mimo to, w odpowiedzi otrzymał zgłoszenie m.in. od Ewy – „Już na dzień dobry poinformowała mnie, że póki co nie może się zdeklarować na więcej niż dwa, góra trzy spotkania tygodniowo. Uderzył mnie jej dość oficjalny ton, jakby to miał być jakiś kontrakt. Pamiętam, że użyła określenia ‹Nie mogę sobie pozwolić na więcej spotkań›. Może ja jestem niedzisiejszy, ale stały związek zawsze jawił mi się bardziej jako powietrze do życia aniżeli Mercedes klasy S“. Wersja Ewy jest jednak nieco odmienna: „Jarek był trochę bezczelny, bo po pierwszym spotkaniu zadzwonił i spytał mnie dlaczego randki na seks nazywam ‹poważnym związkiem›. Rzuciłam słuchawką“.
Tak słowa Ewy ironizuje Jarek: „Założę się, że już znalazła kogoś , bo była atrakcyjna. Ale gdy po wstępnej euforii wyjdą z kolesia pierwsze trywializmy, zawsze będzie mogła wrócić w wir pracy i znów wszystko będzie okej. Aż do następnej chandry.“
Magda, asystentka w firmie marketingowej, otwarcie przyznaje, że jest pracoholiczką. Gdy zapytana jak radzi sobie z „tymi sprawami“, bez żenady mówi: „Wy, faceci, myślicie pewnie, że się puszczam. Ale ja nie umawiam się na randki na seks – tak robią faceci. Spotykam się z kimś od czasu do czasu, ale nie jesteśmy parą“. Od razu też zastrzega się: „Ale jest to jeden facet – nie pięciu“.

Do tanga trzeba dwojga…

…i po raz kolejny okazuje się, że to prawda. Jednak jak zbudować trwały oraz szczęśliwy związek z kimś dla kogo planowanie wspólnej przyszłości oznacza tyle samo co „poświęcenie”? Jak można mówić o relacji między dwojgiem ludzi, gdy jedno z nich z góry odrzuca jakiekolwiek zmiany w swym dotychczasowym trybie życia?

Jacek Wąsowicz
 

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj