Praca i finanse
Powrót do PL: “Naprawdę możemy dużo tego, czego nauczyliśmy się w UK (oczywiście dobrego) do Polski wnieść” – inspirująca historia Polki!
Fot. Facebook
Polka wróciła do kraju po latach spędzonych na pracy w UK i na podróżach po Azji. Wyjechała w 2000 roku, mieszkała łącznie w 10 krajach, a teraz jest zadowolona ze swojego obecnego życia w Warszawie. Problemem pozostaje dla niej różnica w mentalności Polaków i Brytyjczyków – jednak twierdzi, że każdy potrzebuje po prostu odrobiny szacunku. Zobacz, jak Polka opisuje swoją długą drogę z powrotem do kraju.
Na Facebooku pojawił się niedawno wpis Polki, która po latach emigracji wróciła do kraju. Co sądzicie o jej przemyśleniach? Mieliście podobne doświadczenia i pomysły na życie? Historia to długa, ale niezwykle ciekawa!
"W UK mieszkałam przez 9 lat kolejno w Glasgow, Brighton, (potem rok przerwy kiedy to wyprowadziłam się do Monachium za 'dobrą pracą') potem Birmingham przez 10 m-cy, na krótko Winsdor i znów ukochany Brighton, skąd coś mi strzeliło do głowy i stwierdziłam, że chcę jechać na Madagaskar.
Zorganizowałam sobie tam wolontariat, rzuciłam wygodną i mało płatną posadkę w Brighton, podnajęłam pokój i wyjechałam na 3 miesiące. Po takim okresie w 'tego typu krajach' człowiek już nie wraca taki sam, więc jak wróciłam do Anglii, to stwierdziłam, że jadę dalej i jakoś tak Wietnam się zdarzył.
Objechałam ten kraj łącznie z Kambodżą przez następne 3 miesiące, po czym dostałam propozycje nauczania angielskiego Wietnamie, więc stwierdziłam, że spróbuję. Wróciłam do Brighton, na krótko i na spontana już wyprowadzka (tylko moich rzeczy do mamy) do Polski, która 'chodziła mi już po głowie' od paru lat.
Spędziłam rok jeżdżąc motorem w spalinach Sajgonu od szkoły do szkoły, gdzie przedzierałam się (dosłownie) przez dziesiątki rozkrzyczanych dzieci. Tak się tym zmęczyłam, że za odłożone pieniądze odpoczywałam 4 miesiące w Tajlandii trenując Muay Thai, bo w Wietnamie mowy nie było o czasie na sport.
Gorący temat: Polacy podzielili się swoimi najmniej udanymi pracami w UK. Niektóre odpowiedzi mogą Was zaskoczyć!
A potem to już nawet nie wiem jak, po prostu wróciłam z malowniczych azjatyckich wysp do Polski w środku szarej zimy bez większego pomysłu na to, co dalej.
Łatwo nie było. Oszczędzę Wam szczegółów mojego samopoczucia, ale podzielę się, jak sobie z tym poradziłam:
Postawiłam sobie 3 cele:
1) Stworzyć sobie pracę, którą mogę zabrać ze sobą wszędzie, czyli zdalną.
2) Naprawić relacje z mamą (w końcu nie bez powodu często ucieka się za granicę)
3) Zakochać się.
Mam taki system teraz, że wiosnę, lato i część jesieni spędzam w Polsce, a na zimę daję nura gdzieś cieplej. Tej zimy udało mi się to po raz pierwszy. Zamieszkałam w Warszawie i muszę powiedzieć, że uwielbiam to miasto i świetnie mi się tu mieszka.
Po takim Wietnamie, Polska jest bomba – czysto, ludzie się nie drą na siebie i nie ma glutaminianu sodu we wszystkich daniach, więc i człowiek jakoś lepiej się czuje. Tutaj przynajmniej nie ma chińskiej chemii w jedzeniu. No i zmiany jakie zaszły na przełomie tych wszystkich lat… Obserwować to, bezcenne.
UK natomiast zawsze będzie moim drugim domem, bo uważam, że dała mi oprócz przysłowiowego chleba dużo wolności w byciu sobą, bo tam się nie ocenia tylko bierze człowieka na podstawie tego, jak komunikuje się ze światem.
I apropos tej komunikacji, to ja stosuję w Polsce zasadę, że po prostu te wszystkie brytyjskie grzeczności w stylu "Sorry", "Good morning, how are you doing?" przetłumaczam na polski i to działa.
Ludzie w Polsce są różni, ale większość z nich po prostu chce szacunku, bo często (w moim odczuciu) nie jesteśmy nauczeni go ani dawać, ani przyjmować.
Dlatego totalnie rozumiem osoby, które wróciły do Polski i trudno im zaakceptować tę różnicę w mentalności.
Ja się w Polsce odnalazłam, choć mieszkałam łącznie w 10ciu krajach, ale żyję na moich warunkach, a wypracowanie tego zajęło mi trochę czasu i wymagało dużo samodyscypliny.
To był mój wybór. Dziś dzień w Polsce pracy jest sporo. Ja chciałam po swojemu, no i też miałam parę nie do końca kuszących prób współpracy z małymi przedsiębiorcami w PL zanim zaczęłam pracować dla siebie. Do korporacji iść nie chciałam, bo właśnie bałam się zderzenia z innym sposobem pracy z ludźmi. Warto dodać, że wyjechałam w roku 2000 i nigdy wcześniej w Polsce nie pracowałam.
Mam znajomą z Polski, która mieszka na Malediwach i mówi, że 'wzięłam niebieską tabletkę', bo mi się tak w Polsce podoba.
Zapewniam Was, za skąpa jestem na dragi.
Oszczędzam na następną podróż na zimę 😉
Wam natomiast życzę wiary i pomysłu na powrót, bo naprawdę możemy dużo tego, czego nauczyliśmy się w UK (oczywiście dobrego) do Polski wnieść, jeśli mogę jakoś sensownie pomóc, zapraszam do kontatku.
Pozdrawiam!"
Czytaj także: Polska rewolta przeciw Home Office? Brytyjskie media piszą o petycji Polaka ws. settled status