Bez kategorii
Pokolenia przegranych
To miał być turniej Niemców. Od wielu lat nasi zachodni sąsiedzi nie mieli tak mocnej kadry. Mistrzostwa Europy w Polsce i na Ukrainie miały być wreszcie ich turniejem. Miały…
Zespołowi prowadzonemu przez Joachima Loewa brakowało tego, co odróżnia zwycięzców, od przegranych. Niegdyś niemiecka reprezentacja słynęła z tego, że w decydujących momentach potrafiła przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Zadać decydujący cios. Teraz, coś w tej niemieckiej maszynie się zacina. Porażka w półfinale MŚ w 2006 (z Włochami zresztą), srebro na ME w 2008 roku i wreszcie "tylko" brąz w 2010, na mundialu w RPA. Można snuć teorie o "włoskiej klątwie" (42 lata porażek niemieckiego futbolu z zespołem z Półwyspu Apenińskiego), ale tak naprawdę piłkarze Loewa nie dojrzeli jeszcze do wielkich zwycięstw. Azzurrich do raju poprowadził ten, który najczęściej był wysyłany do piekła, czyli Mario Balotelli. Jego dwie bramki z 20. i 37. minuty z nieudacznika, potykającego się o własne nogi zmieniły go w piłkarskiego herosa całego narodu. Na nic zdało się honorowe trafienie Mesuta Oezila z karnego. Włosko-niemiecki półfinał był godnym pożegnaniem Euro w Polsce. W meczu nie brakowało żadnego z obowiązkowych elementów piłkarskiego spektaklu – była dramaturgia, ofensywna gry, bramki – szkoda, że to już koniec piłkarskiej gorączki w naszym kraju.