Życie w UK
Premier reklamuje ubrania M&S? „Moją stylistką jest żona”
Z reguły duże wydatki osób publicznych na ubrania od najlepszych projektantów nikogo nie dziwią – to, że wybory wygrywa się dobrze skrojonym garniturem i szerokim uśmiechem udowodniło już wystarczająco wielu polityków. David Cameron kwestie wizerunkowe traktuje jednak lekka ręką. A może tylko chce, żeby wyborcy tak myśleli?
Premier przyznał, że „nie jest specjalnie zainteresowany modą”, a w roli jego stylistki zwykle występuje żona Samantha. Co ciekawe, jak na osobę, która proces przymierzania nowych ubrań porównała do „pory karmienia w zoo” i przyjmowania w ciemno wszystkiego, co tylko spodoba się żonie, urzędujący premier wykazał się dość dużą znajomością firm odzieżowych. Stwierdził, że za jego „look” odpowiadają na co dzień sprzedawcy z Marks & Spencer i Gap. Rzeczy tych marek, jak zapewnia premier, sprawiają, że „nie wyróżnia się on z tłumu”.
Podczas wakacji Cameronowi na anonimowości zależy jednak trochę mniej, bo podczas ostatnich wojaży paparazzi udało się sfotografować premiera paradującego w koszulce polo marki Orlebar Brown, za którą żona-stylistka musiała zapłacić co najmniej 100 funtów.
Wyborcza kokieteria i ocieplanie wizerunku to jedno, ale na spotkaniach ze światowymi przywódcami Cameron nie pojawia się raczej w t-shircie za 10 funtów w kolorze khaki. Zazwyczaj ma na sobie dobrze skrojony garnitur, za który uznany męski krawiec – Richard James, inkasuje średnio 3,5 tys. funtów.
Przy okazji wywiadu udzielonego magazynowi „Woman & Home” Cameronowi, oprócz sekretów swojej garderoby, wyjawił również, co lubi robić w wolnym czasie: „W zeszłym tygodniu pojechaliśmy z dziećmi na wycieczkę rowerową – osiem mil, do doliny Windrush. To był idealny sobotni poranek”.
A jak wygląda, zdaniem premiera, idealny wieczór? „Na pewno znalazło by się w nim miejsce na gotowanie, jedzenie, a potem oglądanie dobrego serialu – jakiegoś kryminału albo ‘House of Cards’” – wyznał Cameron.