Życie w UK

Polacy, razem łatwiej!

Somalijczycy, Turcy i inne społeczności imigranckie w Wielkiej Brytanii mają swoje „community centres” dysponujące państwowymi funduszami. Ale nie my. Grupa Polek z londyńskiej gminy Haringey pomimo trudności chce taką organizację stworzyć.

Polacy, razem łatwiej!

 

 
Somalijczycy, Turcy i inne społeczności imigranckie w Wielkiej Brytanii mają swoje „community centres” dysponujące państwowymi funduszami. Ale nie my. Grupa Polek z londyńskiej gminy Haringey pomimo trudności chce taką organizację stworzyć.
 
Magda Reiske i jej koleżanki, matki wychowujące dzieci w lipcu założyły grupę „Razem”, organizują spotkania z doradcami w kwestiach pracy, długów, benefitów i usług oferowanych przez lokalne councile. – Wiele osób nie wie, co im przysługuje, ani jak sobie poradzić w kłopotach. Organizujemy te spotkania po to, aby Polacy z północy Londynu wiedzieli, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Mamy też lekcje angielskiego z Jamie Miller z lokalnego Salvation Army, które bardzo nas wspiera – opowiada Magda, przewodnicząca „Razem”. W uruchomieniu grupy pomogła im też Metropolitan Police oraz pracownicy Haringey Council. Haringey to jedno z głównych – obok gmin Hammersmith, Ealing, Enfield – skupisk Polaków w Londynie. Choć brak dokładnych danych, ilu Polaków tu mieszka, po polsku mówi tu niemal co druga przechodząca ulicą osoba. – Największe problemy naszej społeczności to niestety przemoc domowa, a także na-
dużywanie alkoholu i narkotyków, dlatego ogromnie potrzebne są organizacje społeczne i charytatywne nastawione na Polaków
i mogące udzielić im wsparcia
w języku polskim – uważa psycholog Dorota Rospierska, która współpracuje z „Razem”.
Początki są trudne
Aby grupa mogła się przekształcić w organizację charytatywną, co z kolei otwiera dostęp do funduszy rządowych i councilowskich, musi spełnić pewne warunki. Przede wszystkim wykazać, że ma roczne dochody w wysokości co najmniej pięciu tysięcy funtów. – Nie tylko nie dysponujemy taką kwotą, ale miałyśmy też bardzo dużo problemów z otwarciem konta bankowego. Żądano od nas sześcioletniej historii bankowej, a żadna z nas nie jest tu jeszcze tak długo – opowiada Magda. Nawet jeśli uda się zgromadzić pieniądze, Polki będą musiały znaleźć tak zwanych trustees (członków zarządu jak i kuratorów), którzy wezmą na siebie odpowiedzialność prawną za ewentualne środki otrzymane przez organizację, a jednocześnie nie będą osobiście zaangażowani w jej działalność. – Jesteśmy na początku tej drogi, mamy nadzieję, że znajdą się osoby, które będą mogły nam pomóc – dodaje Magda. Dziewczyny (bo większość grupy „Razem” to dwudziestolatki) mają duże plany – chcą rozszerzyć doradztwo zawodowe, wsparcie dla rodzin, lekcje angielskiego, organizować więcej imprez podtrzymujących polskie tradycje. W przyszłym tygodniu obchodzą Mikołajki. Chcą, aby takich okazji było więcej. – Do tej pory funkcjonujemy dzięki lokalnemu Salvation Army, które nieodpłatnie udostępnia nam swoje pomieszczenia, ale dobrze byłoby z czasem samodzielnie stanąć na nogi – opowiadają zaangażowane mamy. Grupa „Razem” liczy
około 30 Polek oraz ich dzieci.
Mają nadzieję, że w innych częściach Londynu działają grupy podobne do nich. – Jeśli moglibyśmy połączyć siły, łatwiej byłoby zebrać fundusze i otworzyć organizację charytatywną. Nawet z kilkoma biurami – przekonuje Magda.
 
Tylko nie „Polish”
Przychodząc na spotkania „Razem” wiele kobiet uzyskało pomoc choćby poprzez wymianę doświadczeń. Kamilę, jej męża i dziecko prześladowali sąsiedzi.
– Nasłali na nas social service, twierdząc, że dziecko jest zaniedbane – opowiada. Gdyby nie rady i wsparcie, które Kamila otrzymała w „Razem”, nie wiedziałaby, jak się uporać z tą sytuacją. – Kontakt z social service, zwłaszcza dla osób nieznających angielskiego, może być trudny, a czasem nawet przybrać dramatyczny obrót. Jego pracownicy w danych okolicznościach mogą czasowo odebrać dziecko rodzicom. To niepotrzebna tragedia, której można uniknąć, jeśli się wie, jak funkcjonuje brytyjski system opieki społecznej i jak rozmawiać z jego przedstawicielami – wyjaśnia Dorota Rospierska. Tego typu wsparcie Polacy powinni otrzymywać w polonijnych organizacjach społecznych i charytatywnych. – W Haringey co krok widać „Greek Cypriot Community Centre”, „Bangladeshi Women Project” i tak dalej. Nie ma jednak ani „Polish Community Centre” ani „Polish Women Project” – wzdycha Dorota Rospierska. Polacy w Wielkiej Brytanii mają swoje organizacje kombatanckie, kulturalne i religijne. Brakuje nam jednak typowych organizacji społeczno-charytatywnych. Być może „Razem” będzie jedną z nich.
 
Magda Qandil
 
 
 
author-avatar

Przeczytaj również

Mężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujeMężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujePięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billPięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i majuZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i maju46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją Rosjanie46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją RosjanieRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla UkrainyRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla Ukrainy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj