Życie w UK
Polonijny credit crunch
Niszowość polskich przedsiębiorstw na Wyspach nie pomogła im uchronić się przed ogólnobrytyjskim kryzysem gospodarczym.
Jak kupić mieszkanie w Londynie? >>
Wielka Brytania zaimportowała z Polski całą masę specjalistów remontowo-budowlanych. Robotnicy wykwalifikowani i niewykwalifikowani stanowili wspaniałą pożywkę dla brytyjskiego boomu budowlanego. Stali się też jednak pierwszą ofiarą załamania na rynku nieruchomości. Polscy wykonawcy bazują na niewielkich zleceniach. Tymczasem skoro ludzi nie stać na zakup nowych nieruchomości, zmniejsza się też popyt na ich remonty.
– Jeden z moich znajomych ma firmę zajmującą się wymianą okien. Prowadzi biznes od kilkunastu lat. Twierdzi, że takiego zastoju na rynku jeszcze nie widział – mówi doradca finansowy Agnieszka Pabianek z Centrum Properties.
Polscy wrażliwcy
Przedsiębiorstwo w dużej mierze bazuje na polskich klientach. Ta grupa okazała się najbardziej wrażliwa na humory brytyjskich bankowców.
– Polacy zwykle nie mają dużych pieniędzy na depozyt na zaciągnięcie kredytu hipotecznego. Zwykle brali więc pożyczki na 100 lub 95 procent wartości kupowanej nieruchomości. Teraz banki nie chcą im już ich udzielać. Uważają, że to za duże ryzyko – opowiada. Przyznaje, że firma byłaby w poważnych tarapatach, gdyby nie grupa bardziej zamożnych Brytyjczyków lub osób dłużej osiadłych na Wyspach.
– Oni mogą sobie pozwolić na wpłacenie depozytu nawet w wysokości 30 procent kredytu. Dla nich kryzys na rynku nieruchomości to świetna okazja na kupowanie domów po naprawdę okazyjnych cenach – zauważa różnice w zachowaniach konsumentów.
Kryzys nie kryzys, Polak jeść coś musi. Okazuje się też, że w kryzysie są nawet polskie przysmaki. Wyrastające jeszcze niedawno jak grzyby po deszczu sklepy z polską żywnością dziś coraz częściej zamykają witryny na głucho.
– Funt znacznie osłabł, więc żywność sprowadzana z Polski bardzo podrożała – mówi ekspedientka jednego ze sklepów w typowo polskiej londyńskiej dzielnicy Ealing. – Widzę gołym okiem, że klienci kupują mniej albo w ogóle nie przychodzą – ocenia.
Target widmo
Na końcu „łańcucha pokarmowego” znajdują się polonijne firmy marketingowe i public relations.
– Pierwsze, co firmy tną w przypadku kłopotów finansowych, to wydatki na marketing i reklamę – mówi chcąca zachować anonimowość specjalistka w zakresie rynku polonijnej reklamy. Nie pomaga też atmosfera medialnej histerii wokół rzekomych masowych wyjazdów Polaków z Wysp. Po co reklamować się, skoro tylu wyjechało – ulegają złudzeniu kontrahenci. Wielu małych przedsiębiorców już pozamykało swoje biznesy. Mówi się, że przetrwają tylko najsilniejsi – przepowiada.
Jak kupić mieszkanie w Londynie? >>