Życie w UK

Polak tańszy od automatu

Niektórzy pracodawcy żądają od nowo przyjmowanych pracowników wysokich kaucji tłumacząc to kryzysem. Zatrudniają też na kilkudniowy okres próbny, po którym zwalniają nie płacąc ani grosza. Spotyka to Polaków pracujących m.in. w niektórych myjniach samochodowych.

Polak tańszy od automatu

Naiwnych szukali w sieci >>

Biznes skradzionych dusz >>

Praca na „myjce”, bo tak nazywają myjnie polscy pracownicy, nigdy nie była lekka, a teraz jest szczególnie ciężko. Gazety i telewizja bez przerwy trąbią o kryzysie i bezrobociu. Brytyjczycy patrzą z byka na cudzoziemców, a jakoś szczególniej na tych z kraju nad Wisłą. Do tego dochodzi aura, która nie zachęca klientów do odwiedzania myjni. A jak nie ma klientów, to nie ma pieniędzy.

Martwy sezon

– Tak jest co roku. Styczeń, luty to martwe miesiące i roboty jest o wiele mniej niż w pozostałych. Będzie lepiej od marca – tłumaczy Wojtek zaciągając się na pół mokrym skrętem, trzymanym w zgrabiałej dłoni.

– Jest syf, tyle ci powiem – przytakuje Paweł chowając się przed lodowatym wiatrem za betonowy filar. – Coraz więcej ludzi przychodzi tu za pracą, bo na budowach nic się nie dzieje i chcą tu na myjni pare groszy zarobić.

Wymiana Polaka na nowy model

Abdel, zwany przez pracowników „Arabusem”, jest Jemeńczykiem. Na Wyspy przyjechał 24 lata temu jako uchodźca polityczny. Otrzymał azyl, a 10 lat temu obywatelstwo. Przez wiele lat zajmował się drobnym handlem, a później wynajął kawałek placu na Clapham i założył ręczną myjnię. W automatyczną się nie pchał, bo z kalkulacji wyszło mu, że Polacy są tańsi od automatu – nie psują się, a nawet jeśli, to zawsze można wymienić ich na nowych (nie płacąc przy tym za wymianę). Polak do mycia auta zużywa mniej wody i detergentu, a i jeszcze na nim samym można zarobić.
Ręczne myjnie należą przeważnie do emigrantów z Bliskiego lub Dalekiego Wschodu. Zatrudniają głównie Polaków, bo ci są raczej pracowici i zadowalają się tym, że w ogóle mogą pracować. Trafiają się jeszcze Rumuni, których na myjniach sukcesywnie przybywa, oraz incydentalnie Czesi, Słowacy, Ukraińcy i Litwini.

 

Ostatnia myjnia ratunku

„Myjka’ zawsze była ostatnią deską ratunku dla tych, którzy nie mogli znaleźć innej pracy lub dla takich, którzy nie mieli kwalifikacji by pracować na budowie czy w innych branżach.
Dodatkowy zarobek Abdela to depozyty, a pozyskuje je następująco: Przychodzi do niego osoba aspirująca do pracy i dialog pomiędzy kandydatem a nim wygląda tak:

– Czy jest tu jakaś praca?
– Jest.
– A od kiedy?
– Od dzisiaj.
– A za ile?
– Na początek 20, później 30 funtów.
– Mogę zacząć od jutra?
– OK, ale najpierw musisz wpłacić depozyt.
– Depozyt? Jaki depozyt?
– Muszę mieć gwarancję, że nie rzucisz pracy po dwóch dniach. Jak będziesz się zwalniał, to depozyt ci zwrócę.

Depozyt bezzwrotny

Depozyty, owszem, wpłacane są, ale – jak mówią pracownicy – jeszcze się nie zdarzyło, żeby przy zwalnianiu został zwrócony. Kiedy zwalniany albo zwalniający się pracownik upomina się o zwrot kaucji, Abdel każe mu przyjść następnego dnia. Niestety, jeszcze nikt, prawie nigdy nie mógł go następnego dnia zastać.

– A kiedy raz czy dwa zdarzyło się, że był, to oświadczał, że musi wyjść do banku po kasę i do końca dnia już się nie pojawiał. A przecież nikt codziennie nie będzie sprawdzał czy on jest, bo skąd brać pieniądze na bilety? – pyta retorycznie Wojtek i dodaje: – A raz było tak, że akurat był na myjce i przyszedł facet po depozyt, a on do niego: A gdzie jakieś pokwitowanie, że wpłacałeś depozyt? Sęk w tym, że on nigdy nie dawał żadnych kwitków.

 

Trening za pół stówy

Ostatnio z pracą jest nie najlepiej i do myjni Abdela ciągną pielgrzymki Polaków, którzy potracili posady. W myjni też pracy nie za wiele, bo klientów jak na lekarstwo. Bez przerwy pada deszcz albo śnieg, więc nikomu nie opłaca się myć samochodu, ponieważ należałoby to robić co godzinę. Ustabilizuje się pogoda, będzie lepiej. Tak przynajmniej uważają starsi stażem pracownicy, co już dwie albo trzy zimy w Londynie przeżyli.
Tym razem Abdel nie bierze już kogo popadnie, lecz starannie selekcjonuje. Podstawowy wymóg to komunikatywny angielski. Znajomość dwóch, trzech słów nie wystarczy. Pracownik musi samodzielnie porozumieć się z klientem, żeby nie odrywać od pracy innych, tzn. tych, którzy mogą przetłumaczyć. Oprócz tego nadal bierze depozyt, ale już tylko 50 funtów, za tzw. okres próbny.
 

Popracowałem trzy dni i mnie zwolnił mówiąc, że to był okres próbny, za który się nie płaci. On to nazywał „trening”, a ten depozyt to niby opłata za ten trening – skarży się Sebastian Trojnar, który właściwie siedzi już na walizkach. Myjnia była ostatnią próbą znalezienia pracy, za dwa dni wraca do Polski. – Wolałbym zgubić albo przepić te 50 funtów – macha zniechęcony ręką.

30-funtowa fikcja

Dagmarę wszyscy tu lubią. Niziutka, blond dwudziestolatka pracowała tu zaraz po przyjeździe, jakieś półtora roku temu, ale jej chłopak dostał dobrą pracę na poczcie i kazał jej z myjni zrezygnować.
– To było w listopadzie zeszłego roku. Nie chciał, żebym marzła. Teraz on stracił pracę i musiałam wrócić do tego „Arabusa”. Mój chłopak chciał tu robić za mnie, ale boss się nie zgodził.
Te 30 funtów to fikcja. Nikt z tych, którzy tu pracowali lub pracują, nie miał takiej dniówki. Nawet Wojtek, który jest tu już czwarty rok.
– Jak nie nabijesz na tipsach (napiwkach -przyp. – red.), to masz najwyżej piętnaście, góra dwadzieścia, a teraz dziesięć, piętnaście, a najczęściej gówno – informuje z gorzkim uśmiechem.
Od jakiegoś czasu praca wyglądała tak: – Paweł wstawał rano o 5.30. Pół godziny mycie i śniadanie. 40 minut autobusem na Clapham, 20 minut czekał na bossa, który przychodził i otwierał myjnię.

 

Dzisiaj nie pracujemy

Ostatnio było krucho z klientami, więc zawsze wieczorem dzwonił do szefa i pytał, czy ma być następnego dnia w pracy i ten niezmiennie odpowiadał, że tak. Kiedy Paweł wysiadał z autobusu i zmierzał do myjni, dzwonił szef i mówił: „Dzisiaj nie pracujemy”.
– Nie dość, że nic nie zarobiłem, to jeszcze kasę na dojazdy wydawałem. Jak miałem pretensje, to on się tłumaczył, że wieczorem nie wiedział, jaka sytuacja będzie na drugi dzień. I tak było prawie codziennie.
Teraz jest już trochę lepiej, pracuje trzech „starych” i trzech nowych, a do tego sześciu „stażystów”, czyli tych, którzy nie wiedzą, że depozyty już stracili, że wylecą po trzech dniach bez zapłaty. Tylko dwie osoby są zatrudnione legalnie.

Jeden chciał się powiesić

– Po cichu mówimy im, żeby nawet nie próbowali się zatrudniać, bo boss walnie ich w rogi, ale oni nam nie wierzą, myślą, że to ściema. Później mają do nas pretensje, że ich nie ostrzegaliśmy, że polska zawiść i tak dalej. Ostatnio był tu taki jeden, który płakał. Gadał, że się powiesi, że nie ma za co wracać. Mówił, że w Polsce nie ma za co żyć, że sąsiedzi będą się z niego nabijać. Wojtek go wziął do siebie i chłopak tam koczuje. Taka sierota, ale dobrze mu z oczu patrzy. Teraz znalazł jakieś malowanie na trzy, cztery dni. Ale jak mówiliśmy, że go „Arabus” zrobi w bambuko, to nie chciał wierzyć.
Wojtek prosi, żeby nie robić żadnych zdjęć, bo na myjnię trafia zawsze kilka egzemplarzy naszej gazety i Abdel z nudów ją przegląda.
– Imiona i nazwiska też pozmieniaj, bo wylecimy na zbity ryj.

Jak Abdel Polakom pomaga

Konwersację przerywa Abdel, który wychyla głowę z kanciapy wołając Wojtka do siebie. Wraca po kilku minutach.
– Pytał kto ty jesteś, a ja mu odpowiedziałem, że roboty szukasz. On na to, że nie wyglądasz na takiego co szuka roboty. Pytam dlaczego, a boss mówi, że za swobodnie się czujesz i chciał wiedzieć jeszcze, dlaczego nie przyjdziesz do niego, bo to on przecież daje robotę.
Zdecydowałem, że pójdę do Abdela i spytam o możliwość zatrudnienia się w myjni.
Niewielki ciemny garaż przerobiony na biuro. Stół udający biurko, na nim archaiczny, pękaty monitor, jakieś papierzyska, butelka z kolą i kalkulator.
– Już ci powiedział, kto jest bossem? Z kim się rozmawia o pracy?
– Niewiele mi powiedział, chyba się bał.
– Dobrze, że się bał. Bossa trzeba się bać, ja jestem dla nich jak ojciec. Możesz zacząć od jutra, depozyt 50 funtów, żebym miał gwarancję, że nie porzucisz pracy.
Powiedziałem mu wtedy, kim jestem. Abdel stwierdził, że przez skórę czuł, iż go szpieguję. Ale nie boi się. Mówi, że zna tu wszystkich i nikt mu nic nie zrobi. Poza tym jeśli napiszę o nim, to pozbawię pracy swoich rodaków.
– Na każdej myjni tak jest, ja nie jestem żadnym wyjątkiem. Dwie, trzy osoby pracują legalnie i dziesięć na czarno. Ta praca to ratunek dla ludzi, dla mnie to żaden biznes. Zarobię kilka groszy, ale ci ludzi mają z czego żyć, co zjeść i gdzie mieszkać. Każdy jest zadowolony.

 

 

Depozyt wiatrowo-szczotkowy

Zaprzeczył, że pobiera kaucję i nie zwraca jej przy zwalnianiu. Abdel wyjaśnił, iż pracownicy nie płacą mu za otrzymanie zatrudnienia.
– To jest kaucja za sprzęt i odzież roboczą. To jest zabezpieczenie na wypadek zniszczenia którejś z tych rzeczy.
Nieśmiało zauważyłem, iż wszyscy raczej pracują w swojej odzieży, a wiadra i szczotki to żaden sprzęt.
– Pracują w swojej odzieży, bo służbowe kombinezony już zniszczyli, a wiadra i szczotki też przecież kosztują. Zresztą mogą przyjść ze swoim sprzętem, wtedy kaucji bym nie pobierał.
Zaprzeczył, że nie płaci „stażystom” i że nie zwraca pieniędzy.
– Miałem tu mnóstwo kontroli i jakoś nikt niczego nie zakwestionował. Jak napiszesz o mnie, zwijam firmę i twoi rodacy nie będą mieli co jeść.
Takich myjni w Londynie są setki, w wielu z nich ich właściciele wykorzystują przymusową sytuację swoich pracowników zdając sobie sprawę, że żaden nigdzie się nie poskarży, by nie stracić źródła utrzymania.

Moim zdaniem

William Perkins – prawnik
Trudno zabierać głos w sytuacji, w której żadna ze stron nie jest zainteresowana ujawnieniem tego procederu. Jest tu przynajmniej kilka przypadków naruszenia prawa brytyjskiego, o których niezwłocznie należałoby powiadomić instytucje zajmujące się ściganiem przestępstw. Mam na myśli nielegalne zatrudnienie, a co za tym idzie – niepłacenie podatków. Nie płaci właściciel, nie płacą pracownicy. Naruszane jest również prawo pracy, wszelkie kaucje w tym przypadku są też nielegalne, podobnie jak niepłacenie za okres próbny. Dopóki wykorzystywani pracownicy nie będą informować o takich przypadkach odpowiednich instytucji, dopóty taki proceder będzie trwał.

Janusz Młynarski

Naiwnych szukali w sieci >>

Biznes skradzionych dusz >>
 

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj