Życie w UK

Polski mocz, brytyjski problem

– Dworzec to nie toaleta, załatwianie potrzeb na peronie będzie karane – wynika z tabliczek w języku polskim, jakie wiszą na stacji autobusowej Victoria. Sprawdziliśmy, mocz nieznanego pochodzenia czuć tam na odległość. – Tabliczki są pamiątką po czasach, gdy nocowały tu dziesiątki bezdomnych Polaków – tłumaczy zarząd dworca.

Polski mocz, brytyjski problem

 
 
Na pierwszy rzut oka wyglądają komicznie, ale po chwili łapie uczucie wstydu i zażenowania. Tabliczki ostrzegające przed załatwianiem potrzeb fizjologicznych na peronach dworca Victoria Green Line Station u jednych wywołują święte oburzenie, u innych sarkastyczny uśmiech na twarzy. Ale do śmiechu nie jest tym, którzy pracują na Victorii i są zmuszeni wdychać opary moczu każdego dnia.
– To naprawdę nie jest wesołe, gdy ktoś staje przed wejściem do mojego lokalu i bez żenady oddaje mocz – wścieka się Islam, właściciel baru szybkiej obsługi ze smażonymi kurczakami, który mieści się przy samym peronie. – Nie wiem skąd są ci ludzie, ale odór zawsze jest ten sam – zaznacza. W jego knajpie jest toaleta, choć dostępna jedynie dla klientów. Ta publiczna mieści się kilkaset metrów dalej. Jak się okazuje, dla jednych jest zbyt daleko, dla innych zbyt drogo – 30 pensów za wstęp potrafi skutecznie zniechęcać.
Islam wspomina, że raz złapał mężczyznę na gorącym uczynku, wezwał ochronę. – W okolicach są nawet kamery CCTV, ale niewiele pomagają – wzdycha.
Godzina 12.00, na peron dworca podjeżdża autokar polskich linii Delta. Parkuje pod samą tabliczką informującą o karze wysokości 500 funtów dla przyłapanych obszczymurków. Wzdłuż peronu ustawia się kolejka Polaków – wszyscy oczekują na odjazd w oparach uryny. Kierowcom najwyraźniej nie przeszkadza, że muszą odprawiać pasażerów w tak urągających warunkach.
– Śmierdzi, prawda? – zauważa Andrzej, jeden z kierowców. – Gdzieś w okolicy jest toaleta, ale nie wiem gdzie. Nigdy nie korzystałem – mówi w rozmowie z „Polish Expressem”. – Zajeżdżam tutaj raz w tygodniu na pół godziny, sam więc nie potrzebuję. Ale nie mam pojęcia, gdzie ludzie załatwiają swoje potrzeby – przyznaje.
Jeden z jego pasażerów, Marcin z Grudziądza przyznaje, że do powieszenia tabliczek w języku polskim zapewne przyczynili się nasi rodacy. Ale nie jest zachwycony pomysłem. – Równie dobrze u nas moglibyśmy powiesić napisy „Brytyjko, nie rób z siebie prostytutki biegając nago po Rynku” – komentuje złośliwie.
Poszliśmy do biura Victoria Green Line Stadion, aby porozmawiać o wstydliwym problemie z samymi menadżerami dworca. – Polska gazeta? To pewnie w sprawie tabliczek przyszliście? – mówi na przywitanie pani przedstawiająca się jako inspektor. Odmawia podania swojego nazwiska.
– To żadna nowość, polskie napisy wiszą już cztery lata. To pamiątka po czasach, kiedy na dworcu spały dziesiątki bezdomnych Polaków – stwierdza kobieta.
– Skąd wiedzieliście, że to Polacy – pytamy. Inspektorka wspomina, że wysłała do nich swoje dwie pracownice – Kasię i Agnieszkę, które rozmawiały z nimi po polsku. Polki ze wstydem przytakują. – Decyzję o przetłumaczeniu tekstu podjęły władze gminy Westminster, która sprząta ten teren. To nie nasza inicjatywa – słyszymy na odchodne.
Emma Germain, rzeczniczka gminy Westminster przyznaje, że problem moczu był dla pasażerów irytujący i wydawało się przez chwilę, że jest nie do przeskoczenia. – Odkąd je powiesiliśmy, sytuacja się poprawiła – ucina urzędniczka.
 
 
Tomasz Ziemba
 
 
Moim zdaniem
Kto choć raz był na dworcu centralnym w Warszawie ten wie, jakim wyzwaniem jest czekanie na pociąg wśród bezdomnych i oparów uryny. Dworzec śmierdzieć musi i koniec – przyjęło się w Polsce. Niektórych dziwi fakt, że Zachód wyznaje zupełnie inną filozofię. Gdy nie wystarczają tradycyjne środki utrzymania czystości, sięga się po rozwiązania najbardziej radykalne. A że poskutkowały tabliczki w języku polskim? Cel potrafi uświęcać środki.
 

author-avatar

Przeczytaj również

AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni Celsjusza
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj