Życie w UK

Polka twarzą New Look

Wczoraj pracowała jako restaurant cleaner w jednym z centrów handlowych w Manchesterze, dzisiaj jej twarz podziwiać może cała Wielka Brytania na plakatach promujących nową kampanię sieci New Look. Bajka o Kopciuszku? Nie! To historia Martyny Sobol.

Martyna Sobol urodziła się w Oświęcimiu w 1985 roku. Po  podstawówce dziewczyna kształciła się w szkole zawodowej na kierunku fotografii w Brzeszczach, a później w technikum handlowym. W końcu zdała maturę i otrzymała tytuł technika handlowca.
Marzeniem Polki było jednak połączyć pasję do fotografii z odwiecznym pragnieniem posiadania salonu piękności. „Po skończeniu kursu kosmetycznego w Krakowie myślałam o otworzeniu swojego własnego salonu z możliwością zrobienia profesjonalnych fotografii wykonanym przeze mnie ozdobom paznokci ” – mówi  Martyna. „Jednak jak to zwykle bywa, łatwiej jest powiedzieć niż zrobić. Prywatne przedsięwzięcie okazało się zbyt dużym wyzwaniem finansowym, ale również osobistym. Nie byłam jeszcze gotowa na taki krok. To był czas kiedy wolałam pracować dla kogoś niż być odpowiedzialna za własny zakład” – kontynuuje.

Poszukać szczęścia na Wyspach

„Lekarstwem” na zmagania dziewczyny miał być wylot na Wyspy. Decyzja o wyjeździe do UK była nagła i niespodziewana. „Miałam wtedy 20 lat i jak reszta moich rówieśników marzyłam o lepszym świecie, w którym mogłabym coś osiągnąć. Pierwsze dwa lata mieszkałam w Bolton, teraz  w Bury pod Manchesterem” – opowiada przyszła modelka.
„Moją pierwszą pracą w UK była praca manikiurzystki w salonie kosmetycznym, ale nie zostałam tam długo, ponieważ mój angielski nie był najlepszy, a klientki chciały sobie poplotkować przychodząc na manicure.  Następnie dostałam pracę w The Trafford Centre jako pomoc przy sprzątaniu i tu też pracuję aż do dzisiaj.”

Pokonać nieśmiałość

Jak sama Polka przyznaje, praca w UK była dla niej nie tylko pomocą finansową. Przyjazd na Wyspy był swego rodzaju antidotum na jej wrodzoną skromność i nieśmiałość w kontaktach z ludźmi. „Zawsze bylam szarą myszką, bojącą się otworzyć usta, wypowiedzieć swoje zdanie czy nawet wsiąść do autobusu bez uczucia, że wszyscy się na mnie patrzą. Wszystko to się zmieniło odkąd pracuję w UK. Stałam się bardziej odważna, stanowcza i podjęłam ryzyko – postanowiłam skończyć z wizerunkiem szarej myszki” – mówi pewnym już głosem Martyna.
„Dużo dała mi praca z ludźmi w The Trafford Centre. Codziennie przebywam wśród setek osób. Wszystko zależy jak się czujesz, jeśli jesteś pozytywnie nastawiona –  dużo rzeczy przychodzi łatwiej. To właśnie dzięki mojej pracy spotkałam wielu życzliwych ludzi i nawiązałam przyjaźnie. Podszkoliłam język, ponieważ pracuję tylko z Anglikami.”
Co więcej, młoda Polka prowadzi od dwóch lat swój własny blog o modzie i życiu codziennym. „Szczerze mówiąc, to założenie blogu było dla mnie milowym krokiem w drodze do pokonania własnej wstydliwości i braku pewności siebie. Zawsze uważałam, że jestem do niczego i bałam się opinii obcych ludzi. W końcu postanowiłam z tym zawalczyć i podzielić się moim gustem z innymi” – twierdzi Polka.

I jak tu nie wierzyć wróżkom?

Przygoda Martyny z kampanią reklamową znanej marki New Look zaczęła się przypadkowo, aczkolwiek wiele wskazuje na to, że ten sukces był jej pisany. „Wybrałam się akurat na zakupy z koleżankami do miejsca w którym pracuję – The Trafford Centre. Podczas zakupów postanowiłyśmy, że pójdziemy do wróżki. To właśnie ona powiedziała, że widzi w bliskim czasie mój wyjazd do Londynu, ale nie wyjaśniła w jakim celu” – mówi modelka.
„Byłam pewna że miało to jakiś związek z moim tatą, który mieszka w stolicy. Teraz, z perspektywy czasu, muszę przyznać, że wróżka była nieomylna” – kontynuuje.
Los chciał, że w ten sam dzień w centrum handlowym odbywał się casting na modeli do kampanii New Look na sezon wiosna/lato 2011. Znana brytyjska firma ma sieć sklepów m.in. w Belgii, Francji, Egipcie, a od niedawna także i w Polsce. „Twórcy kampanii szukali zwykłych ludzi, bo właśnie tacy klienci zaopatrują się w New Look.  Mile widziane były osoby, które czują się dobrze przed kamerą i są naturalne. Ja sama nie mam wymiarów typowej modelki” –  przyznaje szczerze Polka. „Na początku nie chciałam brać udziału w castingu, ponieważ wszystkie wcześniejsze próby podobne do tej nigdy nie przyniosły sukcesu. Tak więc ten casting potraktowałam z przymrużeniem oka, nie pokładając w nim żadnej nadziei.”

 

 

Marzenia spełniają się nad Tamizą

Po tygodniu Polka dostała jednak wiadomość – zaproszenie na sesję zdjęciową do Londynu.  Jak sama Martyna przyznaje, wszystko wyglądało dokładnie jak, marzenia, które miała chyba każda kobieta będąc małą dziewczynką.
„Firma pokryła caly koszt transportu, jedzenia i hotel w którym przebywałam. Sesja zdjęciowa była niesamowita. Dokładnie jak z bajki.  Było nas razem pięć dziewczyn. Rano z hotelu odebrała nas taksówka i zabrała do studia, w którym miałyśmy zapewnione jedzenie, picie, przekąski  i słodycze. Byłyśmy traktowane z ogromnym szacunkiem jak zawodowe modelki, aczkolwiek nie oczekiwano od nas profesjonalizmu. Zaraz po zapoznaniu się z całą ekipą w studiu zaczęły się przygotowania do zdjęć, czyli make-up, fryzura i manicure – dla mnie najlepsza część dnia”- opowiada podekscytowana Martyna. „Każda z nas miała piękny, misternie wykonany przez sztab profesjonalistów makijaż.  Pamiętam, że w jednym momencie zajmowały się mną aż trzy osoby: jedna dbała o moje  włosy, druga kończyła make-up, a trzecia malowała poznokcie. Zrobiono nam tysiące zdjęć. Stylista pomagał nam  się przebierać, a wizażysta sprawdzał co chwila czy nasz ‘make-up’ jest nadal idealny. Kobieta fotograf była nieoceniona, miała świetny kontakt z nami i wyjaśniała nam jakie zdjęcia chciałaby uzyskać. Dokładnie wszystko było jak z bajki, w kórej jednego dnia pracowałam jako sprzątaczka, a następnego byłam w stolicy mody na sesji zdjęciowej.
 Dzisiaj zdjęcia Polki widnieją w  magazynach z modą, gazetach codziennych, na stacjach metra. 

Czerwony dywan czy normalne życie?

Życie młodej Polki po kampanii zmieniło się zauważalnie, chociaż widać od razu, że przysłowiowa ‘woda sodowa’ nie uderzyła jej do głowy.  Owszem, jak sama przyznaje, ludzie rozpoznają ją na ulicach kiedy widzą plakat z jej twarzą.  „Zaczęłam dostawać wiadomosci na Nk.pl oraz na Facebooku od ludzi których nie znam z gratulacjami”. Artykuły na jej temat pojawiły się już w „Daily Mail”, „Fakcie”, zaproszono ją również do porannego programu  „Pytanie na śniadanie”, w którym wystąpiła w maju. Wzmianka na jej temat ukazała się także w głównym wydaniu „Panoramy”.
Mimo to  Martyna  bardzo trzeźwo ocenia rzeczywistość . Dziewczyna nadal pracuje w The Trafford Centre. „Jak na razie dostaję propozycje wywiadów do lokalnych gazet, co mnie bardzo cieszy. Występ w telewizji był pierwszym większym sukcesem jaki trafił mi się po sesji zdjęciowej dla New Look’a. Myślałam, że wszyscy zapomną o mnie po tygodniu, ale jednak się myliłam. Niemniej, stąpam twardo po ziemi. W końcu musiałam się usamodzielnić w obcym kraju już w wieku 21 lat” – mówi Martyna.
Martyna przyznaje, że przygoda z kampanią reklamową nauczyła ją pozytywnego nastawienia do życia: „Nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro, więc trzeba korzystać z tego, co daje los tu i teraz. Wszystko jest teraz dla mnie możliwe. Nie boję się nowych wyzwań.  Teraz czuję, że żyję. Jestem osobą, która lubi być zapracowana. Nie mówię, że odkąd wyjechałam do UK moje życie jest usłane różami, oczywiście trzeba sobie ciężko zapracować na sukces. Jestem jednak pełna optymizmu, kiedy myślę o moich dalekosiężnych planach”. Jak Martyna widzisz swoją przyszłość? „Bardzo chciałabym zostać w UK, bo tu jest już mój dom oraz mój chłopak, Daniel. Wielka Brytania otwiera przed tobą swój bogaty wachlarz perspektyw, ale jeśli trafi się godne życie w Polsce to będę musiała się głęboko zastanawić czy nie wrócić, bo jednak tęsknię za rodziną i wspólnymi niedzielnymi obiadkami” – żartuje. A co z karierą w modelingu? „ Sesja dla New Look’a była – mam nadzieję – tylko startem, furtką na nowe możliwości i szansą na związanie się ze światem mody. Wierzę w siebie i wiem, że mogę w życiu jeszcze wiele dokonać.”
Historia Martyny nie jest może identyczna jak losy Kopciuszka. Nie ma tu czarów, karocy z dynii i księcia, ale jest rzecz ważniejsza,  która jest sensem całej historii. Mowa tu o  przesłaniu, ktore zostało przytoczone przez Martynę podczas wywiadu, a o którym wielu Polaków – imigrantów często zapomina – dobre rzeczy przytrafiają się także zwyczajnym ludziom – pełnym kompleksów, i niepwenych siebie. Trzeba tylko w to mocno wierzyć.

Ewa Dzikiewicz
 

author-avatar

Przeczytaj również

Mężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujeMężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujePięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billPięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i majuZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i maju46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją Rosjanie46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją RosjanieRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla UkrainyRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla Ukrainy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj