Życie w UK
Polski bohater z Reading – Bartosz Bogusz uratował z pożaru pięciosobową rodzinę!
Fot: The Sun
"Nie czuję się bohaterem" – mówi skromnie pochodzący z Polski mężczyzna, który podczas pożaru w Reading uratował pięć osób. O heroicznej postawie Bartosza Bogusza piszą największe brytyjskie media.
"Nie zastanawiałem się. Działałem automatycznie" – komentuje pochodzący z Lublina 33-letni mężczyzna, który od kilku lat mieszka i pracuje w Wielkiej Brytanii dla "Dziennika Zachodniego". Była godzina 23 w nocy z 15 na 16 maja. Jak relacjonuje Bgousz właśnie miał kłaść się spać, gdy w budynku rozległ się dźwięk alarmu przeciwpożarowego.
Brutalne zabójstwo Moniki Lasek – jej mąż zapewnia o swojej niewinności
"W pierwszej chwili pomyślałem, że to fałszywy alarm, ponieważ zdarzają się takie sytuacje, że np. przez zapalonego papierosa syrena się uruchomi. Później jednak usłyszałem krzyki. Dobiegały zza ściany. Kiedy wyjrzałem przez okno poczułem dym. Był bardzo gryzący. Zobaczyłem też naszą sąsiadkę" – komentuje Polak. Natychmiast poprosił przyjaciółkę, aby wezwała straż pożarną, a sam ruszył na ratunek.
"Ja złapałem ubranie i zbiegłem na dół. Pobiegłem od strony ogrodu i przedostałem się przez uszkodzony płot na stronę sąsiadów. Zapytałem sąsiadkę czy wszyscy są w domu. Odpowiedziała, że tak. Powiedziałem, że będę po kolei łapał jej dzieci, bo nie mam żadnej drabiny. Kobieta się przez chwilę wahała, ale w końcu się zgodziła. Najpierw złapałem najmłodsze dziecko" – czytamy na łamach "Dziennika Zachodniego".
Urlop w Polsce? Nieee… Dziękuje!
Po tym jak sześciomiesięczne dziecko wylądowało bezpiecznie na ziemi, przyszła kolej na kolejne – 10- i 11-letnie. Na samym końcu skoczyła siedemnastolatka i przyszła kolej na ich matkę. Ich Bartosz Bogusz już nie mógł jej złapać, więc przyniósł dwie ogrodowe pufy, na które skoczyła. Udało jej się bezpiecznie wylądować, ale wszyscy zostali przewiezieni do szpitala.
"Pojechali na badania ze względu na dym. Najbardziej podtruty był jeden z chłopców. Na drugi dzień sąsiadka do nas przyszła. Dziękowała i powiedziała, że wszyscy są zdrowi" – kontynuował relację Bogusz, który bardzo szybko zdobył lokalną sławę. Dziennikarze brytyjscy zainteresowali się wydarzeniami w Reading. "Później byli u mnie też dziennikarz i fotoreporter z agencji prasowej i w ten sposób trafiłem do The Sun. Byłem tym zaskoczony. Znajomi przysyłali mi linki do artykułów" – kończy.