Styl życia

Powrót na łono (cz. 36)

Ciężka praca stewardesy i tłumacza. Jest taśma, nie ma bagażu. Serdecznie witamy z czynszem. Stukanie, skrzypienie – zagadka wyjaśniona. Dziewczyna z Nepalu. Robienie w banię.

Poprzedni odcinek: bezczelne linie lotnicze (cz. 35) >>

I wróciłem na UK łono Bezczelnymi Liniami Lotniczymi. Perypetii poważniejszych nie było, poza zaginięciem mojego bagażu głównego. Zaraz, problemy miałem nie tylko z bagażem, ale również z pęcherzem. Ledwo samolot złapał odpowiedni pułap i można było odpiąć pasy, ruszyłem w kierunku „lavatory”. Niestety, wyprzedziła mnie gruba mamusia z dwojgiem małych grubasów. Siedziałem spokojnie, bo nie przewidziałem tego, co nastąpi później. Za „grubą” i „grubasiątkami” ruszył łysy chudzielec z córeczką, później dwie panie w nieokreślonym wieku, a potem przestałem już śledzić długość i skład kolejki, bo i tak nie miałem szans – cały samolot, a raczej pasażerowie sukcesywnie dostawali biegunki, która już w „lavatory” zamieniała się w zaparcia. Gdy wylądowaliśmy, powiedziałem stewardesie, że muszę i koniec. Na szczęście nie była taka jak linie,w których pracuje i pozwoliła mi skorzystać.

Po chwili czułem się już znacznie lepiej, ale, niestety, musiałem poczekać aż wszyscy pasażerowie wyjdą, ponieważ mój bagaż podręczny znajdował się w tylnej części samolotu, a ja pozostawałem w przedniej. Stałem obok stewardesy, która ze sztucznym uśmiechem dziękowała każdemu z pasażerów za wspólny lot i żegnała krótkim „good bye”. Musiała tak powiedzieć 180 razy, bo akurat tyle osób leciało tym Boeingiem. Gdzieś w połowie chciałem ją zastąpić, ale między kolejnym „good”, a „bye” powiedziała, że nie mogę. Ja i tak mówiłem – tyle, że po polsku, czyli tłumaczyłem – przecież mógł zdarzyć się ktoś, kto nie zna angielskiego. Zacząłem mniej więcej w połowie, ale szczęka bolała mnie tak, jakbym żuł gumę bez przerwy od chwili kiedy opuściłem łono matki. Samolot opustoszał, a ja mogłem wreszcie zabrać swoją torbę. Szczęśliwy, bo lżejszy o kilka litrów, opuściłem samolot nie wiedząc, że za kilka minut będę również lżejszy o kilkanaście kilogramów. Bynajmniej nie na skutek „diety – cud”, lecz za sprawą Bezczelnych Linii Lotniczych. Stałem do końca przy taśmie, ale mojej walizki tam nie było. Zameldowałem gdzie trzeba, bez nadziei, że kiedykolwiek odzyskam swój bagaż i żeby nie przedłużać, już nazajutrz zadzwonili, że się odnalazł, co mnie niezmiernie zaskoczyło. Może te linie nie są aż tak bezczelne, jak mi się wydaje.

Toaletowy pech nie opuścił mnie również następnego dnia. Wszystkie tego rodzaju przybytki, na całej Churchfield Road były zajęte, przez co spóźniłem się dwukrotnie na pociąg. Widać epidemia zaparć i sraczek to nowy polski hit eksportowy.

Podobnie jak za poprzednim razem, tak i teraz, Omar i jego setki kuzynów przywitali mnie z wielką radością. Prawdopodobnie dlatego, że przed wyjazdem zapomniałem opłacić czynsz za swój pokój. Równie radośnie, jednak bez interesownych powodów, przywitała mnie Victoria. Chciałem zaprosić ją do siebie, ale był tam taki „sajgon”, że sam się przeraziłem, więc poszliśmy do niej. Podczas mojej nieobecności nie wydarzyło się nic szczególnego poza naprawieniem bojlera, nie za sprawą Omara, lecz sąsiada z dołu – Polaka, prawdziwej „złotej rączki”. Przy okazji wyjaśniła się sprawa stukania i skrzypienia – jakieś dwa miesiące temu sąsiadka zamówiła sobie satelitę, by móc słuchać nigeryjskiego radia i oglądać rodzimą tv. Radio włączone jest non stop i niemal bez przerwy leci z niego afrykańska muzyka, na którą składają się rytmiczne uderzenia w bębny, śpiewy i skrzypienia jakichś nieznanych mi instrumentów. Dzieląca nas ściana, częściowo filtrowała ową muzykę przepuszczając tylko tony niskie i wysokie, a moja – widocznie niezbyt zdrowa wyobraźnia – dokonywała nadinterpretacji, ale cóż – „w starym piecu diabeł pali”.

Victorii bardzo spodobała się moja córka, która przyszła odwiedzić mnie przed wyjazdem wraz ze swoim chłopakiem. Vice versa zresztą, córce spodobała się moja sąsiadka. Tak więc opowiedziałem kilka szczegółów w rodzaju: „co”, „jak”, „gdzie”, „kiedy” i „dlaczego”, później o mojej podróży. Victoria bardzo tęskni za swoim krajem, za Lagos i trochę mi zazdrości, że mam tak blisko do swojej ojczyzny. A ojczyzny mi żal, bo dzieje się tam głupio, choć mądrych ludzi nie brakuje i męczą się oni w swoich partiach, rządzą nimi głupcy, a przecież powinni się ci mądrzy dogadać i stworzyć coś nowego. Niestety, nie zanosi się na to.

Rano kawa u Kemala. Kelnerka, którą zawsze uważałem za Tajkę lub Wietnamkę, pochodzi z Nepalu, z Katmandu. Do Londynu przyjechała trzy lata temu i źle się tu czuje, ale to młode, 21-letnie dziewczę, utrzymuje liczną rodzinę, która tam pozostała. Dziewczyna bardzo ładna, skromna i sympatyczna, a przy tym otwarta i uśmiechnięta. Kilka miesięcy temu kupiłem książkę o Nepalu, autorstwa jakiegoś angielskiego himalaisty, a tytuł jej po prostu: „Nepal”. Poprosiłem, żeby poczekała i po chwili przyniosłem jej tę książkę. Była naprawdę szczęśliwa. Kiedy siedziała przy stoliku paląc papierosa, zadzwonił telefon. Rozmawiała w jakimś nieznanym mi języku, który brzmiał pięknie, jak włoski, francuski i hiszpański. Zdziwiłem się, że to odmiana hinduskiego, bo przecież wiem jak on brzmi, ale ten z Nepalu ma bardziej melodyjną intonację. Kurczę, zawsze zapominam jak dziewczyna ma na imię.

Podczas przerwy na papierosa, kolega z czwartego piętra Anglik Steven, który pracuje w firmie spedycyjnej, zapytał mnie co oznacza zwrot „sranie w banię”. Podoba mu się, brzmi mile dla ucha, a podsłuchał to w jakimś pubie. Wyjaśniłem mu znaczenie owej metafory i był bardzo zaskoczony, bo myślał, że to powiedzenie ma związek raczej z czymś przyjemnym.

Janusz Młynarski

Następny odcinek: Nepalski nie na mają głowę (cz. 37) >>

 


Wszystkie zdarzenia i osoby przedstawione w opowiadaniu, są fikcyjne, a zbieżność z osobami i zdarzeniami rzeczywistymi jest lub może być w pełni przypadkowa.

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj