Życie w UK

POSK – między starą a nową Polonią

Duży budynek w atrakcyjnej dzielnicy Londynu powinien tętnić życiem, promować Polskę i służyć Polakom na Wyspach, a do tego przynosić spore dochody, które można by wykorzystać na dalszy jego rozwój albo inne cele. Powinien być wizytówką Polski i miejscem znanym i lubianym przez ludzi w każdym wieku.

POSK – między starą a nową Polonią

Koncerny odzieżowe kradną twoje zdjęcia >>

Bezdomni Polacy nie tęsknią za krajem >>

 

Tymczasem 90% ankietowanych przez nas Polaków nie lubi tego miejsca i denerwuje się, że jego potencjał jest marnowany. A przecież mogłoby być zupełnie inaczej.
Młodzi ludzie do POSK-u idą na kotleta schabowego usmażonego na smalczyku jak u mamy, albo „na jednego” z kumplami z Londynu. Lubią też wybrać się na dobry koncert w Jazz Clubie. Od czasu do czasu, choć generalnie rzadko, mają możliwość zobaczyć jakąś nową wystawę polskiego artysty czy pośmiać się na polskim kabarecie. I to właściwie wszystko. Niektórzy bezskutecznie szukają tam wsparcia osadzonych doskonale w londyńskich realiach rodaków, kiedy mają kłopoty, ale większość omija POSK szerokim łukiem myśląc, że tam nic się nie dzieje, a budynek i ludzie, których tam można spotkać wyglądają jak żywcem wyjęci z peerelowskiego filmu.

 

Miejsce święte czy wyklęte?
POSK to skrót od nazwy Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny, założony i ufundowany został przez polską społeczność osiadłą w Wielkiej Brytanii, statutowo zajmuje się promocją polskiej kultury i sztuki. Mieści się tam przede wszystkim Biblioteka Polska w Londynie (płatna – roczna opłata członkowska wynosi 15 funtów), która powstała w 1942 roku i liczne organizacje, m. in. największa polonijna organizacja na terenie Wielkiej Brytanii Zjednoczenie Polskie, Instytut Józefa Piłsudskiego, Polski Uniwersytet na Obczyźnie  (PUNO), Stowarzyszenie Polskich Kombatantów, a nawet Zrzeszenie Studentów i Absolwentów Polskich w Wielkiej Brytanii. Ośrodek utrzymuje się z dotacji prywatnych, testamentów, wynajmu sal i mieszkań po byłych członkach. Budynek jest okazały, majestatyczny i zupełnie nienowoczesny, taki „schyłkowy Gierek”. W środku duży hol, kilka biur, sale, ciemne schody i te trzy restauracje kojarzące się nieodmiennie z filcem, skajem i białym fartuchem podkuchennej Rysi.

 
Jaka fasada, taki środek

Dla starszego pokolenia Polaków POSK to synonim pamięci o kraju, z którego pochodzą. Nie znają prawdziwych realiów życia w dzisiejszej Polsce – żyją wspomnieniami i ciężko im zrozumieć, że dzisiejszym pokoleniem młodych rządzi pieniądz i dobra zabawa. To dla nich kawałek ich małej – bardzo wyidealizowanej – ojczyzny, którą najczęściej pamiętają raczej jak zza mgły. Dla starej Polonii POSK to nie monument, a symbol, dlatego najczęściej uwzględniają POSK w swoich testamentach. W roku 2009 POSK „wzbogacił się” np. o  ₤241,341.03 dzięki długiej walce prawnej o swoje miejsce w testamencie pewnego profesora. Coraz trudniej jednak zarówno o spadki, jak i o dotacje na ośrodek. Coraz mniej już wśród Polonii tych, którzy chcą uwzględniać POSK w swoich testamentach. Według swojego statutu, jak czytamy:  „POSK powinien m.in. pielęgnować więzi między Polakami przebywającymi w Wielkiej Brytanii, promować polską kulturę i sztukę, dbać o rozwój tożsamości narodowej. Oprócz tego POSK daje możliwość spotkania się w polskiej atmosferze, nabycia czy wypożyczenia polskich książek i czasopism, obejrzenia polskich filmów, sztuk teatralnych lub kabaretów (…). Nawet jeśli nie władasz biegle językiem polskim chcemy, abyś czuł się tu jak w domu”.

Kto w POSK czuje się jak w domu?
Czy rzeczywiście ośrodek ten pielęgnuje więzi pomiędzy tzw. starą Polonią brytyjską a Polakami, którzy przybyli do Londynu po 2004 roku? Próbowaliśmy tego dociec przeprowadzając wiele rozmów z rodakami. Emigracja, która wyjechała do UK w ostatnich latach przede wszystkim „za chlebem” nie rozumie, czym jest POSK, dla kogo został stworzony i nawet nie próbuje tego zmienić. „Bo i po co?” – mówi 22-letni Bartek – mieszkający w Londynie od pół roku. „Przecież i tak nic się nie zmieni. Dla mnie POSK to muzeum figur woskowych. Całkiem możliwe, że kiedy mnie kiedyś urodzi się dziecko i zostanie w Wielkiej Brytanii – pewnie POSK będzie miał dalej ten sam zapach, farbę i formułę, która dla kogo jak dla kogo, ale dla młodych ludzi przeznaczona na pewno nie jest. Byłem tam tylko raz i raczej nigdy nie pójdę ponownie – wizyta w enklawie lat siedmdziesiątych raczej mnie nie bawi. Przecież Londyn oferuje tyle miejsc, koncertów i atrakcji, że naprawdę nie muszę odwiedzać tego muzeum”.
 

 

Inaczej patrzy na to stały bywalec i działacz POSK Andrzej, urodzony w Wielkiej Brytanii. Jego ojciec był jednym z fundatorów POSK. „Temat nowej emigracji w Wielkiej Brytanii jest bardzo złożony. Młodzi, którzy chcą działać zazwyczaj lansują siebie, jako pomysłodawców albo przywódców – przychodzą i równie szybko odchodzą z POSK-u nie ralizując żadnych nowych pomysłów. Zapalają się do działania równie szybko jak gasną. Młodej emigracji tak naprawdę nie interesuje, czym jest POSK, po co i przez kogo został stworzony, charakteryzuje ich obojętność, niewiedza lub ignorancja” – dodaje. „Poza tym większość młodych wcale nie interesuje krzewienie polskości, wielu z nich pokończyło studia, a pracuje tutaj w barze z frytkami – nie mają ambicji i nie potrzebują integrować się ze starą Polonią. Są zapracowani i raczej zamykają się w swoich kręgach. Większość z nas – Polaków urodzonych tutaj nie zamierza nigdy mieszkać w Polsce, a tylko krzewić polską kulturę i tradycję w Londynie. Tamci zazwyczaj mieszkają tu tylko przez piewien czas – po kilku latach najczęściej wracają do Polski, a POSK potrzebna jest pewna stałość” – mówi.

 

Recepta doktora
Lekarstwem na ten problem mogliby być nowi członkowie POSK, którzy jednak wcale się do niego nie garną. Aby zostać wpisanym na listę członków organizacji, trzeba przejść rozmowę kwalifikacyjną z zarządem. Młodych jednak jak na lekarstwo. To miejsce ma ogromny potencjał, który odpowiednio spożytkowany i dynamicznie zarządzany – mógłby być perełką na mapie wielokulturowego Londynu. „To miejsce mogłoby być świetną wizytówką Polski i naprawdę mogłoby pomóc przełamać międzynarodowe stereotypy na temat Polaka, który na Wyspach albo pije, albo macha łopatą. W większości nie jesteśmy tacy, a możliwość zmiany myślenia o Polonii bardzo by się przydała i w tym POSK mógłby odegrać naprawdę znaczącą rolę. W tak reprezentacyjnym miejscu moglibyśmy robić międzynarodowe imprezy, pokazywać londyńczykom, w czym – oprócz łapania różnych prac fizycznych, picia i bicia – jesteśmy naprawdę świetni” – mówi 28-letnia Agnieszka od pięciu lat mieszkająca w Londynie. „Ale jak przyciągnąć młodą inteligencję? Trzeba coś dla nich mieć, znaleźć jakiś magnes, który przyciągnie młodych Polaków, którzy cenią sobie bycie Polakiem – a takich młodych z zapałem jest naprawdę wielu” – dodaje. Ale czy – nawet chętni do zrobienia rebelii kulturalnej w POSK – nie dostaną po głowie od zatwardziałych obrońców starego polonijnego ładu? „Ja nie chcę nawet próbować, bo zupełnie nie po drodze mi z tymi smutnymi panami. POSK w końcu splajtuje, całe pokolenie spadkodawców i darczyńców poumiera – i dopiero wtedy okaże się, że POSK przejmie zupełnie ktoś inny, kto gdzieś będzie miał całą Polonię i naszą polską kulturę i historię” – mówi również proszący o anonimowość 31-letni squatters, anarchista, artysta grafficiarz.

Młodzi o POSK
Nasza minisonda przeprowadzona wśród młodej generacji Polonii pomiędzy 20. a 40. rokiem życia wykazała bezwzględnie niewielkie zainteresowanie POSK. Radosław Purski, 36-latek, od sześciu lat na stałe mieszkający w Londynie mówi: „POSK był dobrze znany polskiej, zarobkowej emigracji w Londynie przed wstąpieniem naszego kraju do UE. Głównie za sprawą znajdującej się nieopodal „ściany płaczu”, czyli szyby wystawowej pewnego sklepu, na której nieznający języka angielskiego i szukający pracy na czarno Polacy, mogli znaleźć ogłoszenia i jakiś punkt zaczepienia w temacie pokoju do wynajęcia. Wystawanie pod „ścianą płaczu” i czekanie na jakąkolwiek okazję zarobkową były wyrazem zupełniej desperacji. W samym POSK-u byłem, zdaje się, dwa razy, obejrzałem sobie jakieś ulotki informacyjne, kolorowe katalogi i tyle. Nie wiem, ile w tym prawdy, ale pewien Anglik mieszkający w Hammersmith, w czasie naszej pogawędki w 1993 roku, odradzał mi potańcówki organizowane przez POSK. Bo ponoć strasznie dużo tam piją i stosunkowo łatwo, jak mówił, można oberwać w gębę”. Anna mieszkająca w Londynie od 5 lat: „Oni byli odcięci od kraju, inne były też technologie. My mamy do Polski znacznie bliżej. Część starej emigracji dalej czuje się od Polski daleko, nie lata tam, nie dzwoni. Szanuję to, ale widzę, że to nas różni – zupełnie inaczej za krajem tęsknimy”. „Freddy”, 27-latek pracujący w tej chwili dorywczo, na Wyspach od 4 lat: „Zdecydowanie zgadzam sie, że powinniśmy być im wdzięczni za ich wysiłek. Nie mogę powiedzieć, żebym specjalnie z POSK korzystał, ale cieszę się, że takie miejsce istnieje. Że jest jedynym na świecie polskim ośrodkiem z prawdziwą salą teatralną, że odbywają się tam koncerty, występy kabaretowe. I zdecydowanie uważam, że trzeba POSK zagospodarowywać do celów, które młodej emigracji wydają się atrakcyjne – tylko w ten sposób miejsce zachowa swój charakter”.

 

Coś pozytywnego?
Tak. Wystawy, koncerty jazzowe i polskie kabarety organizowane w POSK, ale to raczej dzięki działalności impresaryjnej energetycznej Ewy Becli i szalonemu uporowi i temperamentowi Marka Greliaka i Jana Serafina z Jazz Clubu, jak też innych polskich artystów. Prężnie działające Zjednoczenie Polskie. Coś jeszcze? Na to możemy raczej liczyć dopiero wtedy, kiedy w POSK-u zmieni się autorytarny, pozbawiony wiedzy z zakresu PR i marketingu zarząd tej instytucji. Prawdopodobnie dopiero wtedy rozdział pt. „Coś pozytywnego” rozrośnie się na całą stronę „Polish Express” – pod jednym wszakże warunkiem – za odbudowę i nowy wizerunek POSK-u zabierze się grupa sensownych, kreatywnych i konsekwentnych młodych ludzi, którzy PRL znają już tylko z pocztówek, filmów i opowiadań dziadków…
Ilona Korzeniowska / Fot. Archiwum
 

Super pomysły na rozruszanie POSK!
Masz pomysł, który mógłby sprawić, że POSK będzie częściej odwiedzanym miejscem? Co według Ciebie powinny zorganizować władze POSK, aby młoda Polonia czuła się w nim dobrze, a obcokrajowcy mieli szansę poznać Polskę i Polaków?
Wysyłajcie swoje pomysły do nas na [email protected] ! Najciekawsze pomysły opublikujemy i przekażemy władzom POSK-u!

Koncerny odzieżowe kradną twoje zdjęcia >>

Bezdomni Polacy nie tęsknią za krajem >>

author-avatar

Przeczytaj również

Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj