Życie w UK
Po obu stronach agencji
Gdy zapytamy Polaków poszukujących pracy w naszym kraju kogo najbardziej nienawidzą , to zapewne zaraz po politykach znajdą się urzędnicy z pośredniaka. A jak to jest na emigracji? Czy Polak zajmujący się rekrutacją w agencji pracy to przyjaciel czy wróg?
Scenariusz w wielu przypadkach jest podobny, pierwszą instancją do której zwracamy się o pomoc w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia na emigracji jest rodzina. Czasem jednak sprawdza się stara prawda mówiąca, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu. Wtedy szukamy pomocy u znajomych, a gdy i oni nie są w stanie nam pomóc – następne kroki kierujemy do agencji pracy. Postanowiłem zapytać jak nasi rodacy oceniają jakość usług oferowanych przez agencje, oraz a może przede wszystkim, jak oceniają pracę pracujących tam polskich konsultantów. Mój tok rozumowania był dość prosty: myślałem, że cieszymy się , gdy w agencji do której się zgłaszamy pracuje nasz rodak, bo wtedy można łatwiej wyjaśnić swoją sytuację , obawy i nadzieje. Podszedłem do problemu kompleksowo i sprawę postanowiłem sprawdzić przez wszystkie możliwe źródła, a wiec przez Internet , telefon i rozmowy ze spotkanymi rodakami .
W necie można wszystko
Fora internowe aż „kipią” od opinii o agencjach pracy nie tylko w Anglii. Głównymi zarzutami pod ich adresem są: niewypłacanie pieniędzy za nadgodziny i urlopy, kierowanie naiwnych emigrantów do tzw. obozów pracy. Kolejny problem, o którym piszą na forach to potrącenia jakie niektóre agencje stosują za zakwaterowanie i dojazdy do pracy. Tu jednak należy zaznaczyć, że ten zarzut dotyczy przede wszystkim agencji specjalizujących się w wysyłaniu pracowników do pracy w rolnictwie. Następnym bardzo często powtarzanym zarzutem jest „ angielski unik” czyli nieodbieranie telefonów. A jeżeli już jestem przy telefonach, to zwalnianie pracownika z dnia na dzień dzwoniąc do niego w niedzielny wieczór internauci oceniają jako działanie dalece odbiegające od standardów. Najpoważniejszymi jednak oskarżeniami jakie można znaleźć na internetowych forach jest pobieranie opłat za „załatwienie” pracy , bądź umieszczenie kogoś na „priority list”. Wiadomo – w Internecie jesteśmy anonimowi – więc by przekonać się ile w tym prawdy trzeba sięgnąć do starych metod komunikacji , czyli…
Nie ma jak rozmowa
Zadzwoniłem do znajomych , którzy pracowali, bądź pracują w agencjach pracy. Moją pierwszą rozmówczynią była Dorota: – Powiem ci ,że ja mam bardzo pozytywne doświadczenia z mojej współpracy z agencjami , bo z dwoma miałam kontakt. Zawsze miło i nawet teraz , kiedy jestem na urlopie macierzyńskim dzwonią do mnie z pytaniami kiedy mogę wrócić do pracy i czy mają się już rozglądać za jakąś ofertą dla mnie. Generalnie chyba jest tak, że jeśli ktoś szuka pracy do której trzeba odpowiednich kwalifikacji , to wtedy się z człowiekiem liczą – stwierdziła. – Jeśli chodzi o naszych rodaków pracujących w agencjach, to też mam pozytywne wspomnienia , bo raz była u nas sytuacja podbramkowa i właśnie Polka nam pomogła – dodała.
Rafał , który pracuje jako faktory operator stara się być obiektywny: – Oj różnie to bywało. Czasem wysyłasz e-maile, dzwonisz i żadnych odpowiedzi. Często jest tak, że umawiasz się na spotkanie, przychodzisz, a gość „nie jest w temacie”, przyznaje , że jest to trochę upokarzające gdy słyszysz setny raz zapewnienia „zadzwonimy do Pana” – a potem nic. Ja miałem trochę szczęścia i pracę udało mi się znaleźć jeszcze przed kryzysem. Co do Polaków, to generalnie nie mam zastrzeżeń , czasem są pomocni, ale czasem jest tak, że lepiej rozmawiać z Anglikami, a najlepiej starać się o pracę bezpośrednio u pracodawcy.
Co mówi ulica?
Czas na sondę uliczną. Spotkanych Polaków pytam o ich doświadczenia w temacie praca agencyjna. Po kilku odmowach , kilku wypowiedziach, które w żaden sposób nie nadają się do druku – udaje mi się porozmawiać z dwiema osobami w średnim wieku.
Piotr: „Generalnie wszystkie agencje płacą minimalną stawkę, więc do tego nie można mieć pretensji. Ja pracuje za £5.93 na godzinę i nie narzekam. Wiadomo, jeśli ktoś ma wyższe kwalifikacje ma lepszą pracę i dostaje więcej, ale dla mnie z moim angielskim dostępne są tylko prace za minimum. Co do kontaktów z Polakami z agencji to miałem nieprzyjemne wspomnienia, bo pani po tym jak się rejestrowałem stwierdziła, że mój angielski jest do niczego i że nie nadaje się do żadnej pracy. Nie było to miłe. Pamiętam jak 6 lat temu szukałem pracy przez agencję , to wtedy było łatwiej , wtedy pracy było dużo. Po tygodniu dostałem ofertę , potem pracowałem rok by przejść na kontrakt do pracodawcy do którego wysłała mnie agencja. Co do Polaków pracujących w agencjach to raz było miło, raz niemiło. Pamiętam jak , żona szukała pracy i zadzwoniła do agencji . Polka z którą rozmawiała była bardzo miła i naprawdę pomogła znaleźć pracę”. By poznać prawdę o współpracy na linii agencja – pracownik należy również o zdanie spytać drugą stronę czyli osobę, która zajmuje się rekrutacją , dlatego nie pozostało mi nic innego jak wykonać jeszcze dwa telefony.
Po drugiej stronie biurka
Pierwszy telefon wykonałem do pani Karoliny, która pracuje w agencji. Najpierw zapytałem czy jesteśmy gorszymi pracownikami niż Anglicy.- Jeżeli chodzi o proste zajęcia, to Polacy są zdecydowanie bardziej zdyscyplinowani niż Anglicy, bardziej słowni i bardziej pracowici, choć myślę , że mówienie tak tylko o Polakach to zawężanie tematu. Chodzi mi ogólnie o pracowników z Europy Wschodniej czyli też m.in. Czechów i Litwinów. Anglicy w pracach podstawowych najczęściej wytrzymują jedynie do pierwszej wypłaty, albo do pierwszego weekendu. Natomiast jeśli chodzi o prace, gdzie wymagane są wyższe kwalifikacje i proces rekrutacji jest kilkustopniowy – na przykład interview czy jakiś prosty test umiejętności – to w takich pracach Anglicy są pewniejsi siebie. Chociaż sytuacja się zmienia, bo ludzie, którzy mieszkają tu kilka lat szukają pracy, którą chcą wykonywać , a nie tylko takiej, która daje szanse na przeżycie. Wielokrotnie jest tak, że Polacy zaczynają od prostych zajęć, a stają się potem team leaderami czy menadżerami – mówi pani Karolina.
Skąd się biorą złe opinie?
Pracownica kolejnej agencji ma wyrobioną opinie na ten temat: „z większością ludzi można normalnie porozmawiać, wytłumaczyć im wszystkie za i przeciw, jednak jak wszędzie trafia się mniejszość, która czegoś nie zrozumiała , czegoś nie doczytała czy nie potrafi stawić się na czas do pracy. Potem ci ludzie nie rozumieją czemu zostali z pracy zwolnieni i nie mogą już do niej wrócić. To oni potem mają największe pretensje. Oczywiście każdemu zdarzają się proste ludzkie błędy, związane z wypłatami czy innymi tego typu rzeczami, ale są one korygowane na przestrzeni tygodnia. Boli mnie gdy na forum czytam bzdury o agencjach i brak możliwości obrony, bo żadnych konkretów. Chce powiedzieć, że nie ma żadnego pobierania pieniędzy za pracę , nie ma żadnych „ obozów pracy” , ludzie wypisują bzdury na forach. Cokolwiek byśmy nie zrobili i tak będą nam coś zarzucać”.
Podsumowując
Mimo , że jako pracownicy nie jesteśmy źli to jednak ogólnie zdanie o Polakach pracujących przy rekrutacji w agencjach nie jest dobre. Wiekszość z nas przyjechało tu w poszukiwaniu lepszego życia, lepszej pracy, lepszych zarobków, dlatego może czasem warto pomyśleć, że bez względu na to gdzie pracujemy – czy mamy lepszą czy gorszą prace – wszyscy jedziemy na tym samym „emigracyjnym wózku” . Grzegorz Turnau prosił: „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”. A może by tak nie przenosić „polskiego piekła” do Anglii?