Życie w UK

Polskie dzieci radzą sobie w angielskiej szkole

Rodzicom stres towarzyszy zarówno w pracy jak i przy załatwianiu spraw urzędowych, dzieci pokonują swoje dziecięce, wcale nie mniejsze problemy w szkole. Scenariusz zawsze jest podobny. Jedno z rodziców wyjeżdża do pracy za granicę, a gdy “stanie na nogi”, ściąga rodzinę, by razem zacząć nowe życie w nowym kraju. Rodzina powinna być razem.

Polskie dzieci radzą sobie w angielskiej szkole

To zasada, z którą nie sposób się nie zgodzić. Prawda jest też taka, że decyzja niesie za sobą wcale niemałe kłopoty, z których najpoważniejszym jest chyba…

…szkoła

Znalezienie takiej, która zapewni naszym dzieciom dobre wykształcenie, a przez to ułatwi start w dorosłe życie, wcale nie jest proste. Kolejki na listach dzieci chętnych do szkoły, opieszałość urzędników, którzy na załatwienie sprawy potrzebują tygodni, a czasem i miesięcy, regionalizacja, ograniczająca prawo do wolnego wyboru szkoły – to wszystko spędza sen z powiek rodzicom już na samym początku.

Wiele cierpliwości potrzeba, by przebrnąć przez tę biurokratyczną maszynę. Jednak, gdy w końcu nasze dziecko ubrane w szkolny mundurek stanie się uczniem angielskiej szkoły, możemy uznać, że pierwszy etap mamy za sobą.

Masza

Masza jest córką moich znajomych Ali i Miszy, lekarzy z Ukrainy, którzy 5 lat temu przyjechali do Anglii w poszukiwaniu lepszego życia. 10-letnia blondyneczka była najlepszą uczennicą w swojej klasie we Lwowie. Gdy wyjeżdżała, wszystkie dzieci bardzo jej zazdrościły, że będzie miała szansę na lepszą przyszłość. Masza na Ukrainie uczyła się języka angielskiego. Jednak jej rodzice najbardziej bali się, czy dziewczynka dobrze zrozumie nauczycieli.

Pierwsze dni w nowej szkole były dla niej bardzo udane. Przynosiła nagrody za pisanie, czytanie, aktywność na lekcji. Kłopoty zaczęły się po kilku miesiącach, kiedy Ala po kąpieli sprawdziła włosy swojej córki i z przerażeniem stwierdziła, że dziecko ma wszy. Zdziwienie było ogromne, bo w domu bardzo dba się o higienę.

– Wiesz mamo, do nas do klasy chodzi kilkoro dzieci, które są brudne i śmierdzą, a ja siedzę właśnie z taką jedną dziewczynką i choć prosiłam, bym mogła zmienić ławkę, to Pani się nie zgodziła – z rozbrajającą szczerością odpowiedziała Masza na pytania mamy. Ala poszła do szkoły i kategorycznie zażądała, by dziecko przesadzić. Po tygodniu następny problem.

Masza popchnęła na przerwie dziewczynkę, która pochodzi z Indii. Rodzice zostali wezwani do szkoły i przeprowadzono z nimi rozmowę, podkreślając, że w tej szkole nie są tolerowane żadne przejawy rasizmu. Tłumaczenie Ali, że to był przypadek nie przekonywały nauczycielki. Na Maszę od tej pory zwracano baczniejszą uwagę.

Po miesiącu stało się coś, co przepełniło czarę goryczy. Masza wróciła z płaczem do domu – została zepchnięta ze schodów. Decyzja mogła być tylko jedna – zmiana szkoły. Jedyną, która zapewniała wysoki poziom nauczania i dyscyplinę, była mieszcząca się w innej dzielnicy szkoła katolicka.

Problem w tym, że ani Masza ani jej rodzice nie byli katolikami (są wyznania prawosławnego). Kochająca matka postanowiła poprosić dyrektora o możliwość uczęszczania córki do tej szkoły. Ten wyznaczył spotkanie z Radą Szkoły, na którym Ala i Misza przez dwie godziny przekonywali członków gremium, by pozwolili ich córce na naukę w tej placówce.

Ala apelowała, aby kwestia wiary nie była decydującym kryterium, by dać szansę dziewczynce na lepsze wykształcenie i lepszy start w dorosłe życie. Wystąpienie rodziców musiało zrobić wrażenie, bo Masza została przyjęta do szkoły.

Dziś jest jedną z lepszych uczennic. Uczęszcza na dodatkowe zajęcia z języka francuskiego, uczy się tańca i gry w tenisa. Rodzice są szczęśliwi i dumni, że ich pociecha dostała się do tak dobrej szkoły.

Monika

Nie wszyscy mają tyle szczęścia, by w razie kłopotów przenieść dziecko do innej szkoły. Gdy mieszka się w dzielnicy, gdzie jest tylko jedna, a na dodatek nie ma się czasu ani pieniędzy, by wozić dziecko na drugi koniec miasta, wyboru praktycznie nie ma.

Dziecko musi chodzić do tej najbliższej, niekoniecznie najlepszej szkoły. Grażyna z zapisaniem córki do szkoły nie miała żadnych problemów. Dzielnica, w której mieszka słynie z tego, że najczęściej słyszanym tu dźwiękiem jest sygnał syreny policyjnej.

Wszyscy wiedzą, że dzieci z tej dzielnicy do nauki się nie przykładają, a większość czasu spędzają na ulicy.Grażynę i jej 12-letnią córkę spotkałem w bibliotece. Obie zrobiły na mnie duże wrażenie. Mama, osoba bardzo energiczna, opowiadała mi o ich życiu w małym domku, co jakiś czas obrzucanym przez miejscowych wyrostków jajkami.

Córka w tym czasie kłóciła się z angielską dziewczynką o miejsce przy komputerze. – Gdy się mieszka w takim miejscu, trzeba być twardym, inaczej wejdą ci na głowę – tłumaczyła zachowanie córki Grażyna.

Monika radzi sobie świetnie w publicznej szkole. „Nie pęka” przed innymi dziećmi, na częste zaczepki odpowiada po angielsku i, uwierzcie mi, nie jest to „royal English”. Takie incydenty, jak małe bójki podczas lunchu, są w tej szkole na porządku dziennym.

Pewnego dnia dziewczynka wróciła ze szkoły z podrapaną twarzą. Okazało się, że pobiła się z koleżanką, bo ta zabrała jej książkę. Rozmowy z nauczycielami na Grażynie nie robią wrażenia. – Dziecko musi sobie radzić w życiu – odpowiada na wszystkie uwagi dotyczące córki.
 

Czasem bywa tak, że w poszukiwaniu szkoły trzeba nie tylko zmienić dzielnicę, ale przenieść się do innego miasta. Tak było w przypadku Ani, która ściągnęła syna do Anglii, by dać mu szansę na lepszą przyszłość. Jako troskliwa mama wiedziała, że sprawy urzędowe trwają długo, więc starania o szkołę dla syna rozpoczęła już w czerwcu, tak, by od września Dominik mógł rozpocząć naukę.

Poszła do wydziału edukacji w Peterborough, gdzie urzędniczka zakomunikowała jej, że syn znajdzie się na liście dzieci oczekujących na przyjęcie do szkoły, i że jedyne, co Ania może w tej sytuacji zrobić, to przychodzić i pytać o rozwój sytuacji.

Po miesiącu troskliwa mama poszła spytać, czy syn przesunął się w górę na rzeczonej liście. Jakież było jej zdziwienie, gdy inny urzędnik poinformował ją, że… żadnej listy nie ma. Wyznaczył nowy termin spotkania.

Miało odbyć się za dwa tygodnie. Taka zabawa trwała 5 miesięcy. Nerwy Ani już puszczały, bo jak długo można zwodzić matkę, która chce, by syn – jak inne dzieci – chodził do szkoły. Ponieważ pracowała w oddalonym o kilkanaście mil od Peterborough Grandham, postanowiła i tam poszukać szkoły dla syna.

Formalności trwały pięć dni. Decyzja o wyprowadzce z dużego miasta na „zadupie", jak to określa Dominik, nie była dla Ani problemem, bo w jej życiu syn zawsze zajmuje pierwsze miejsce.

Początki w szkole nie były łatwe dla 14-latka. Dwa tygodnie przychodził do szkoły i przesiadywał w sekretariacie, bo jego rocznik właśnie odbywał praktyki, na których uczniowie pomagali w supermarketach i zwiedzali miejscowe fabryki.

Gdy w końcu zaczął naukę, poczuł się jakby uczęszczał do Hogwartu Harry’ego Pottera. Szkoła podzielona jest na domy, uczniowie każdego z domów mają inny wzór na krawacie, co miesiąc ogłaszane są wyniki współzawodnictwa w nauce i sporcie.

Każdy tydzień kończą piątkową modlitwą w szkolnym kościele. Dominik jest drugim Polakiem w szkole. Jest bardzo lubiany, gdyż należy do osób, których po prostu nie da się nie lubić. Zawsze uśmiechnięty i zawsze chętny do pomocy. Koledzy dziwią się tylko, że wybiera co rano prawie godzinny spacer do szkoły, zamiast wygodnie dojeżdżać busem.

Polacy są mobilni

 W dzisiejszym świecie coraz częściej człowiek zmuszony jest do podróżowania za pracą. „Musisz być mobilny” podkreślają pracodawcy. Niestety, nie jest to łatwe, gdyż przeprowadzka rodziny to stres dla wszystkich jej członków. To wyrwanie dzieci z ich środowiska, to problemy z aklimatyzacją w nowym miejscu.

A gdy wiąże się to z wyjazdem do innego kraju, stres dla dzieci jest dużo większy. Nowy język, inna kultura, nowe zwyczaje, to wszystko powoduje, że niejeden dorosły boi się nowego życia na obczyźnie.

Dzieci są odważniejsze i starają się szybko dostosować do nowej rzeczywistości. A spotykają na swej drodze wcale nie mniejsze problemy od dorosłych. Warto o tym pamiętać, gdy patrzymy na swoją pociechę wracającą ze szkoły.
 

Cezary Niewadzisz

author-avatar

Przeczytaj również

Nastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódki
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj