Bez kategorii

Polska – niewidzialny potentat

Brytyjski rynek rolno-spożywczy to 125 miliardów funtów rocznie. Tyle na Wyspach wydaje się na żywność. Udział w nim takiego potentata rolnego jak Polska jest znikomy.

Eanglish Breakfast na polskich stołach >>

Czyste sumienie wegan >>

Na półkach brytyjskich supermarketów i sklepów polska oferta to głównie: bigos, musztarda, kiełbasa z kapustą, flaczki i ozorki – wszystko w puszkach lub słoikach. Chciałoby się zapytać za Janem Pietrzakiem: „Sabotaż czy głupota”.
Ani jedno, ani drugie. Nie trzeba jechać na poznańską „Polagrę”, by się przekonać jaką ofertą dysponuje polski przemysł spożywczy. Wystarczy wejść do byle supermarketu, w średniej wielkości polskim mieście, by zobaczyć róg obfitości. Kilkadziesiąt rodzajów mleka, śmietan, serów, stosy doskonałych, pachnących wędlin, chleb – nawet ten najtańszy – jest lepszy od średniej klasy angielskiego. Znakomite słodycze, soki owocowe. Owoce i warzywa, które nie straciły jeszcze smaku, jak te niemieckie, holenderskie czy angielskie. Jedyne rozpoznawalne marki, to „Lech”, „Tyskie” czy „Żywiec”.

Stawiać na tych co nas kochają

Andrzej Workocz, który od 1978 roku mieszka w Londynie, uważa, że polskie produkty nigdy albo nieprędko przyjmą się na Wyspach: – Myślę, że wynika to z tego, iż Anglicy pod tym względem są bardzo konserwatywni i jeśli będą mieli do wyboru cokolwiek z Polski i cokolwiek ze Sri Lanki czy Ghany, to wybiorą te drugie, bo już je znają. Pan Andrzej zastrzega jednak, że nie mówi tego z pozycji fachowca lecz obserwatora.
Przyznać trzeba, że tak bardzo się nie myli, bo w jakimś stopniu potwierdza to Michał Dembiński – jeden z szefów Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej (British-Polish Chamber of Commerce), zajmujący się strategią.

– Brytyjczycy dzielą się na dwie klasy. Pierwsza to klasa średnia – otwarta na różne nowości, w tym i kulinarne. Druga klasa to robotnicza, która poprzestaje na spożywaniu nieśmertelnej „fish and chips”. Ludzie klasy średniej uwielbiają Polaków za ich kreatywność, motywację, pracowitość. Klasa robotników z kolei nas nienawidzi za to, za co średnia nas kocha. Właśnie ta klasa średnia, otwarta na wszystko co nowe, coraz chętniej sięga po polskie produkty chwaląc sobie ich jakość i smak.

Cóż jednak z tego, skoro owych produktów tyle co kot napłakał.

Polacy nie lubią współpracy

Dyrektor Dembiński zgadza się z tym, choć nie do końca.
W ciągu niespełna dwóch lat eksport polskiej żywności do Wielkiej Brytanii zwiększył się o 30 procent, pomimo tego, że funt systematycznie tracił na wartości i coraz więcej importerów rezygnowało ze względu na nieopłacalność. Przyznaje jednak, iż rzeczywiście najbardziej w oczy rzucają się słoiki z bigosem i flakami. Przyczyną tej mizerii na półkach jest również to, że Polacy w UK nie chcą ze sobą współpracować. – Jest dziewięć polskich sklepów w jednej dzielnicy i właściciele zamiast stworzyć kooperatywę i wspólnie np. sprowadzać towar z Polski jednym samochodem, to jeżdżą dziewięcioma. Konkurują między sobą zamiast wspólnymi siłami zdobywać brytyjski rynek – dziwi się Michał Dembiński.

Inną bolączką jest brak dużych hurtowni lub całej sieci polskich hurtowni. Z opinią Dembińskiego zgadza się Agnieszka Nowak, menedżer sklepu „Polska Żywność” w londyńskiej dzielnicy Turnpike Lane:

– Taka jest niestety nasza polska mentalność, nie chcemy działać wspólnie. Właśnie przejęliśmy w styczniu podupadły sklep i teraz wspólnie z innym sklepem importujemy towar z Polski. Nie wykluczamy kolejnych chętnych do współpracy, co sprawi, że transport będzie jeszcze tańszy.

Sieć „Mleczko”, to sześć sklepów w Londynie. Jak mówi menedżer Łukasz Drwięga, w jego firmie nie ma takiego problemu, ponieważ koszty rozkładają się inaczej, ale podaje za przykład właścicieli sklepów tureckich czy hinduskich: – Oni właśnie składają się w kilka osób na transport, więc jeden duży samochód zaopatruje kilka sklepów, a jeśli właściciel jednego sklepu wysyła co tydzień jeden mały samochód po towar, to siłą rzeczy musi być drożej. Oboje przyznają, że niektórzy Polacy żeby zmądrzeć muszą doświadczyć szkody co najmniej kilka razy.
Mimo to coś się dzieje. Nieśmiało, bo nieśmiało, ale coraz częściej na półkach w Tesco, ASDA, Sainsbury’s i Morrison’s pojawiają się produkty z Polski.
– Mogłoby ich być znacznie więcej, ale sieci znanych supermarketów każą sobie słono płacić za każdy wstawiany na półki towar – mówi Mira Faber, menedżer do spraw promocji w londyńskim oddziale Brytyjsko-Polskiej Izby Gospodarczej. – Z przekonaniem angielskiego klienta do polskich wyrobów nie mamy problemów, co najczęściej widać na targach branży rolno-spożywczej w Birmingham – dodaje.

W targach nadzieja

Te targi to „Food & Drink Expo” – najbardziej imponująca impreza targowa w Wielkiej Brytanii. Odwiedza je 25 tysięcy gości, z których mnóstwo jest osób zajmujących się obrotem żywnością i napojami. Jest tam wszystko co da się zjeść i wypić – od pieczywa po tzw. żywność etniczną, produkty mrożone oraz napoje alkoholowe. Przybywają tam producenci z całego świata, więc jest w czym wybierać. W ubiegłym roku np. udział wzięli wystawcy ze wszystkich kontynentów, ponad 600 firm z czterdziestu krajów. Wśród nich były również firmy polskie, które prezentowały swoje wyroby w pawilonie o nazwie „Taste of Poland”. W tym roku ma być podobnie, bo Izba podjęła starania, by znów nasze firmy miały swój pawilon.

Polska – organiczny dostawca

Ale Polska nie tylko rolnictwem stoi. Tak w ogóle to mamy dodatni bilans z UK w wymianie handlowej, ponieważ więcej eksportujemy niż importujemy. Niestety, tylko trzy procent całego eksportu stanowią produkty zaawansowane technologicznie, bo reszta to surowce i półprodukty.

Inne nasze flagowe branże to odzieżowa, tekstylna i obuwnicza. Mimo że nasze produkty są bardzo dobrej jakości, zarówno pod względem wzornictwa jak i gatunków, to jakoś nie widać na wystawach butów z Polski ani garniturów czy odzieży damskiej. Michał Dembiński tłumaczy to tym, że Anglicy kupują odzież markową, a polska odzież nie ma żadnej marki. Tak więc w tej konkurencji musimy odpaść. Nie możemy eksportować taniej odzieży, bo jej po prostu nie produkujemy – tym zajmują się Chińczycy. Uważa, że jednak „dopieszczać” należy produkcję rolno-spożywczą, bo ona ma największe szanse na wyrobienie sobie marki. Polska ma szansę stać się potentatem w produkcji żywności ekologicznej i wysokiej jakości.
Brytyjska klasa średnia bardzo chętnie kupuje to, co oznaczone jest etykietą: „organic” czy „premium”. I to jest kolejny, zaniedbany przez nas obszar.

Przeszkadza wybujały indywidualizm

Te zaniedbania to wina naszego wybujałego indywidualizmu. Niechęć do wspólnego działania, o czym na początku wspominał nasz rozmówca, jest cały czas jednym z głównych powodów słabej pozycji Polski na brytyjskim rynku rolno-spożywczym. Podaje też przykład Francji, gdzie kooperatywa jest formą organizowania się drobnych wytwórców, farmerów, handlowców w celu konkurowania z potentatami. Taka organizacja ma większe możliwości – może wynająć specjalistów od marketingu, może mieć tańszy transport, wspólną administrację. Wiele francuskich kooperatyw staje się partnerem dla supermarketów. Francuzi wynajmują hostessy, które w dużych sieciach handlowych prowadzą prezentacje produktów, zapraszają na degustacje itp.

Nasi handlowcy tego nie robią – ani na Wyspach, ani w Polsce, bo kilka kooperatyw, które tam są, to kropla w morzu. Jeśli więc nie jesteśmy widoczni w Wielkiej Brytanii w takim stopniu w jakim byśmy chcieli, to podziękujmy przede wszystkim sobie. Brytyjski rynek rolno-spożywczy to 125 miliardów funtów rocznie. Tyle na Wyspach wydaje się
na żywność. Udział w nim takiego potentata rolnego jak Polska jest znikomy.

Janusz Młynarski
[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj