Życie w UK

Temat numeru: Polak bohatersko ratował swojego kolegę, Brytyjczycy deportowali go do kraju

Najpierw był jeden dramat, potem kolejny. Polak bezskutecznie usiłujący uratować życie swojemu koledze, który wpadł do rzeki Ness w Szkocji, został właśnie deportowany z Wysp do ojczyzny. Powód? Bo nie zapłacił w Polsce grzywny, a ponieważ upomniał się o niego polski wymiar sprawiedliwości, Brytyjczycy nie biorąc pod uwagę bohaterskiej postawy mężczyzny deportowali go nad Wisłę.

Temat numeru: Polak bohatersko ratował swojego kolegę, Brytyjczycy deportowali go do kraju

Kamilowi Łuczakowi nie wiodło się na obczyźnie, imał się tylko dorywczych zajęć, w ostatnim czasie był nawet bezdomny i gdyby nie pomoc miejscowej ludności byłoby z nim fatalnie.

Bezduszne prawo

Kamil jest człowiekiem spokojnym, nie wadzi nikomu, nie rozrabia, ale ponieważ nie zapłacił w Polsce grzywny i tym samym nie dopełnił warunków przedterminowego zwolnienia zza krat, został odstawiony do kraju i przebywa już w polskim więzieniu. Mężczyzna, choć znalazł się w potrzasku, to jednak ma nadzieję, że uda mu się przekonać polskie władze, by pozwoliły mu pozostać na wolności, bo chce koniecznie wrócić na Wyspy i tu rozpocząć „nowe życie”.

Ratował kumpla i wpadł

Łuczak został zatrzymany przez policję w Szkocji kilka dni po tym, jak na jego oczach utonął w nurtach rzeki jego kolega Marek Michalak. Ten ostatni spadł do rzeki z mostu Greig Street w miejscowości Inverness. Tragiczne zdarzenie, które wyryło mocne piętno na psychice Łuczaka miało miejsce 31 stycznia. Zajmujący się w pierwszym okresie po wypadku Polakiem pracownicy brytyjskich służb społecznych twierdzili, że cierpiał on na ogromny stres związany z faktem, iż nie udało mu się jednak uratować Michalaka.

500 tys. funtów – tyle kosztowała próba deportacji z UK dwóch morderców z Rumunii!

policja

– Na jego oczach umarł przecież jego kolega, znali się dobrze, to była dla niego ogromna trauma – opowiadał miejscowej gazecie jeden z pracowników pomocy społecznej. Prawniczka, wolontariuszka z Polish Support Group w Inverness, która znała doskonale Łuczaka i Michalaka potwierdziła właśnie, że ten pierwszy został wydalony z Wielkiej Brytanii. Tym samym zakończyła się jego półroczna walka, a tak naprawdę czekanie na deportację.

Deportacja za grzywnę

– To było dla niego naprawdę ogromne zaskoczenie, siedzi teraz w więzieniu w ojczyźnie, nie zapłacił bowiem grzywny w Polsce – powiedziała adwokatka gazecie „Press and Journal”. Kobieta dodała również, że liczy na to, że Łuczak wróci jednak na Wyspy.

– On bardzo chce tu powrócić, ma plan na swoje życie, zna tu bardzo wielu ludzi, chciałby rozpocząć nowe życie. Wszystko jednak zależy najpierw od decyzji polskich władz – dodaje prawniczka. Kobieta nie dodaje, że nawet, gdyby polskie władze okazały łaskę Łuczakowi, to do pokonania pozostałaby jeszcze brytyjska bariera. A ta ostatnio jest coraz solidniejsza, znalezienie najmniejszej skazy na życiorysie przyjezdnego oznacza szlaban na wjazd na Wyspy.

Oto co myślą Polacy o rasizmie w Wielkiej Brytanii po Brexicie [wideo]

Ale to mogłoby być ewentualnie późniejsze zmartwienie Łuczaka. Po tym, jak Łuczaka zatrzymano po tragicznym incydencie z udziałem jego kolegi, kilka dni później został on przetransportowany z Glasgow do specjalnego centrum imigracyjnego Colnbrook w Londynie.

Kaucji nie było

Grupa ludzi sprzyjająca zatrzymanemu Polakowi starała się bardzo o jego wyjście na wolność, ale nawet kaucja w tym wypadku nie wchodziła niestety w rachubę. Choć sąd tego wyraźnie nie powiedział, to jednak można było wydedukować, iż obawiano się, że po wyjściu na wolność Polak „zaginie” – po prostu przepadnie gdzieś na Wyspach. W ten sposób mężczyźnie, który starał się bardzo uratować życie swojemu koledze, nie dano najmniejszych szans. Od początku, jak mówią jego znajomi, był on „spisany na straty”.

Trauma go zżera

Polak żalił się najpierw w Szkocji, potem w londyńskim ośrodku deportacyjnym na fatalny stan zdrowia, na traumę, jaką przeżył po śmierci przyjaciela. Nie mógł spać, nie mógł we wspomnianym londyńskim centrum doczekać się pomocy medycznej, wizytę lekarza odwoływano cztery razy.

Rzecznik brytyjskiego Home Office skomentował przypadek Łuczaka bardzo lakonicznie: „Przybysze z innych krajów, którzy naruszają naszą gościnność, dopuszczając się przestępstw nie powinni mieć złudzeń co do tego, że takie osoby będziemy z pełną determinacją deportowali”. – Wykorzystamy w takich sytuacjach wszystkie nasze środki i siły przeciwko zagranicznym przestępcom, którzy sprawiają duże problemy w Wielkiej Brytanii, włączając w to także osoby pochodzące z państw Unii Europejskiej.

Polak bohaterem! Znokautował chuligana w metrze [wideo]


Przegrany bohater

Historia bezdomnego Łuczaka, okrzykniętego najpierw bohaterem, potem wielkim przegranym, po tym, jak go deportowano z Wielkiej Brytanii odbiła się szerokim echem na Wyspach. Sprawa była szeroko opisywana, zainteresował się nią między innymi miejscowy polityk z partii Zielonych, on też jednak nic w tej rozgrywce nie zdziałał. Wielu ludziom wydawało się jednak, co opisywała szeroko miejscowa prasa, że ten dzielny Polak, który starał się pomóc tonącemu koledze, zasługiwał na wyjątkowe potraktowanie. Jednak bezduszne prawo było tym razem górą, i dlatego Łuczak jest już w Polsce. Ci, którzy stanęli po stronie Polaka, łudzili się, że jednak tym razem wygrają walkę z potężnym Home Office.

Tak się jednak nie stało, górą byli podwładni obecnej premier Theresy May, a dziś Amber Rudd, szefowej brytyjskiego resortu spraw wewnętrznych. Nie brakuje głosów znajomych Kamila Łuczaka, że był tak naprawdę od początku na straconej pozycji, bo w Polsce ciążył na nim nieodbyty wyrok. Nie zapłacił grzywny, miał się meldować co jakiś czas na posterunku policji, nie dopełnił jednak tych obowiązków i łamiąc w ten sposób zasady warunkowego zwolnienia musiał teraz za to zapłacić.

Ratował kolegę

Dziennikarze „Press and Journal” rozmawiali tuż po tragicznym zdarzeniu w Łuczakiem, który powiedział im, że w najbardziej dramatycznym momencie z całych sił trzymał Michalaka za rękę, był jednak zbyt słaby, by go utrzymać. Widział w końcu, jak nurt wody porywa jego kumpla. Gazeta opisywała też, że Łuczak miał najpierw powstrzymywać Michalaka przed runięciem z mostu Greig Street w Inverness, a potem walczył o uratowanie mu życia. Okoliczności tego tragicznego zdarzenia do dziś nie zostały dokładnie wyjaśnione, nie wiadomo więc, co tak naprawdę rozegrało się tego styczniowego dnia na szkockim moście.

Ciała nie znaleziono

Akcja poszukiwawcza Polaka, który wpadł do wody i którego porwał wartki nurt, była prowadzona na ogromną skalę, użyto do niej także śmigłowców. Nie udało się jednak do tej pory (choć upłynęło tyle miesięcy) odnaleźć ciała Polaka. Deportacja Łuczaka, jak twierdzą brytyjskie władze, nie miała nic wspólnego z tym tragicznym wydarzeniem, chodziło tylko i wyłącznie o jego przeszłość kryminalną z Polski. – Spełniliśmy nasz obowiązek, upomniały się o niego polskie władze – twierdzą brytyjscy urzędnicy. Łuczak był w Szkocji mniej więcej dwa lata, podejmował się różnych prac.

Z kolei jego zaginiony kolega, jak się podejrzewa, zostawił w Polsce dzieci, pracował w ostatnim okresie w jednej z fabryk w Inverness, ale przed wypadkiem razem z kilkunastoma innymi miał być zwolniony z pracy. Kiedy radny z Inverness, Donnie Kerr, dowiedział się o tym tragicznym wypadku ktoś mu powiedział, że utonął Michalak. Mężczyzna dodaje, że spotykał go wcześniej, podobnie zresztą jak Łuczaka. Kerr jest znany z wielkiego serca w tym rejonie.

Po Brexicie będzie jak w Australii? Zaostrzą politykę imigracyjną

– Pomagałem wielu Polakom znaleźć mieszkanie w mieście, z tymi dwoma rozmawiałem nieraz – dodaje ze smutkiem. Ani policja ani resort spraw wewnętrznych na Wyspach nie komentują sprawy deportacji Łuczaka. Julian Innes, jeden z szefów policji przyznał jedynie, iż procedury imigracyjne wdrożone wobec Łuczaka były niezależne od zaginięcia jego kolegi Marka Michalaka.

Innes dodaje: poszukiwania Michalaka niestety nic nie dały, nie pozostaje nam tak naprawdę nic innego jak tylko czekanie na to, aż gdzieś wypłynie ciało zaginionego. Bo tak właśnie nadal traktujemy Polaka. który przepadł w nurtach rzeki.
Po decyzji Brytyjczyków o opuszczeniu Unii Europejskiej jedynie 5,5 procent ankietowanych Polaków w Wielkiej Brytanii deklaruje powrót do kraju. Większość badanych – 62,5 procent – twierdzi, że będzie próbowało pozostać na Wyspach, z czego aż 40,5 proc. zapewnia, że za wszelką cenę.

Z badania na grupie polskich emigrantów mieszkających w Wielkiej Brytanii wynika także, że 12,1 proc. ankietowanych wyjedzie do innego kraju Unii Europejskiej. Z kolei 3,4 proc. twierdzi, że zamierza zamieszkać w państwie spoza UE. Tylko 5,5 proc. deklaruje, że w planach ma powrót do rodzinnego kraju.

Jakub Mróz

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj